Z tego względu odwołanie prof. Chazana ze stanowiska dyrektora placówki uważam za słuszne – zamiast znaleźć rozwiązanie, nadużył stanowiska i władzy, złamał obowiązujące przepisy oraz naraził budżet państwa na straty. Szpital musi dziś zapłacić 70 tys. złotych kary, a niewykluczone, że w wyniku procesu wytoczonego przez pacjentkę będzie musiał zapłacić jeszcze więcej. Ponadto, prawo stanowione nie może być lekceważone w imię „prawa Bożego” – tak jest tylko w teokracjach. W Polsce obowiązuje konkordat i rozdział państwa od Kościoła.

Prawo stanowione nie może być lekceważone w imię „prawa Bożego” – tak jest tylko w teokracjach. W Polsce obowiązuje konkordat i rozdział państwa od Kościoła. | Agnieszka Kozłowska-Rajewicz

Czy będąc wierzącym katolikiem, Chazan miał prawo utrudniać postawienie diagnozy, zwlekać z informowaniem pacjentki o rzeczywistym stanie płodu i możliwości dokonania aborcji? Oczywiście, że nie. Wykorzystał swoje stanowisko i wiedzę, aby postąpić zgodnie ze swoim sumieniem. Ignorował przy tym prawo pacjentki do postąpienia zgodnie z własnym sumieniem oraz – przede wszystkim – prawo medyczne. A ono mówi wyraźnie, że lekarz może powołać się na klauzulę sumienia, pod warunkiem, że wskaże pacjentce innego lekarza. Z innych przepisów prawnych wynika, że lekarz ma obowiązek swoją odmowę wpisać do dokumentacji medycznej i uzasadnić, a także wyczerpująco, zrozumiale i na czas informować pacjentkę o jej stanie zdrowia, przedstawiając możliwe sposoby postępowania medycznego wraz z konsekwencjami.

Ilu_3
Ilustracja: Justyna Krzywicka

O tym, który scenariusz postępowania wybrać, dziś decyduje pacjent. I nawet jeśli opowiada się za rozwiązaniem, które według lekarza nie jest optymalne, i tak należy uszanować jego wybór. Zasada autonomii pacjenta mówi jasno, że o życiu i zdrowiu człowieka decyduje on sam. Lekarz doradza, informuje, wykonuje zabiegi, ale nie może „dla dobra pacjenta” podejmować decyzji bez jego wiedzy i zgody, a już tym bardziej – przeciw niemu. Taki paternalizm, traktowanie chorego jak dziecka, któremu nie mówi się wszystkiego, za które podejmuje się decyzje, dziś jest nie tylko anachroniczne, ale po prostu niezgodne z prawem. Niestety wciąż mamy z nim do czynienia.

Także klauzula sumienia jest obecnie nadużywana i stosowana błędnie. Powołując się na nią, lekarze notorycznie odmawiają wpisania swojej decyzji do dokumentacji medycznej i wskazania innego specjalisty, choć zgodnie z ustawą powinni to robić. Można to zrozumieć – lekarze nie są jasnowidzami, mogą nie wiedzieć kogo wskazać, a poza tym samo wskazanie kłóci się z ich sumieniem. Mają więc do wyboru: postąpić zgodnie z własnymi przekonaniami i powołać się na klauzulę w sposób wadliwy lub nie powołać się na nią i postąpić wbrew wyznawanym normom moralnym. Oba rozwiązania są złe, a fakt, że taki konflikt występuje, świadczy o wadliwości ustawy. Mamy przepis, który w praktyce jest niewykonalny.

Zasada autonomii pacjenta mówi jasno, że o życiu i zdrowiu człowieka decyduje on sam. Lekarz nie może „dla dobra pacjenta” podejmować decyzji bez jego wiedzy i zgody. | Agnieszka Kozłowska-Rajewicz

Dlatego podczas zeszłorocznego Kongresu Kobiet zaproponowałam zmianę przepisu w ustawie o zawodzie lekarza, gdzie zawarto prawną definicję klauzuli sumienia. Chciałam, aby lekarz powołujący się na klauzulę nie musiał wskazywać innego lekarza, tylko zgłaszał fakt swojej odmowy do zarządzających podmiotem leczniczym. Wskazanie innego specjalisty byłoby obowiązkiem administracji szpitala lub przychodni, a nie lekarza prowadzącego. Podmiot leczniczy, podpisując kontrakt z NFZ, zobowiązuje się przecież do świadczenia określonego zakresu usług i nie może odmówić wykonania zabiegu. Powinien więc zatrudnić takich lekarzy, aby zagwarantować sobie wykonanie wszystkich świadczeń. Nie ma potrzeby publikować nazwisk lekarzy korzystających i niekorzystających z klauzuli, otwierać „polskiego piekiełka” – wystarczy, że administracja placówki będzie dysponowała odpowiednią informacją i w odpowiednim czasie przekaże ją pacjentce.

Moją propozycję ponad rok temu przekazałam do Ministerstwa Zdrowia, a minister zajął się opracowaniem jej szczegółów. Już wówczas było wiadomo, że zbliżone stanowisko ma Naczelna Rada Lekarska, a wkrótce potem podobny pomysł zgłosiła Rzecznik Praw Obywatelskich. Nie wiem, dlaczego nowelizacja nie jest jeszcze gotowa, ale wierzę, że przy tak szerokim poparciu minister zdrowia szybko zakończy procedowanie i prześle projekt zmiany ustawy do Sejmu. Ta nowelizacja jest bardzo potrzebna. Jej wprowadzenie zlikwidowałoby część problemów, dziś nierozwiązywalnych, związanych z konfliktem między ograniczonym, ale przecież legalnym dostępem do aborcji w wybranych sytuacjach, a prawem do odmowy wykonania tego zabiegu w związku z wyznawanym światopoglądem.

Rozwiązanie tej sprawy to także kwestia autorytetu państwa. Państwo jest o tyle silne i potrzebne, o ile może wyegzekwować przestrzeganie prawa – reguł, na które wspólnie umawiamy się jako społeczeństwo. Dlatego wszyscy, którzy reprezentują państwo, muszą być wyjątkowo na zasady te uwrażliwieni i szczególnie silnie zobligowani do ich przestrzegania.