Przed miesiącem wrocławska radna Wanda Ziembicka napisała do prezydenta miasta interpelację o rozrastaniu się niehigienicznego koczowiska przy ul. Kamieńskiego o nowe chaty. Podkreślała swoje przerażenie sytuacją, w której Romowie czują się bezkarni. Czy nie można byłoby tego koczowiska ogrodzić? – pytali śląscy samorządowcy. Ich sądy nie świadczyły jednak o zaściankowości politycznej – wprost przeciwnie! Przykłady antyromskiej retoryki bez trudu znaleźć można w najróżniejszych europejskich państwach.
„Ciężarne romskie kobiety w sąsiednich wioskach umyślnie zażywają tabletki i uderzają się w brzuch za pomocą gumowych młotków, tak aby urodzić upośledzone dzieci i otrzymać wyższy zasiłek rodzinny”. Takie zdanie wypowiedział Oszkár Molnár, burmistrz niewielkiego węgierskiego miasteczka Edelény, podczas oficjalnego zebrania rady miejskiej w 2009 r.
Zajrzyjmy także nad Loarę. „Przyczyną tego problemu, to jest swobodnego poruszania się populacji [romskiej – przyp. K.W.], nigdzie nie akceptowanej i żyjącej w podłych warunkach, jest nieustanowienie przez Unię Europejską regulacji, zgodnie z którą ludzie ci pozostawaliby tam, gdzie powinni: w Rumunii”. To słowa obecnego prezydenta Francji François Hollande’a, wypowiedziane podczas kampanii wyborczej w 2012 r.
Zmiana nie istnieje jednak wyłącznie w sferze retoryki politycznej: za słowami idą konkretne posunięcia polityczne. Gwałtownie zmieniła się w ostatnich latach sytuacja Romów: poczynając od likwidowania osiedli we Francji i płacenia ich mieszkańcom, by przenieśli się do Rumunii (co krytycy okrzyknęli mianem „płacenia Romom, by pozostali Romami”), a kończąc na dyskryminacji tej ludności w Czechach, na Węgrzech i Słowacji, gdzie np. romskie dzieci posyłane są – ze względu na niewystarczającą zdaniem urzędników znajomość języka – do szkół specjalnych, zwanych przewrotnie „praktycznymi”. Opisywano również przypadki przymusowych sterylizacji romskich kobiet.
Deportacje i wojeryzm
Już po upadku komunizmu dziesiątki tysięcy Romów, przede wszystkim z Bułgarii, Rumunii i byłej Jugosławii, szukało azylu w Niemczech ‒ ze względu na wysoki poziom życia oraz relatywnie liberalną politykę imigracyjną. Początkowo Niemcy zatrzymywali ich na granicy z Polską. We wrześniu 1992 r. niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wynegocjowało z rządem Rumunii, że Romowie będą odsyłani do tego kraju. Na program ich reintegracji przeznaczono 20 milionów dolarów.
Niemcy nie były jedynym państwem europejskim, które deportowało Romów. Decyzje zapadające w Bonn spotkały się jednak z najsurowszą krytyką ze względu na pamięć o Porajmos (to romskie określenie na Holocaust) oraz wydarzenia bezpośrednio po II wojnie, kiedy RFN odmówiła prawa do obywatelstwa nielicznym ocalałym niemieckim Romom, usiłującym wrócić do swoich domów. Przykładów deportacji nie brakuje i w innych krajach regionu. Ponad tyciąc Romów z Polski szukało azylu w Szwecji po pogromie mławskim w 1991 r. Wszyscy zostali deportowani. Czesi wydalili na Słowację Romów, którzy nie mogli wykazać stałego adresu zamieszkania.
Dojrzałe myślenie o społeczeństwie powinno uwzględniać tych, którzy spotkali się z wieloletnią krzywdą. Niepamięć o nich oznacza odmówienie im prawa do godności. | Karolina Wigura
Ktoś mógłby powiedzieć, i częściowo nie bez racji, że wspólnoty – jak niemiecka, francuska, polska czy szerzej, europejska – mają prawo, by chronić swoją kulturę. Że nikt nie chciałby mieszkać w sąsiedztwie romskiego koczowiska we Wrocławiu, albo koszyckiego Luníku IX, zdewastowanego blokowiska, którego zdjęcia, wykonane przez roboty Google, stały się internetowym hitem i były komentowane w atmosferze wypełnionego obrzydzeniem wojeryzmu. Trudno zaprzeczyć, że prawa jednostki i społeczności do „życia po swojemu” nie mogą oznaczać braku szacunku dla wspólnych zasad…
W przypadku Romów na takim stwierdzeniu nie wolno jednak poprzestać. Ich postępowanie jest wszak głęboko splecione z wielowiekową tradycją dyskryminacji, ksenofobii Europejczyków wobec „Obcych”.
