Marshall Berman, niedawno zmarły amerykański marksista, w swojej znanej książce „Wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu” opisuje coś, co nazywa „doświadczeniem nowoczesności”. Chodzi o wir przemian społecznych, technologicznych i politycznych, w które zostają wciągnięte kolejne pokolenia mężczyzn i kobiet od połowy XVIII w. i czasów oświecenia. Następujące po sobie fale nowoczesności są obietnicą przygody, rozwoju i samostanowienia, a jednocześnie stanowią zagrożenie dla wszystkiego, co znane i cenne – dla dotychczasowej wspólnoty i jej wartości. Berman-literaturoznawca z pasją tropi bolączki i nadzieje nowoczesności na ulicach metropolii: w Paryżu Baudelaire’a, w Petersburgu Dostojewskiego oraz w swoim własnym Nowym Jorku – a dokładniej w dramatycznie zmieniającym się Bronxie lat 60., dzielnicy jego dzieciństwa.

Żółwie Ninja na blokowiskach Grochowa

Gdyby do swoich krajobrazów nowoczesności Berman chciał włączyć Polskę, mógłby wybrać pewnie kilka przykładów: być może byłby to XIX-wieczny, drapieżny i energiczny, kapitalizm „Ziemi obiecanej”, być może kocioł powojennych przemian społecznych opisanych w „Prześnionej rewolucji” Andrzeja Ledera. Mogłaby to być również Polska po transformacji 89’ roku. Na symbole polskiej nowoczesności Berman obrałby pewnie wieżowce i bazary wkraczające między PRL-owskie osiedla; disco polo na Polsacie i brokułową zupę-krem zastępującą rosół na polskim weselu. Znalazłoby się miejsce zarówno dla Gary’ego Coopera z plakatu zachęcającego do udziału w czerwcowych wyborach, jak i dla upadającej stoczni w Gdańsku.

Nasza dyskusja ma szansę stać się prawdziwie ciekawa dopiero wtedy, gdy będziemy potrafili wydobyć całą ambiwalencję III RP – polskiej nowoczesności. | Michał Jędrzejek

Siła jego sposobu opowiadania polega bowiem na zdolności do ujęcia i podtrzymania ambiwalencji nowoczesnych przemian; na uchwyceniu ich zwycięzców i przegranych. Posiadł on również inną ważną umiejętność – Berman potrafi włączyć do swojej opowieści to, co zdaje się niepoważne i marginalne. Dlatego nie zabrakłoby w naszej historii spojrzenia ówczesnych dzieci, które również doświadczały niepomiernej atrakcyjności tego, co nowe. Wystarczyło bowiem porównać uroczego, ale niezbyt dynamicznego Misia Uszatka ze światem Wojowniczych Żółwi Ninja, by odczuć obietnicę nowoczesnej przygody. Tak, Żółwie Ninja też powinny się znaleźć w tej opowieści o III RP.

Marmury i szkło, nędza i rozpacz

Bermanowska wyobraźnia pomogłaby przezwyciężyć słabości polskich opowieści o III RP, zniwelowanych nierzadko do historii zdumiewającego sukcesu bądź gorzkiego upadku. Z jednej strony bowiem dominuje u nas (popularna i w dużej mierze słuszna) opowieść o zdobytych wolnościach politycznych, rosnącej zamożności Polaków i prędkim gonieniu Europy; z drugiej strony – wyłaniają się diagnozy o cechach apokaliptycznych. Jedną z nich przedstawił profesor Marcin Król, m.in. w swoim wywiadzie dla „Kultury Liberalnej”, w którym do opisu współczesnej Polski sięgnął po konserwatywne i lewicowe toposy krytyki nowoczesności. W diagnozie profesora Króla (i w kilku zbliżonych ujęciach) Polska okazuje się światem bezwzględnej rywalizacji, alienacji i folwarcznych relacji w miejscu pracy, dużych nierówności ekonomicznych, zbiurokratyzowanego (a jednocześnie urynkowionego!) uniwersytetu oraz powszechnej prymitywnej konsumpcji.

