W 1519 roku Hernán Cortés przybył na tereny dzisiejszego Meksyku. „Przypłyną ze Wschodu” – tak jak głosiła stara przepowiednia, mówiąca o wysłannikach Upierzonego Węża Quetzalcoatla, którzy to mieli na nowo zawładnąć ziemią Indian. Aby przypodobać się nowym władcom, Indianie ofiarowali im nie tylko złoto i kamienie szlachetne, ale także kobiety. Jedną z nich była legendarna Malinche – nałożnica Cortésa i matka pierwszych Metysów. Pierwsze spotkania konkwistadorów z Indianami rozpoczęły krwawy i trwający stulecia proces przenikania się kultur rdzennych z kulturą europejską, a w niektórych regionach – także z kulturą afrykańskich niewolników sprowadzonych w późniejszym okresie.
Tegoroczny Idiom Festiwalu Malta – Mieszańcy/Mestizos – którego kuratorem był Rodrigo García, odwoływał się właśnie do tej synkretycznej cechy kultury latynoamerykańskiej, ale także współczesnej kultury jako takiej. Mestizo (Metys) – to osoba, w której żyłach płynie krew indiańska i europejska. To ktoś złożony z różnych tradycji, religii i historii. A czy w globalnym społeczeństwie wszyscy nie jesteśmy trochę poskładanymi z różnych elementów Metysami?
Ten obcy
W Ameryce Łacińskiej ciągle odczuwalny jest podział na potomków Indian i europejskich imigrantów. „Biali” – „kolorowi”. Mieszkańcy – przybysze. Brazylijski performer Marcelo Evelin wraz z grupą Demolition inc. w swoim projekcie „De repente fica tudo preto de gente” („Nagle wszędzie robi się czarno od ludzi”) eksperymentują z mechanizmami działania tłumu w relacji „my – obcy”. Nadzy i pomalowani czarną farbą artyści ingerują w publiczność. Ocierają się o widzów, dotykają ich. Czasami zbijają się w bezkształtną masę, która rozpędzona wpada w grupki obserwatorów. Grupy i grupki, bo w tłumie czujemy się bezpieczniej, anonimowo. Gdy aktorzy zbliżają się do nich, ludzie odskakują, chowają się, szukają bezpiecznego miejsca, lecz gdy tylko czarna masa oddala się, widzowie momentalnie podążają za nią. Z jednej strony aktorzy wzbudzają lęk swoimi nieprzewidywalnymi zachowaniami, z drugiej zaś hipnotyzują, przyciągają. Trochę jak w XIX-wiecznych gabinetach osobliwości, trochę jak podczas performansu Coco Fusco i Guillermo Gómeza-Peñii „The Couple in the Cage” [1].
La violencia
Powszechność przemocy i jej eskalacja trawią od wewnątrz praktycznie wszystkie państwa Ameryki Łacińskiej. Ofiary przemocy domowej, wojen, karteli narkotykowych czy gwałtów sportretowała Kolumbijka Erika Diettes w projekcie „Sudarios” („Całuny”) . Na kilkunastu czarno-białych całunach nadrukowane są intymne fotografie kobiet, które utraciły bliskich bądź same padły ofiarą przemocy. Z zamkniętymi oczami przywołują bolesne wspomnienia. Projekt pokazywany był w niedużym i nieco zaniedbanym kościele ojców Jezuitów, co w kontekście działalności Zakonu w Ameryce Łacińskiej można analizować na kilku poziomach, od niejednoznacznie ocenianych misji jezuickich dla ludności tubylczej w czasach konkwisty, przez szeroko zakrojoną działalność edukacyjną i społeczną, aż po wybór papieża Franciszka.
