Przy okazji sytuacji na Ukrainie w debatach europejskich powraca pytanie o to, czy Rosja stanowi część Europy czy też do Europy nie należy. Chodzi o politykę i cywilizację, bo wysoka kultura rosyjska na pewno jest europejska. Przed kilkoma dekadami toczyli o to spór Kundera i Brodski. Jestem po stronie Kundery. Rosja nie jest europejska, nie jest częścią Europy i nigdy nie będzie. Ale to nie jest ani pejoratywne ani – tym bardziej – nie mam najmniejszego zamiaru poniżać Rosjan. Inny nie znaczy gorszy. A Rosja jest po prostu inna.

Z tego zaś wynika, że wszystkie nasze zabiegi zmierzające do demokratyzacji Rosji są chybione. Można mieć nadzieję, że kiedyś będą tam przestrzegane prawa człowieka, ale nie ma sensu liczyć na to, że w Rosji zapanuje liberalna demokracja. Już Aleksander I w czasie Kongresu Wiedeńskiego chciał liberalizacji Rosji, ale w odpowiedzi usłyszał twarda odmowę wielkich rosyjskich panów. Więc się wycofał i popadł w manię religijną.

Póki co Putinowi mania religijna nie grozi, ale wcale tego nie wykluczam. Opór oligarchów – pojęcie wyłącznie rosyjskie, zapożyczone na Ukrainie – jest tak silny, że ani rządy prawa, ani demokracja nie są prawdopodobne.

Jeżeli uznamy, że europejską zasadą egzystencji jest – przynajmniej po II wojnie światowej – demokracja, to rosyjską zasadą egzystencji było i jest imperium. Zdumiało mnie, kiedy czytałem imperialną wypowiedź Josifa Brodskiego cytowaną w książce Magdaleny Grochowskiej. Brodski, przed kilkoma dekadami w Ameryce w dalszym ciągu sądził, że Ukraina jest po prostu rosyjska, że Rosja musi być imperium, gdyż inaczej nie istnieje. Kiedy to słyszymy, zaczynamy rozumieć, dlaczego wybitni rosyjscy artyści i intelektualiści ostatnio poparli Putina. To on, kłamiąc może nazbyt brutalnie (ale przyjdzie, gwarantuję, faza religijna) i zgodnie z rosyjską tradycją innego posługiwania się mową ciała i mową słów, rozumie naturę Rosji.

Można tylko mieć nadzieję, że następny przywódca, po nieuniknionej porażce Putina, której zapowiedzi już widać, będzie rozumiał imperium inaczej, bardziej pokojowo i bliżej idei państwa prawa. Albowiem Rosja może być państwem prawa, czego już była kilkakrotnie bliska w XIX i XX wieku – ale państwa prawa nie należy mylić z demokracją, tak jak my ją rozumiemy.

Domagajmy się zatem, by Rosja nie wtrącała się do Europy i pod tym warunkiem bądźmy gotowi do współpracy z „wielkim innym” bez żadnych uprzedzeń, ale i bez złudzeń.