Polska Konstytucja w art. 38 przewiduje ochronę życia. Nic nie mówi natomiast (i to jest celowa formuła) o tym, kiedy to życie powstaje, a więc i od kiedy korzysta się z ochrony prawa. Integryści pro life mocno za ten brak Konstytucję krytykowali już w 1997 r. Obecnie jak widać zmienili front, skoro twierdzą (bezpodstawnie), że Konstytucja chroni życie od momentu poczęcia. I z tego koniunkturalnie zmienionego punktu widzenia krytykują inne istniejące ustawy.
Tymczasem obecne prawo przewiduje:
Dla lekarza – klauzulę sumienia. To dodatkowa gwarancja pozwalająca ze względu na własne sumienie odmówić wykonania tego, co skądinąd dozwolone w prawie i zarazem objęte konstytucyjnym prawem pacjentki. Klauzula nie ogranicza wolności sumienia lekarza, ani jej nie niweczy (jak twierdzą integryści), lecz określa warunki korzystania z niej. Na to zezwala art. 9 ust. 2 Konwencji Europejskiej o Podstawowych Wolnościach i Prawach Człowieka. Klauzuli sumienia nie wolno także – do czego nawołują niektórzy politycy o radykalnie przeciwnych poglądach – całkowicie wyeliminować, bo na to nie zezwala art. 10 karty Praw Podstawowych i inne akty międzynarodowe. Krótko mówiąc, klauzula zezwala lekarzowi na bezkarne nieposłuszeństwo wobec obowiązującego i demokratycznie ustanowionego prawa (legalna aborcja), pod warunkiem spełnienia obowiązku informacyjnego (wskazania miejsca, gdzie zabiegu można dokonać).
Dla pacjentki – art. 68 Konstytucji, który mówi o równym prawie każdego do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Profesor Andrzej Zoll, dziś broniący decyzji prof. Chazana, nie wahał się poświadczyć istnienia prawa kobiety do aborcji własnym podpisem. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, K 26/96 z dnia 28 maja 1997 r. wyraźnie mówi, że ustawodawca „ustanowił po stronie kobiety ciężarnej roszczenie (prawo) do przerwania ciąży, którego adresatem są publiczne zakłady opieki zdrowotnej”.
Co z prawami dziecka, pytają integryści. W prawie obowiązującym, w granicach prawnie dopuszczalnej aborcji płód nie podlega ochronie prawa. To jest oddane sumieniu matki. Matki, nie lekarza. Ten ostatni ma się troszczyć o własne sumienie.
I klauzula sumienia lekarza, i prawo kobiety do legalnego zabiegu oparte są na poszanowaniu praw obu stron. Tak samo dobre jest sumienie lekarza, jak i kobiety, która dokonanie legalnej aborcji uważa za zgodne z własnym sumieniem.
Czego nam brak? Konsekwencji i skrupulatności w przestrzeganiu obowiązującego prawa. Czy je zmieniać? Nie ma takiej potrzeby. | Ewa Łętowska
Tę równość podkreśla preambuła Konstytucji, traktując jednakowo „zarówno wierzących w Boga (…) jak i nie podzielających tej wiary”. Polskie prawo musi być dostatecznie pojemne, aby uwzględnić różne sumienia indywidualne. A mechanizm równowagi wyznaczają obowiązujące przepisy. Gdyby było inaczej, całe obowiązujące prawo byłoby opatrzone dodatkowym warunkiem: zgodności z sumieniem każdego, zależnie od wyznawanych wartości. Raz katolik, raz muzułmanin, raz żyd, raz wojujący ateista. Skutkiem tego byłaby wojna wszystkich ze wszystkimi, a zwycięzcą byłby ten, kto swoje przekonania może wesprzeć siłą.
Król belgijski Baudouin, nie chcąc w 1990 r. podpisać ustawy liberalizującej prawo antyaborcyjne, złożył urząd, by po kilku dniach nań powrócić. Nie przeciwstawiał jednak własnych poglądów demokratycznie wyrażonej woli belgijskiego parlamentu. I nie twierdził, że wola parlamentu powinna być zgodna z jego sumieniem.
Obowiązujące prawo można zmieniać, ale póki obowiązuje, trzeba go przestrzegać. I nie należy, zwłaszcza pełniąc funkcję publiczną, dezinformować. Legalna aborcja nie jest kontratypem zabójstwa, jak twierdzi urzędujący wiceminister sprawiedliwości. Naruszeniem prawa i obowiązków funkcjonariuszy samorządowych jest za to tolerowanie placówek ochrony zdrowia korzystających z funduszy publicznych i głoszących sabotaż ustawodawstwa. No, ale naszym politykom próżno wskazywać przykład belgijskiego króla.
Zgłaszanie postulatów zmiany prawa, choć medialnie chwytliwe, nie rozwiązuje problemu. Nowe prawo będzie podważane i nie zostanie dopilnowane, jeżeli zabraknie uczciwości i rzetelności w jego wykonywaniu.| Ewa Łętowska
W Polsce z niedbalstwa i oportunizmu patrzy się przez palce na wypadki nieposłuszeństwa prawu – na podejmowanie niezgodnych z przepisami uchwał, co do statutu szpitala; na obejmowanie klauzulą zawarowaną dla indywidualnego lekarza całych szpitali; na przewlekanie decyzji i badań, aby minął termin dopuszczający możliwość skorzystania z prawa do aborcji. Gdy zaś dochodzi do skandalu, jak ostatnio, egzekucję prawa uznaje się za „groźny precedens dla wolności sumienia”. Można oczywiście dążyć do zmiany prawa. Ale nie należy fałszywie nazywać „precedensem naruszania wolności sumienia” tego, co jest tylko równoważeniem przez prawo różnych interesów i sumień, przy pomocy mechanizmu i granic zapisanych w Konstytucji i ustawach.
Czego nam brak? Konsekwencji i skrupulatności w przestrzeganiu obowiązującego prawa. Czy je zmieniać? Nie ma takiej potrzeby. Nawet obecnie korzystający z klauzuli lekarz nie musi sam wskazywać miejsca dokonywania zabiegów, na jakie się nie godzi. Może to zrobić administracja jego placówki. Ale wtedy taki lekarz nie może pełnić funkcji dyrektora szpitala. A NFZ nie może zawierać kontraktów na pełen zakres świadczeń zdrowotnych, jeśli z racji zatrudniania lekarzy korzystających z klauzuli, tych świadczeń nie ma kto wykonać. Nikt nie zakazuje w obecnym stanie prawnym, aby NFZ w ramach treści kontraktu zadbał o stosowne postanowienia. Nie trzeba do tego zmiany prawa.
Pilnować tego, co jest i nie udawać, że nie widzi się sabotażu – to wskazówka na przyszłość. Zgłaszanie postulatów zmiany prawa, choć medialnie chwytliwe, nie rozwiązuje problemu. Nowe prawo będzie podważane i nie zostanie dopilnowane, jeżeli zabraknie uczciwości i rzetelności w jego wykonywaniu. A z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie. Za często postulaty „zmieńmy prawo” są tylko atrapą aktywności, przykrywką dla niewykonywania tego, co i tak w prawie już jest.