Pogląd, że każdy powinien móc postępować zgodnie ze swoim sumieniem, wydaje się na pierwszy rzut oka słuszny. Warto jednak przyjrzeć się mu bliżej, aby ocenić, czy rzeczywiście chcemy się z nim zgodzić. Skutki konsekwentnej akceptacji owego stanowiska mogą okazać się na tyle problematyczne, że zniechęcą do niego nawet zwolenników deklaracji wiary lekarzy.
Zniewolone sumienia
W ostatnich dniach media przytaczały dwie poruszające historie dotyczące odmowy aborcji – 11-latki zgwałconej przez kolegów oraz kobiety noszącej płód dotknięty śmiertelnym schorzeniem. Oba przypadki wywołały kontrowersje na tle stosowania lekarskiej klauzuli sumienia. Osoby popierające w tych wypadkach odmowę dokonania aborcji, a także odmowę wskazania innego lekarza gotowego wykonać zabieg, domagały się pełnego uszanowania wolności sumienia medyków odwołujących się do swojego katolicyzmu. Czy ich roszczenia da się obronić? Sumienie tak surowe, jak występujące w owych historiach, nie jest jedynym rodzajem sumienia, które mogłoby domagać się uszanowania swoich wyborów.
Z jakich powodów lekarz, który chciałby leczyć wszystkich zieloną herbatą, miałby być dyskryminowany? | Tomasz Sawczuk
Jeden z najważniejszych filozofów XX w. Ludwig Wittgenstein w książeczce „O pewności” podaje przykład króla pewnego plemienia, którego wbrew wszelkim argumentom nie daje się przekonać, że świat istniał przed jego narodzinami. Figura owego króla stanowi modelowy przykład sceptyka. W analogii do niego można by pójść dalej tropem propozycji rozszerzania swobody sumienia i zapytać prowokacyjnie, z jakich powodów lekarz, który chciałby leczyć wszystkich zieloną herbatą, miałby być dyskryminowany. Znalezienie różnicy w kwestii wolności sumienia między postulatami sygnatariuszy deklaracji wiary lekarzy a zwolennikami leczenia zieloną herbatą pomoże nam krytycznie ocenić pomysły obu stron. Dlaczego więc nie wolno leczyć zieloną herbatą?
Sceptycyzm i zielona herbata
Czy dlatego, że postępowanie takiego lekarza jest niezgodne z prawem? Może z prawem ludzkim – ale prawo boskie ma przecież pierwszeństwo przed tym pierwszym. Jeżeli zieloną herbatę traktować jako napój święty, a procedurę jej parzenia jako głęboko mistyczną, z pewnością można uwierzyć, że jej cudowny smak – przy boskiej pomocy – wyleczy każdego człowieka (a w szczególności człowieka sprawiedliwego). Prawo ludzkie można zaś zmienić.
A może nie chodzi tu o wiarę religijną? Może sumienie jest czymś ponadczasowym, wspólnym wszystkim ludziom i nie przewiduje ono wszechstronnego leczenia zieloną herbatą? Ale czym byłoby takie sumienie i skąd wiadomo, co ono doradza? Normy społeczne ewoluowały w czasie. Istnieje masa przykładów na to, że działania etycznie dopuszczane w jednym okresie historycznym były zakazane w innym. Spartanie zostawiali słabe lub poważnie chore noworodki w jamach nieopodal góry Tajget, co wydaje się dziś praktyką znacznie bardziej makabryczną od aborcji. Niewykluczone, że już wkrótce ludzkość będzie przedkładać moralne i transgresywne doświadczenie picia zielonej herbaty nad doraźne korzyści zdrowotne.
Czy zatem zwolennikom leczenia zieloną herbatą należy zarzucić, że zbyt konsekwentnie oraz dosłownie potraktowali kwestię wolności sumienia, sprowadzając ją jednocześnie do absurdu? To nie problem, wszak lekarze powołujący się na swoje katolickie skrupuły również odmawiają możliwości zastosowania wyjątku wobec wyznawanych przez siebie metod rozumowania i reguł moralnych.
Pozostaje wątpliwość ostatnia. Zdaje się, że leczenie wszelkich schorzeń zieloną herbatą jest niezgodne z wiedzą naukową i może zaszkodzić zdrowiu pacjenta. Tu zgoda, lekarz pacjentowi szkodzić nie powinien. Zielona herbata stoi na pozycji straconej. A jednak trudno jednoznacznie uznać, że lekarz autorytatywnie odmawiający aborcji zgwałconej 11-latce czy matce ciężko uszkodzonego płodu nie szkodzi pacjentowi. Uwzględnia on możliwość krzywdy w imię innych wartości. Wskazany problem z zieloną herbatą zdaje się więc nie tkwić w szkodzeniu komuś jako takim, ale w nierzetelnym zastosowaniu wiedzy technicznej.