Kilkanaście instalacji z ludzkich ciał i przedmiotów, które składają się na obraz świata po upadku – surrealistycznego, erotycznego i abstrakcyjnego – narzucają nową interpretację rzeczywistości, rewidują stosunek do przedmiotu i ciała. | Natalia Napiórkowska
Zupełnie odmienne w formie podejście do tematu przemocy pokazali artyści kolumbijskiego Mapa Teatro. Podstawą dla „Discurso de un hombre docente” („Rozprawy na temat poczciwego człowieka”) jest tekst znaleziony w kieszeni zamordowanego barona narkotykowego – Pablo Escobara. Słowa manifestu „Kolumbijskiego Robin Hooda” wmontowane w wizualizacje i slajdy, przeplatają się z onirycznymi scenami, rapem, ożywionym krzakiem koki i tradycyjnymi, wykonywanymi na żywo, piosenkami. W ten nieco absurdalny sposób artyści pytają o konsekwencje kosztownej i krwawej wojny narkotykowej oraz o możliwe skutki legalizacji narkotyków. Tragikomiczny i nierzadko groteskowy spektakl ma być impulsem do przyjrzenia się tym problemom, nie dając jednak jednoznacznej odpowiedzi, ani zbędnie nie moralizując.
Tragiczne konsekwencje wojny narkotykowej, trwającej w Kolumbii od kilkudziesięciu lat, przedstawiał także prezentowany na Malcie film Jorge Maria Betancura „No hubo tiempo para la tristeza” („Nie było czasu na smutek”). Reżyser poprzez wywiady i relacje cywilnych ofiar tworzy obraz kraju pogrążonego w brutalnym i krwawym konflikcie, którego najczęstszymi ofiarami była ludność cywilna. Celem filmu miało być między innymi zebranie świadectw i historii w ramach programu „¡Basta Ya! Colombia: memorias de guerra y dignidad” („Już dość! Kolumbia: wspomnienia o wojnie i godności”).
Globalny konsumpcjonizm
Celem Idiomu było nie tyle pokazanie „odmienności” teatru latynoamerykańskiego, ale także zwrócenie uwagi na podobieństwa, tematyczne i estetyczne, pomiędzy tym, co dzieje się w Europie, a tym co tworzą artyści w Ameryce Łacińskiej. Krytykę konsumpcjonizmu i powierzchownych relacji międzyludzkich przedstawił argentyński reżyser, Emilio García Wehbi. W przepisanym przez Rodriga Garcíę szekspirowskim „Królu Learze” relacje społeczne i polityczne przedstawione są poprzez akt jedzenia – czystą konsumpcję. Przez całe przedstawienie aktorzy na żywo gotują, a zapach czosnku i przypraw roznosi sie po całej sali. Kulminacją spektaklu jest wielka bitwa o i na jedzenie. García, a za nim Wehbi, łączą cytaty ze sztuk Szekspira i elżbietańskie tańce dworskie z elementami popkultury i punk rockiem. To, co niskie, mieszają z tym co wysokie, poezję ze slangiem i wulgaryzmami. Wszystko składa się na przerażający obraz naszych czasów, w których samotność miesza się z bezwzględnością, brutalność z syntetycznym lukrem, a całość napędzana jest żądzą posiadania.
Także dość katastrofalną wizję rzeczywistości stworzyli Luis Garay i Diego Bianchi. Swój happening/instalację „Under de si” prezentowali w postindustrialnej przestrzeni poznańskiej Starej Rzeźni. Kilkanaście instalacji z ludzkich ciał i przedmiotów, które składają się na obraz świata po upadku – surrealistycznego, erotycznego i abstrakcyjnego – narzucają nową interpretację rzeczywistości, rewidują stosunek do przedmiotu i ciała.
Nowy taniec
W programie tegorocznej Malty poza teatrem (post)dramatycznym znalazło się sporo miejsca na współczesny teatr tańca. Na festiwal zaproszono jedną z najważniejszych współczesnych choreografek: Anne Teresę de Keersmaeker, która przyjechała z trzema spektaklami: „Fase, four movements to the music of Steve Reich”, „Drumming” oraz „Achterland”. Belgijka stworzyła swój własny, niezwykły język tańca – kobiecy, geometryczny, bazujący na codzienności i równowadze z otaczającym ją światem.