Islamscy szpiedzy
Od samego początku obecności w Europie niejasne pochodzenie przysparzało Romom wątpliwej sławy. Twierdzono, że wyznają oni islam, i uważano ich za tureckich szpiegów. Romom zarzuca się, że prowadzą nomadyczny tryb życia, choć niewiele osób zdaje sobie sprawę z przyczyn tego zjawiska. Do połowy XIX w. większość Romów, którzy w owym czasie żyli nad dolnym Dunajem, nie posiadała wolności osobistej. Czyż to nie cios dla zbiorowej pamięci Europy, która niewolnictwo usunęła poza granice własnej cywilizacji? Dopiero po zmianie prawa rozpoczęły się fale migracji Romów. Próbowali oni znaleźć inne miejsce do życia w najróżniejszych częściach Europy w przekonaniu, że dekret o wyzwoleniu może być jedynie kaprysem jednego z władców. Najczęściej zakazywano im jednak zatrzymywania się gdziekolwiek. W niektórych częściach Cesarstwa Niemieckiego Romów czekała automatyczna kara śmierci, Romki – obcięcie uszu. Znane są sytuacje polowań na Romów – jak na łowną zwierzynę, dla sportu. „Cygańska kobieta i jej osesek” – zanotował na liście swoich trofeów pewien reński arystokrata.
Jak tłumaczyć przypadki takiego okrucieństwa w czasach, gdy rodziło się nowoczesne wyobrażenie o państwie liberalnym, gdy debata nad prawami kobiet i dzieci wchodziła w decydującą fazę? Wykazać można bezpośredni związek między „Liber Vagatorum”, XVI-wiecznym pamflecie opublikowanym na ziemiach niemieckich, w którym prezentowane są różne rodzaje żebraków, w tym „Cygana”, a teoriami degeneracji i biologii kryminalnej z przełomu XIX i XX stulecia. Przełomowe „dzieło” wśród studiów nad „przestępczością cygańską” to „L’uomo Delinquente” słynnego Cesarego Lombrosa [1]. Romowie określeni są tam jako „rasa dogłębnie przestępcza”, która „upadła najniżej pod względem moralnym i jest niezdolna do jakiegokolwiek kulturowego i intelektualnego rozwoju”. Książka włoskiego psychiatry, jak mało która, przyczyniła się do rozpowszechnienia całego wachlarza pojęć, takich jak: „problem cygański”, „cygańska przestępczość”, i używania dla opisania Romów zwrotów: „umysłowo niedorozwinięty” czy „społecznie nieprzystosowany”.
Zagadkowość romskiej odrębności tłumaczy badacz romskiego pochodzenia Ian Hancock w książce „Kompleks pariasa” („The Pariah Syndrome”). Według niego specyfika dotarcia Romów do Europy sprawiła, że pojawili się w niej jako rozbity naród, zjednoczony przez kulturę, częściowo przez język i źródło pochodzenia, ale pozbawiony jednocześnie środków, dzięki którym inne społeczności budowały poczucie własnej wartości i tożsamość. Romowie nie dysponowali ani polityczną czy militarną siłą, ani terytorium geograficznym, z którym mogliby się identyfikować. Nie mieli też historii, religii, języka, które byłyby rozpoznawalne dla tych, którzy ich otaczali. W sytuacji takiej Romowie musieli stworzyć alternatywny mechanizm samoobrony. Uciekali się do magii, strasząc klątwami i urokami rzucanymi na dzieci.
Integrację utrudniało odziedziczone po przodkach z subkontynentu indyjskiego wyobrażenie czystości i zanieczyszczenia, rozciągające się na wiele sfer życia codziennego. Dieta, sposób przyrządzania potraw, dbałość o higienę osobistą wyznaczały barierę w interakcjach z innymi. Z tego powodu wiele grup Romów uznawało wszelkie pomysły bratania się z Europejczykami za niepożądane. Ze względu na inny styl życia od razu zaliczali ich do grupy „nieczystych”, okazując to nierzadko w sposób gwałtowny i przyczyniając się w znacznej mierze do mnożenia najdziwniejszych mitów i fantazji na temat ich samych.
***
Dojrzałe myślenie o społeczeństwie powinno uwzględniać tych, którzy spotkali się z wieloletnią krzywdą. Niepamięć o nich oznacza odmówienie im prawa do godności. Sprowadzanie kultur i tożsamości całej mniejszości romskiej do obszaru nędzy i wykluczenia podważa idee integracji jako filary Unii Europejskiej. Romowie stanowią dziś dla Projektu Europejskiego ważny test.