Dominująca krytyka polskiej transformacji obciążona jest poważnymi wadami – po pierwsze, zapoznaje ważne obszary polskiego doświadczenia przemian, a po drugie, nie proponuje żadnych wskazówek do działania | Michał Jędrzejek

Ta retoryka kryzysu i stanu wyjątkowego ma swoją potężną moc, nie tylko dlatego że sprawozdaje z autentycznych bolączek naszej sytuacji. Jest ona uznawana również za świadectwo moralnej prawości i etosu inteligenta realizującego swoją powinność – krytykę świata społecznego. Wybitni myśliciele najczęściej wszak wolą być posępni.

Odpowiada ona też odczuciom społecznym wielu ludzi zmęczonych przekonywaniem, jak znakomita jest ich sytuacja. Niestety krytyka ta obciążona jest poważnymi wadami – po pierwsze, zapoznaje ważne obszary polskiego doświadczenia przemian, a po drugie, nie proponuje żadnych wskazówek do działania – wobec komplikacji procesów społeczno-politycznych zdaje się zatrzymywać wyłącznie na kasandrycznym tonie i geście moralisty.

Nasza dyskusja – jak pokazuje Berman – ma szansę stać się prawdziwie ciekawa dopiero wtedy, gdy niczym wielcy teoretycy świata nowoczesnego pokroju Marksa i Tocqueville’a, będziemy potrafili wydobyć całą ambiwalencję III RP – polskiej nowoczesności. Gdy pojawią się stanowiska, które unikają naiwnej idealizacji przeszłości, a potrafiąc docenić rzeczywiste osiągnięcia nowoczesnej formacji, jednocześnie nie zapominają o poszkodowanych w procesie modernizacji i aktywnie poszukują możliwości wsparcia dla nich. Przy spełnieniu tych kryteriów mogłyby wyłonić się formacje ideowe i propozycje polityczne, które nie mówią o polskiej gospodarce rynkowej wyłącznie przez pryzmat uciemiężonych przedsiębiorców albo z drugiej strony – potężnego zagranicznego Kapitału. Które nie opisują polskiego społeczeństwa jako dotkniętego „rewolucją konserwatywną” bądź odwrotnie – zagrożonego błyskawiczną ekspansją „ideologii gender”.

W stronę mądrego centrum

Obserwacja młodych środowisk intelektualnych daje tu nieco nadziei – okazuje się, że można tworzyć nieoczywiste konstelacje ideowe – być socjalistycznym chrześcijaninem, społecznie wrażliwym liberałem czy konserwatystą aktywnie promującym partnerskie relacje w rodzinie.

Postawa, która za punkt wyjścia przyjmuje odróżnienie od „pakietowych tożsamości” lewicy i prawicy, może napotkać oczywiście poważne zarzuty. Grozi jej banalność, posługiwanie się naiwną retoryką zdrowego rozsądku. Wobec braku politycznej drapieżności zagrożeniem jest też poprzestanie na afirmacji status quo, adaptacja do istniejącego porządku bez próby przekształcania rzeczywistości politycznej.

W zarysowanej postawie nie chodzi jednak o uparte poszukiwanie złotego środka między lewicą i prawicą, lecz o próbę sprostania komplikacjom i wieloznacznościom naszego czasu, o wielostronną analizę. Niech przykładem będzie opowieść Bermana – jak ująć ambiwalencje nowoczesności, uznać jej osiągnięcia bez usprawiedliwiania jej ofiar, a jednocześnie zachować energię do działania i myślenia; do dopytywania o realizację nowoczesnych wartości w naszym świecie. W kontekście III RP będzie to dopytywanie choćby o to, jak bardzo „społeczna” jest nasza – zapisana w konstytucji – „społeczna gospodarka rynkowa”.

Opis polskiej nowoczesności wymaga więc postawy opisanej w słynnym eseju „Kapłan i błazen” Leszka Kołakowskiego – „uciążliwego uzgadniania żywiołów najtrudniejszych do uzgodnienia”: „dobroci bez pobłażliwości uniwersalnej”, „odwagi bez fanatyzmu”, „inteligencji bez zniechęcenia” i „nadziei bez zaślepień”. Oto niemalże syzyfowa propozycja praktyki przy formułowaniu każdej nieuproszczonej diagnozy naszego czasu. III RP jeszcze nie doczekała się takiej kroniki.