Tak opis swojego przedsięwzięcia rozpoczynają autorzy wielowymiarowego projektu WuWA 2 – najgłośniejszego w ostatnich latach tej skali projektu mieszkaniowego w Polsce i to nie tylko ze względu na atrakcyjność, ale i kontrowersje jakie wokół niego krążą. Tylko czy słusznie?
Wuwa drugi raz
Osiedle na Żernikach oparte zostało na idei wskrzeszenia wystaw Wohnungs und Werkraumausstellung, które powstawały w trzeciej dekadzie poprzedniego stulecia w wielu miastach niemieckich i miały prezentować założenia nowoczesnej architektury. Złożone były z różnych typologii mieszkaniowych – wolnostojących, szeregowych, czy bliźniaczych domów jednorodzinnych, oraz różnych form mieszkalnictwa zbiorowego – jak i przestrzeni pracy i życia społecznego.
Pierwsza dekada XXI wieku oraz zdobycie tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016 pobudziły wrocławskich architektów do opracowania koncepcji nowego zespołu modelowego – korespondującego z istniejącym w dzielnicy Dąbie, jednak w zupełnie innej lokalizacji i w zgodzie ze współczesnymi standardami. Osiedle Nowe Żerniki powstać ma jako układ budynków projektowanych przez najznamienitszych wrocławskich architektów, którzy starają się znaleźć odpowiedź na potrzeby współczesności w rozwiązaniach dziś spotykanych rzadko, bądź wcale.
Oferta mieszkaniowa uzupełniona jest przez tworzące miejski charakter przestrzenie biurowe, oraz atrakcyjną paletę usług biorącą pod uwagę obecność lokalnego handlu, domu kultury, przedszkola, szkoły podstawowej, czy kościoła. Wszystko w oparciu o nowourbanistyczny układ przestrzenny złożony z obiektów wolnostojących i kwartałów korespondujących z miejską zielenią, oraz ideę smart city, czyli miasta kompaktowego, które stara się w ramach jak najmniejszej przestrzeni wypełnić wszystkie podstawowe potrzeby swoich mieszkańców.
Zbyt typowo i peryferyjnie
W dyskusji toczącej się wokół tej inwestycji poruszanych jest kilka palących kwestii i, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, mimo że niejednokrotnie pojawiają się opinie irracjonalne i przesadzone – w każdej z nich jest cząstka prawdy. Najczęściej poruszanym wątkiem jest urbanistyka osiedla. Założenie oparte jest na ortogonalnej siatce ulic, wokół których powstać mają budynki wolnostojące i kwartały z zachowaniem strefowania przestrzeni publicznych, zbudowaniem pierzei miejskiej z usługami i biurami, a także bliską relacją z zielonymi przestrzeniami rekreacji. Wysokość budynków nie przekracza kilku kondygnacji tak, by utrzymać ludzką skalę otaczającej przestrzeni, która ponadto pozwolić ma na utrzymywanie kontaktu z naturą wszystkim przyszłym mieszkańcom.
Krytycy mówią o braku nowatorskiego podejścia i operowaniu na wzorcach przebrzmiałych w XX wieku, nazywając Nowe Żerniki osiedlem do cna modernistycznym. Sugerują jednocześnie, że owa formuła przestrzenna, która kształtowała europejskie przestrzenie mieszkaniowe przez całe poprzednie stulecie, wydaje się projekcie „eksperymentalnym” nieco niewłaściwa. Niepewność budzi też sama architektura, która zdaniem komentatorów nie poszukuje nowych rozwiązań, poszerzających możliwości poznawcze tej interdyscyplinarnej nauki, a poprzestaje na modernistycznym podejściu do przestrzeni mieszkaniowej jako strukturze prostych, równoległo-prostopadłych obiektów.
Kontrowersyjna jest również lokalizacja osiedla. Osadzenie projektu w dużej odległości od centrum miasta nie tylko zepchnie rzekomą nową wizytówkę Wrocławia na margines odbioru gości ESK2016, ale co bardziej istotne może być wyraźnym utrudnieniem w codziennym życiu potencjalnych mieszkańców. Nawet jeśli osiedle jest ładnie zaprojektowane, ulokowano je na miejskich peryferiach, zapominając o tym, że życie po pracy nie sprowadza się tylko do snu i czasu wolnego, a dotychczasowe uwarunkowania komunikacyjne czynią relację Centrum – Nowe Żerniki mało komfortową.
Nie jest też tajemnicą, że teren WuWA2 był szykowany pod EXPO i od czasu klęski tamtego projektu miasto próbowało obszar w jakiś sposób wykorzystać, ponieważ część administracyjnej pracy została już wykonana. Być może lepszą lokalizacją byłaby Kępa Mieszczańska – znajdująca się bezpośrednio w śródmieściu, na terenie dawnych koszar, dla której dopiero w tym roku uchwalono plan zagospodarowania – albo teren dworca świebodzkiego, na którego zagospodarowanie do tej pory nie ma pomysłu .
Dyskusję zaczynają się także wokół problematyki czysto technicznej. Poddaje się w wątpliwość rozwiązania komunikacji zbiorowej wewnątrz osiedla – ze względu na sporą odległość do przystanku tramwajowego, a tym samym zbyt wysoką rolę prywatnych środków komunikacji – czy kwestię przestrzeni społecznych, które mimo iż uwzględnione w projekcie, zdaniem krytyków nie zostaną zrealizowane.
Za każdym razem argumentem podstawowym jest niezbyt odczuwalna przez odbiorców eksperymentalność – bo gdzie tu eksperyment, kiedy widzimy osiedle peryferyjne (jak to bywało z wielką płytą) w układzie prosto-kreślnym (powtarzającym sukcesy i błędy starej Europy z XX wieku), które przestrzeń traktuje jako formę odtworzenia dawnych wzorców formalnych, jakimi są rzekomo prostopadłościany ze stropodachami, zamiast szukać w nowych, dotychczas niespotkanych i niesprawdzonych rozwiązań.