Od kilku lat w orbitę festiwalu włączony jest cykl „Stary Browar Nowy Taniec”, w ramach którego prezentowane są najnowsze trendy i eksperymenty w dziedzinie choreografii i teatru tańca. W tym roku swoje choreografie i performansy pokazali między innymi Holender Sjoerd Vreugdenhil, działająca przede wszystkim we Francji Rosalind Crisp, a także Anna Nowicka i Janusz Orlik.
Taniec ma także swoją reprezentację w ramach Idiomu. Rodrigo García zaprosił na festiwal pochodzącą z Argentyny, a działającą w Meksyku, Tanię Solomonoff ze spektaklem „Madera” („Drewno”). Ze zbieranych po śmietnikach i placach budowy desek i kawałków drewna powstaje świat, który po chwili ulega zniszczeniu, aby na nowo zostać odbudowanym. Zamknięte koło. Solomonoff odwołuje się do własnych doświadczeń, związanych z tułaczką po opuszczeniu Argentyny w latach 70., licznymi przeprowadzkami oraz ciągłym oswajaniem przestrzeni.
Solidarność pod Golgotą
Konflikt, który powstał wkoło spektaklu „Golgota Picnic” Rodriga Garcíi, zdominował cały festiwal i przysłonił pozostałe punkty programu. Odwołanie spektaklu argentyńskiego reżysera, które zostało wymuszone groźbą użycia siły, ma symboliczny wydźwięk, nie tylko w kontekście tegorocznych obchodów 25-lecia wolnej Polski, ale również historii relacji Ameryki Łacińskiej i Europy.
Artyści, w ramach solidarności z Garcíą, napisali list otwarty, który został opublikowany na stronie internetowej Festiwalu. Określili w nim zastraszanie i zagrożenie przemocą „zamachem na polską i europejską demokrację, oznaką zacofania, łamaniem praw ludzkich i pogwałceniem wolności słowa”. Wszystkie tytuły zmieniono na „Golgota Picnic/oryginalny tytuł spektaklu”. Wszyscy są „Golgotą”, wszyscy zostali ocenzurowani. Podczas swoich spektakli artyści czytali manifesty, listy otwarte, bądź wplatali odniesienia do spektaklu kuratora. Czego jednak nie pozwolono powiedzieć Garcíi? „Nie mogę wprowadzić więcej obsceniczności, ponieważ byście mnie wyśmieli, powiedzielibyście: już to umiemy. / Nie mogę nauczyć was niszczyć miast i całych nacji, nie mogę nauczyć was technik dokonywania holokaustu:już wy to uczyniliście”.
Choć starano się zakłócić przebieg Malty – i trzeba przyznać, że w pewnym stopniu się to udało – na te trzy festiwalowe tygodnie przerzucono pomost między „nowym” a „starym” światem. Dziesiątki spektakli, koncertów, filmów, warsztatów i spotkań. Wszystko, aby choć na chwilę się wymieszać, spotkać i zaciekawić sobą nawzajem.
Przypis:
[1] Performans pokazywany był w latach 1992-1994 w różnych miastach na świecie. Artyści przez kilka dni zamknięci byli w klatce jako przedstawiciele nowoodkrytego plemienia Guatinauis. Śpiewali „tradycyjne” pieśni, opowiadali legendy we własnym języku. Tworząc podział na „obcego” za prętami klatki i obserwatorów; wywołali schematy działania, które przypominały sposób zachowania się publiczności na wystawach kolonialnych – wyrażanie zainteresowania połączonego ze strachem czy częściowego współczucia, ale także agresji i poczucia dominacji (np. seksualnej).
Wydarzenie:
Malta Festival Poznań 2014, 09-29 czerwca 2014 r.