Niezależnie od tego, po której stronie się opowiemy w tej dyskusji, zawsze możemy mieć wrażenie, że jest to strona moralnie właściwa. A skoro tak, to można adwersarzom – często wyimaginowanym – zarzucać, a to kompletny brak sumienia, a to nieuleczalną moralną tępotę. Ponieważ jest to w istocie jeden i ten sam zarzut, nie należy spodziewać się złagodzenia tonu dyskusji jeszcze przez długi czas. A szkoda, bo gdyby spojrzeć na tę sprawę w odrobinę szerszym kontekście, przyniosłoby to uczestnikom ostrych wymian zdań nieco dystansu i – być może – zalążek systemowego rozwiązania konfliktu.
Przypomnijmy: moralne larum i okrzyki o dwóch obozach rozrywających Polskę podnosiły się kilkakrotnie tylko w ostatnim czasie. Dwa lata temu stoczyliśmy gwałtowną dyskusję o dopuszczalność i refundację zabiegów in vitro. Z jednej strony mówiono wtedy o „mrożeniu dzieci”, z drugiej – o niezrozumieniu dla ludzkiego „prawa do szczęścia”. Później przyszła sprawa związków partnerskich i znów rozgorzały kłótnie między rzekomymi zwolennikami „cywilizacji życia” i obrońcami „cywilizacji śmierci”. Podobne zaognione debaty przetaczały się jeszcze kilka lat temu w różnych krajach – od USA przez Belgię aż po Niemcy. Ostatnio klauzula sumienia była zresztą przedmiotem burzliwej debaty przed wydaniem Rezolucji Rady Europy w 2010 r. Zgromadzenie Parlamentarne 7 października 2010 r. przyjęło dokument nr 1763, zatytułowany: „Prawo do sprzeciwu sumienia w ramach legalnej opieki medycznej”. Podkreślono w nim prawo pracowników i placówek służby zdrowia do odmowy wykonania lub udzielenia pomocy w przeprowadzeniu aborcji, poronienia, eutanazji lub jakichkolwiek działań, które mogłyby spowodować śmierć zarodka lub płodu ludzkiego.
Profesor Chazan mówi o sobie, że niegdyś przeprowadzał zabiegi aborcji, a z czasem radykalnie zmienił poglądy. W Polsce powinno być miejsce dla Chazana o poglądach nr 1 i dla Chazana o poglądach nr 2. | Karolina Wigura
Tematy związane ze społecznie akceptowanymi sposobami współżycia płciowego oraz poczęciem dzieci nie tylko w Polsce, ale dosłownie w każdej ludzkiej kulturze ogniskują najważniejsze zasady związane z tym, co wolno, a czego nie, co jest zdrowe, a co nie, co jest czyste, co nieczyste, co odróżnia nas od innych i – nawet – co odróżnia nas od świata zwierząt. Ale także, w bardzo zindywidualizowanym i postsekularnym świecie, w którym żyjemy, przed każdym państwem stoi ogromne wyzwanie ustalania reguł życia razem. Reguł, dodajmy, także dla tych jednostek, których poglądy etyczne ewoluują. Wcale nie oznacza to wykpiwanego postmodernistycznego supermarketu z wartościami. Może chodzić o namysł nad zebranymi w życiu doświadczeniami. Przykładem choćby sam profesor Chazan, który mówi o sobie, że niegdyś przeprowadzał zabiegi aborcji, a z czasem radykalnie zmienił poglądy. W Polsce powinno być miejsce dla Chazana o poglądach nr 1 i dla Chazana o poglądach nr 2.
Czyja decyzja?
W dyskusji na temat profesora Chazana dominuje argumentacja ad personam. Z jednej strony, dowiadujemy się, że Chazan odbywa „medialne pielgrzymki po mediach”, albo że osoby o przekonaniach konserwatywno-katolickich są po prostu „niezdolne do słuchania racjonalnych argumentów” (czytaj: głupie). Z drugiej strony, przeciwnicy aborcji pokazują zdjęcia zakrwawionych i pociętych płodów, piszą, że zabiegi in vitro prowadzą do produkowania uszkodzonych dzieci, które potem są zabijane w łonach matek (portal Wpolityce.pl) oraz że polskie prawo nie ma sumienia (jak stwierdził pewien mój znajomy na Facebooku). Poziom niektórych wypowiedzi jest tak niski, że nie nadaje się do komentowania (jak choćby rozważania, czy posłanka Senyszyn ma więcej czy mniej mózgu od dziecka, które urodziło się w wyniku odmowy wykonania zabiegu aborcji przez prof. Chazana). Dyskusja jest też zdominowana przez głosy pochodzące od mężczyzn.