Praca wspólna
Pozostając w dużym dystansie zarówno do autorów osiedla, jak i mniej lub bardziej słusznych komentarzy wypada spoglądać na kwestie możliwie najbardziej sprawiedliwie. Projekt Nowych Żernik nie sprowadza się bowiem do pracy kilku urbanistów i architektów, ale jest efektem wielopoziomowych, trwających kilkadziesiąt miesięcy dyskusji ponad 40 projektantów z całego Wrocławia i konsultacji owej koncepcji w interdyscyplinarnych zespołach. Dość wspomnieć o odbywających się regularnie warsztatach, w ramach których architekci – zarówno Ci związani z projektem WUWA 2, jak i zainteresowani projektanci z całej Polski – wraz z urbanistami, antropologami, prawnikami czy psychologami konstruują stosowne do projektu komentarze i sugerują konkretne zmiany.
Organizowane są również coraz to kolejne konkursy – na szczególną uwagę zasługują dwa z nich. Pierwszy, na przestrzeń targu na Nowych Żernikach z wybranym projektem pracowni BASIS, która przygotowała niestandardowe założenie wielofunkcyjnej przestrzeni, opierając ją na mobilnych ‘taczko-leżakach’, umożliwiających użytkowanie o każdej porze dnia – zarówno do celów handlowych, jak i rekreacyjnych. Drugi, na Centrum Kultury i Aktywności Lokalnej, w którym przyjęto rzadką w Polsce dwuetapową formułę. Do drugiego etapu przeszło 8 z niemal 50 złożonych prac, po czym zdecydowano się na realizację tego, który zdaniem jury nie tylko w najpełniejszy sposób kreował przestrzeń, ale i był najbardziej racjonalny z punktu widzenia ekonomicznego (projekt pracowni CH+ we współpracy z Mikołajem Smoleńskim).
Wątku ekonomicznego bagatelizować faktycznie nie sposób – bowiem poza infrastrukturą, mediami i pojedynczymi obiektami usługowymi projekt finansowany ma być z kieszeni deweloperów, których należy przekonać do tego, że inwestycja im się opłaci i nie niesie ze sobą dużego ryzyka. Z tej perspektywy większego sensu nabierają decyzje urbanistyczne – które chociaż opierają się na rozwiązaniach już znanych, bardziej niż dotychczas starają się w pełni wykorzystać ich atuty; czy architektoniczne – które formalnie mogą wydawać się dość standardowe, jednak dzięki połączeniu doświadczeń różnych architektów, pozwalają osiągnąć niecodzienne założenia funkcjonalne i układy przestrzenne mieszkań oraz usług.
Lepiej dostrzegamy też przyczyny wybory tej właśnie lokalizacji – zarówno z powodu wspomnianych wcześniej kwestii ekonomicznych (działki deweloperskie są tam znacznie tańsze, niż w centrum miasta) – jak i ze względów czysto geograficznych. Osiedle z miastem połączono tak, że komunikacja mija kilkuletni wrocławski stadion, co stwarza szansę dla całej północnozachodniej części miasta na stopniową urbanizację na zasadach zgodnych z ideałami smart city i uniknięcie błędów suburbanizacji. Bo bogata oferta usługowa i zróżnicowanie mieszkaniowe Nowych Żerników zdaje się mieć takie ambicje.
Pierwszy krok
Dochodzimy zatem do wniosku, że owo teoretycznie dość typowe osiedle rzeczywiście ma charakter eksperymentu, jakich brakuje – stara się mimo niedogodności sytuacji prawnych i kulturowych realizować coś pełnego, prawdziwego, będącego kompromisem wizji kilkudziesięciu projektantów i interesu inwestorów. Mówi o ekologii i współpracy, a ponad wszystko docenia rolę przestrzeni publicznej w tworzeniu obszarów mieszkaniowych. W tej perspektywie zestawienie pozornie peryferyjnego osiedla Nowe Żerniki z powstającymi coraz namiętniej w całym kraju rozlanymi przedmieściami sprawia, że jest ono czymś absolutnie wartościowym i dającym nadzieję na realizację kolejnych, coraz odważniejszych projektów – choćby opierających się na zasadach biourbanistyki i biodizajnu, tak postulowanego przez PROGG.
Nie bez znaczenia jest też niecodzienna w polskich warunkach chęć regularnej publikacji kolejnych stadiów projektu i „narażanie się” na owe nieprzychylne komentarze, z których często wyciągnąć można racjonalne wnioski. Osiedle Nowe Żerniki nie jest – jak gdzieś głęboko i szczerze byśmy chcieli – eksperymentem architektonicznym na miarę jednostki mieszkalnej LeCorbusiera. Ale budzi w nas nową świadomość architektoniczną i to o tyleż wyjątkowo, że mówiąc „nas” nie myślimy o innych projektantach, ale o społeczności w ogóle i gdzieś po drodze – co niezwykle istotne – o deweloperach.
Nie eksperyment sensu stricte był tu więc istotny, ale chęć stworzenia porządnego kawałka miasta i to tam, gdzie nikt się go w czasach agresywnego „urban sprawlu” nie spodziewa. Jedynym co w tym wszystkim wyraźnie kłuje, jest odruchowe pytanie, jak te wszystkie istotne dla wkładu w polską kulturę kwestie wytłumaczyć odwiedzającemu Wrocław w 2016 roku Holendrowi, Duńczykowi czy Francuzowi? Bo dla niego to nadal będzie tylko typowe osiedle.