Tymczasem można sobie wyobrazić działanie zgodne z istniejącą wiedzą techniczną, którego się lekarzom zabrania. Przykładem jest dokonanie aborcji na życzenie przez medyka, któremu sumienie na to pozwala. Dlaczego zatem klauzula sumienia nie dopuszcza odpowiednim lekarzom dokonywania aborcji w każdym przypadku?
Na tropach prawdy
Odpowiedzi są dwie i odnoszą się zarówno do przykładu leczenia zieloną herbatą, jak i nieograniczonego dostępu do aborcji. Pierwsza dotyczy natury systemu prawnego. Jeżeli sumienie miałoby być jedynym wyznacznikiem tego, co wolno czynić, to prawo ustawowe nie miałoby sensu. Sytuacja taka prowadziłaby do faktycznej anarchii. W związku z tym o dopuszczalnych działaniach powinny decydować normy prawne. Treść owego prawa sama musi jednak skądś pochodzić. Dlatego tak sumienie, jak i prawo potrzebują jakiejś instancji, do której mogłyby się odwoływać – w postaci choćby praw boskich, obiektywnych i racjonalnych zasad czy pluralistycznej krytyki społecznej.
Te same osoby chcą możliwości odmówienia jakiegokolwiek udziału w procedurze aborcyjnej, a zarazem nie wyrażają zgody na istnienie klauzuli sumienia zezwalającej na dokonywanie aborcji zawsze, gdy pozwala na to sumienie. | Tomasz Sawczuk
Druga odpowiedź jest związana właśnie z ową instancją odwoławczą. Jest nią problem prawdy. Wielu odczuwa go zapewne jako kluczowy dla sporów towarzyszących deklaracji sumienia. Ale nic dziwnego, że bywa on rzadko podnoszony w dyskusji, ponieważ argument polegający na tym, że „ja mam rację, natomiast mój przeciwnik po prostu jej nie ma”, nie brzmi poważnie. A jednak właśnie do tego ostatecznie sprowadza się kontrowersja trapiąca sumienia lekarzy. Te same osoby chcą możliwości odmówienia jakiegokolwiek udziału w procedurze aborcyjnej, a zarazem nie wyrażają zgody na istnienie klauzuli sumienia zezwalającej na dokonywanie aborcji zawsze, gdy pozwala na to sumienie – ponieważ to ich stanowisko ma być prawdziwe, podczas gdy stanowisko przeciwne okazuje się fałszywe.
To jednak ślepa uliczka. Możemy zgodzić się w sprawie nauki i odrzucić prymat zielonej herbaty jako środka leczniczego. Ale nie dojdziemy do zgody co do tego, po której stronie leży prawda w kwestii aborcji. Sprawa jest zresztą zbyt skomplikowana, by formułować łatwe i jednoznaczne rozstrzygnięcia.
Zamiast dyktatury sumień
Chęć pełnego uszanowania wolności sumienia prowadzi nas do paradoksalnego wyboru – albo wymusi na nas zgodę na praktyki, na które nie chcielibyśmy wyrażać zgody, albo okaże się niemożliwa do zrealizowania. W tej sytuacji do wyboru są dwie drogi. Możemy stworzyć państwo wyznaniowe, państwo miłośników zielonej herbaty czy jeszcze innego rodzaju dyktaturę sumień. Albo możemy ustanowić publiczne reguły w kwestiach, co do których jesteśmy w stanie współpracować, a w pozostałych dać ludziom tak szerokie prawo decydowania o własnym losie, jak tylko da się pogodzić z prawami innych. Nie usunie to jednak moralnych kontrowersji. W sytuacji pluralizmu opinii wszelkie polemiki są jednak i tak nieusuwalne. Rzeczywistość, w której nie występuje wielość stanowisk, jest zaś współcześnie właściwie nie do pomyślenia.
Nie chodzi tylko o przykrą konieczność. Posiadanie wyboru umożliwia ludziom decydowanie o swoim życiu z adekwatną godnością. W wypadku lekarzy przejawem owego wyboru jest możliwość uchylenia się od dokonania aborcji – jako zabiegu szczególnie kontrowersyjnego. Nie wydaje się to korzystne dla obywateli, którzy jako odbiorcy publicznie uznanych procedur powinni mieć do nich dostęp. To prawo powinno być uszanowane przez lekarski obowiązek wykonania zabiegu lub wskazania innej osoby, która go wykona. Obywatel i obywatelka muszą mieć pewność, że przysługujące im prawa będą respektowane.
Na tyle możemy się w państwie liberalnym zgodzić. Odmowa respektowania owych praw pod pretekstem wymogów sumienia to naruszenie tej zgody, co powinno spotkać się z adekwatną reakcją organów państwa. Ale to nie wszystko, nie same wypadki tego rodzaju odmowy wywołują burzę. Nawet nie rażący paternalizm w decydowaniu o cudzym losie. W skrajnych przypadkach chodzi także o usprawiedliwianie okrucieństwa przy użyciu wielkich pojęć. Tym bardziej nurtuje, co to za prawda, o którą się tu walczy.