W tej sytuacji trudno o głębszy wspólny namysł i kompromis. W dodatku nastąpiło pomieszanie wielu porządków. Zamiast o konkretnej sprawie profesora Chazana, jego pacjentki i chorego dziecka, rozmawia się o wszystkim na raz. W tej sprawie zaś chodzi o jedną dramatyczną sprawę. Chodzi o klincz sumień i sytuacji życiowej: 1) matki dziecka, które urodzi się bardzo chore i 2) lekarza, który dokonał badania, odmówił aborcji oraz nie skierował matki do innego ginekologa-położnika wbrew temu, co głosi w polskim prawie klauzula sumienia. Mamy tu także do czynienia z klinczem prawa matki do tego, by przeprowadzić aborcję zgodnie z obowiązującą ustawą i prawa lekarza, by nie przeprowadzać zabiegu aborcji, skoro jest to niezgodne z jego sumieniem.
Nie ma tu mowy – dodajmy, na marginesie ważnego artykułu Wojciecha Sadurskiego, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” – o nieposłuszeństwie obywatelskim ze strony profesora Chazana. Sadurski jest podobnego zdania, dodam jednak do jego rozumowania jeszcze jeden argument. Nieposłuszeństwo obywatelskie ma to do siebie, że osoba dopuszczająca się go, przyjmuje na siebie (czasem też na swoich bliskich) skutki złamania prawa. Profesor Chazan poniósł oczywiście konsekwencje swoich działań – został usunięty ze stanowiska, być może teraz zajmie się nim prokuratura. Ale jego działania miały jeszcze inny skutek, dotyczący kobiety, która była z chorym dzieckiem w ciąży. Chazan dokonał decyzji moralnej za obcą osobę. Pozbawił ją zasadniczego uprawnienia, jakie ma ona jako pełnoprawny podmiot moralny. Warto wspomnieć swoją drogą, że w wyniku jego decyzji pozostały i inne ślady – ze względu na duży obwód głowy u noworodka u pacjentki przeprowadzono cesarskie cięcie, operację być może nie bez znaczenia dla przyszłych możliwości tej kobiety do zajścia w ciążę, zdrowia fizycznego itd.
Profesor Chazan dokonał decyzji moralnej za inną osobę. Pozbawił ją zasadniczego uprawnienia, jakie ma ona jako pełnoprawny podmiot moralny. | Karolina Wigura
Kompromis może nieść ze sobą jedynie sytuacja, w której strony zaangażowane w ten spór zgodziły się we sobą co do punktu wyjścia. Uważam, że nie jest to niemożliwe. Nie jest tak, że osoby o poglądach bardziej liberalnych uważają, że zarodek, a potem płód, chory czy zdrowy, po prostu nie jest człowiekiem i że można beztrosko skrócić jego życie. Przy odrobinie dobrej woli możemy, jak sądzę, zgodzić się ze sobą, iż wszystkie decyzje dotyczące ludzkich zarodków czy płodów są decyzjami najwyższej wagi, dotyczącymi ludzkiego życia. I że z tego powodu przy ich podejmowaniu konieczny jest głęboki namysł i świadomość, że decyzja o skróceniu ludzkiego życia, nawet w okresie zarodkowym, jest zawsze decyzją godną najszczerszego ubolewania.
Kilka słów o procedurach
Jeśli przyjmiemy taki punkt zgodności, dalszym krokiem musi być stwierdzenie, że dyskusja o wnioskach ze sprawy profesora Chazana musi odbywać się nie na poziomie sumienia, nie ustaw, ale odpowiednich procedur. Stwierdzenia, że lekarze, którzy ze względu na przekonania nie chcą brać udziału we wszystkich procedurach medycznych – w szczególności tych związanych z prokreacją i ciążą – nie powinni pracować w tym zawodzie, zaogniają tylko dyskusję. Należy zadbać natomiast o to, by został stworzony dla pacjentów przejrzysty system, w którym, jeśli jeden lekarz odmawia wykonania badań prenatalnych lub zabiegu aborcji, można zasięgnąć opinii innego specjalisty. Być może lekarze mogliby deklarować na potrzeby tych procedur swoje przekonania, aby pacjent z góry wiedział, z jakim lekarzem chce mieć kontakt i odpowiedzialność wskazania tego lekarza nie spadała na ginekologa-położnika, niechcącego mieć nic wspólnego z wykonaniem zabiegu aborcji. Tak czy inaczej, skoro już godzimy się raz na daną procedurę, to nie po to, by przy pierwszej trudnej sprawie wywrócić stolik i stwierdzić, że nie chcemy mieć z tą grą nic wspólnego.
Być może w tak sformułowanym systemie nie byłoby konieczności zmiany klauzuli sumienia – o którym to rozwiązaniu ostatnio mówiono. Krótki przegląd przykładów z innych państw daje wyobrażenie o tym, że klauzule sumienia różnią się w zależności od państwa, w którym występują. Nie należy jednak spodziewać się, że dyskusje nawet nad procedurami odbędą się w spokojnej atmosferze. Chodzi przecież o spór dotyczący samych granic życia.