Jest ich dwóch – niepokornych wobec polskiego prawa przedstawicieli instytucji publicznych, którzy mieli odwagę sprzeciwić się niesprawiedliwym regulacjom w imię wyższych wartości.

Pierwszy, Krzysztof Olkowicz, dyrektor więziennictwa w Koszalinie, uwolnił schizofrenika, który ukradł wafelek za 99 groszy, wpłacając grzywnę 40 zł. I został ukarany przez sąd za podżeganie do popełnienia wykroczenia. Nieposłuszeństwo wobec prawa i samowolka podyktowana obroną człowieka przed absurdami wymiaru sprawiedliwości oraz ślepym legalizmem zostały słusznie napiętnowane przez sam system. I chociaż czyn płk. Olkowicza uznać można za dowód empatii iście chrześcijańskiej, jednak to nie on zasłużył na miano męczennika za sprawę. Może dlatego, że człowiek, którego bronił – chociaż był biedny, chory i opuszczony – ale… już dawno temu narodzony?

Nowym męczennikiem za chrześcijańskie wartości został prof. Bogdan Chazan. Lekarz ten odmówił kobiecie przeprowadzenia legalnej aborcji i zmusił do urodzenia dziecka, które zmarło wkrótce po porodzie. Jako dyrektor szpitala odmówił (w imieniu całej instytucji) przeprowadzenia zabiegu z uwagi na konflikt sumienia (własnego, bo przecież nie instytucjonalnego). Nie wskazał też placówki, gdzie taki zabieg kobieta mogłaby wykonać. Stało się więc to, za co rząd polski już trzykrotnie został ukarany przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.

Pręgierz Trybunału

Trybunał w Strasburgu wielokrotnie wstrzymywał się od oceny zgodności restrykcyjnego prawa aborcyjnego w danym kraju z Europejską Konwencją Praw Człowieka (vide: wyroki A.B.C. przeciwko Irlandii czy Alicja Tysiąc przeciwko Polsce). Trybunał ocenia tylko, czy obowiązujące prawa są rzeczywiście przestrzegane. I w Polsce ewidentnie są one łamane.

W Polsce toleruje się – za wyraźnym przyzwoleniem rządzących i pod dyktando Kościoła – systematyczne łamanie istniejącego prawa i rażące pozbawianie kobiet resztek praw reprodukcyjnych. | Magdalena Grzyb

W sprawie Alicji Tysiąc Polska nie zapewniła kobiecie prawa do aborcji w sytuacji, gdy ciąża stanowiła poważne zagrożenie dla jej zdrowia. W sprawie R.R. kobiecie odmówiono przeprowadzenia badań prenatalnych, które mogłyby stwierdzić wadę genetyczną płodu. Lekarze uznali wówczas, że wydanie zgody na takie badania oznacza akceptację przeprowadzenia aborcji. Kobieta urodziła dziecko z wadą genetyczną. Ostatni wyrok – P. i S. z 2012r. – dotyczył 14-letniej dziewczyny, której ciąża była wynikiem przestępstwa i której również odmawiano prawa do przerwania ciąży. Całej sytuacji towarzyszyła medialna nagonka na ofiarę i jej matkę. Kobiety były nękane przez przeciwników aborcji i zmuszane do rozmowy z księdzem w szpitalu. Matce dziewczyny kazano podpisać oświadczenie, w którym stwierdzała, że aborcja może spowodować śmierć córki. W końcu dziewczynkę umieszczono w ośrodku dla nieletnich, by odizolować ją od bliskich, którzy mieli rzekomo wpływać na jej decyzję. Matka nastolatki za to stanęła przed sądem rodzinnym, mającym pozbawić ją praw rodzicielskich. Cały system: służba zdrowia, władza sądownicza, media i Kościół katolicki sprzysiągł się, by odwieść 14-letnią dziewczynkę od przerwania ciąży.

We wszystkich tych przypadkach Trybunał w Strasburgu, oprócz stwierdzenia naruszenia Konwencji przez władze naszego kraju oraz przyznania oskarżającym odszkodowania, nakładał na Polskę obowiązek stworzenia skutecznych procedur oraz środków prawnych pozwalających kobietom korzystać z przyznanych im praw. Środki takie powinny obejmować przede wszystkim możliwość odwołania się od negatywnej decyzji lekarzy oraz brać pod uwagę upływ czasu, który stanowi czynnik krytyczny w sprawach o przerwanie ciąży.

W wyrokach w sprawach R.R. oraz P. i S. Trybunał odniósł się też do tzw. konfliktu sumienia. Jasno i wyraźnie wskazał na konieczność organizacji służby zdrowia w sposób, który by zapobiegał sytuacjom, w których powoływanie się na klauzulę sumienia przez lekarzy i innych pracowników służby zdrowia utrudnia lub zamyka pacjentom dostęp do usług medycznych. Do zabiegów, do których mają pełne prawo zgodnie z obowiązującymi przepisami (R.R.§206 oraz P. i S.§106).

Państwo istniejące (nie tylko) w teorii

Mając w pamięci stanowisko Trybunału wobec bioetycznych sporów III RP, warto postawić następujące pytanie: dlaczego państwo polskie nie przestrzega praw, które samo ustanowiło i za których łamanie płaci setki tysięcy euro? Odpowiedź na to pytanie nie dotyczy prawa do aborcji, prawa naturalnego, deklaracji wiary i klauzuli sumienia. Diagnoza ta nie jest też oceną męczennika za wiarę, na jakiego kreuje się prof. Chazan.

Problem dotyczy niekonsekwencji przestrzegania prawa w Polsce, paradoksalnego zbiegu oportunizmu, fundamentalizmu i braku wyobraźni społecznej. Z jednej strony karze się funkcjonariuszy państwowych, który nie wykazują się ślepym legalizmem i starają się reagować na oczywiste absurdy w imię humanizmu i zdrowego rozsądku. Z drugiej jednak strony, toleruje się – za wyraźnym przyzwoleniem rządzących i pod dyktando Kościoła – systematyczne łamanie istniejącego prawa i rażące pozbawianie kobiet resztek praw reprodukcyjnych, zasad, które usankcjonował ustawodawca i na które „wyraził zgodę” sam Kościół w umowie konkordatowej. Upór środowisk klerykalnych oraz presja, którą wywierają na rządzących Polską, może tylko potwierdzać kryzys, w jakim obecnie znajduje się instytucja Kościoła.

A zatem nie jest do końca prawdą to, o czym mówił minister Bartłomiej Sienkiewicz: że państwo polskie istnieje teoretycznie, funkcjonuje tylko poszczególnymi swoimi fragmentami. Gdy idzie o odmawianie ochrony praw człowieka i wolności w imię spełniania roszczeń Kościoła katolickiego, aparat państwowy doskonale rozumie, że stanowi całość i potrafi konsekwentnie działać – naruszając przy tym prawa obywateli!