Oddychanie jest zjawiskiem tak oczywistym, rutynowym i naturalnym, że staje się jedynie bezbarwnym tłem dla wszystkich zmysłowych wrażeń. Niedoceniane, spychane na margines codziennych doświadczeń, jest jedną z najważniejszych czynności fizjologicznych ludzkiego organizmu, świadczącą o jego żywotności. Oddech wyraża aktualną kondycję ciała – określa jego emocje, samopoczucie i nastrój. Przyspieszony, chrapliwy może oznaczać podniecenie, zmęczenie, zdenerwowanie lub chorobę. Miarowy, spokojny i regularny świadczy o zdrowiu, rozleniwieniu czy medytacyjnym zamyśleniu. Słabnący i płytki jest przeczuciem nieuchronnie zbliżającej się śmierci. Natomiast obecność obcego, innego oddechu subtelnie głaszczącego skórę sprzyja dialektycznej intymności, łączącej w sobie zarówno bezpieczną bliskość, jak i przemoc. Innymi słowy, oddech jest wszystkim tym, czym jest człowiek. Ta naturalna jego umiejętność stanowi jeden z najważniejszych elementów taoizmu. Czuang-tsy stwierdził, że zwyczajny ludzki oddech odbywa się poprzez gardło, a święty przez całe ciało [1]. Taoistyczne teksty obfitują w metody, które uczą, jak „karmić powietrzem ciało”, zatrzymując je i prowadząc do wszystkich jego części, ponieważ wierzono, że ten, kto potrafi wstrzymać pochłanianie powietrza przez czas tysiąca oddechów, może stać się nieśmiertelnym [2].
Czy tę fizjologiczną czynność można rozpatrywać w kategorii poznawczego zmysłu, będącego sumą pozostałych wrażeń, takich jak widzenie, słyszenie, dotykanie, wąchanie i smakowanie? Lygia Clark udowadnia, że tak. Retrospektywną wystawę brazylijskiej malarki, rzeźbiarki oraz twórczyni instalacji można właśnie oglądać w nowojorskiej MoMie. „Lygia Clark: The Abandonment of Art, 1948–1988” to przegląd niemal całego dorobku twórczego tej niezwykłej artystki, która prowadziła psychoanalityczne terapie za pomocą swojej sztuki, próbując odzyskać własną cielesność, będącą pod nieustannym obstrzałem ludzkiego spojrzenia. Ekspozycja została podzielona na trzy części, która składa się między innymi z obrazów, instalacji, a także specjalnie przygotowanej przestrzeni, w której można za pomocą sensorycznych masek Clark przeżyć prawdziwą, zmysłową przygodę, w której główną rolę odgrywa wspomniany wcześniej oddech, a także dotyk.
We władzy zmysłów
Pierwszą odsłonę wystawy otwierają obrazy Clark, która w swoich malarskich działaniach inspirowała się dokonaniami europejskiej awangardy. Jej geometryczne kompozycje, które nazywała „modulacjami przestrzennymi”, tworzą pewnego rodzaju formy 2D ze spłaszczonych pudełek. Krytycy i historycy sztuki w jej obrazach z końca lat 40. i połowy lat 50. dostrzegają wpływy Paula Klee, Władimira Tatlina i przede wszystkim Pieta Mondriana. Rozwinięciem jej geometrycznych poszukiwań staje się cykl „Bichos” („Robactwo”), który można oglądać w kolejnej przestrzeni galerii. Odsłona ta składa się z 50 trójwymiarowych rzeźb wykonanych ze stali nierdzewnej, złotej patyny, brązu oraz metalu. Swoją formą przypominają one wzniesienia, którymi można dowolnie manipulować – to sprawdzian z teorii widzenia przestrzeni i modulowania jej na swój własny sposób. Prezentowane na wystawie rzeźby przyjmują bardzo zmysłowy charakter – sprawiają wrażenie poruszanych przez powietrze, kuszą, aby je dotykać i dowolnie przestawiać. Jednakże z czasem Lygia Clark rezygnuje z geometrycznych form i przenosi swoje artystyczne zainteresowania na psychoanalizę. Przedmiotem jej badań staje się ludzkie ciało. Doskonale to przejście ukazuje kolejna cześć wystawy. Działania artystki zostały od lat 60. ubiegłego wieku zdominowane przez tzw. „autostrukturalizację”, autorską metodę terapii, opierającej się na zasadzie odczuwania dotyku przez człowieka. Artystka zaczęła tworzyć obiekty – worki, kamienie, chustki i poduszki, którymi okrywała ciała swoich pacjentów zdecydowanych na podjęcie artystycznej terapii, umożliwiającej nawiązanie głębokiego kontaktu z własną cielesnością. Jej seanse opierały się głównie na sensorycznych doświadczeniach – Clark masowała ciało swojego pacjenta, potem umieszczała w jego dłoni kamień owinięty tekstylną siatką własnego projektu [3]. Następnie przykładała do jego uszu muszle, które miały przywołać szum morza, by potem spokojnie przejść do masażu specjalnie zaprojektowanymi poduszkami o różnej twardości [4]. Po chwili otulała ciało materacem ze styropianowych kuleczek, a poduszkami zaczęła wypełniać jego puste przestrzenie.
„Kilka niezwykłych konstrukcji, m.in. piłeczkowo-pończoszanych i siatkowo-kamykowych, ląduje na ciele (…). Czarna, gumowa rurka (…) imituje dźwięk urywanego, niespokojnego oddechu. W końcu nakrywa pacjenta kocem, siada za jego głową i wysłuchuje wrażeń. Na koniec delikatnie przekręca i masuje głowę, podczas gdy ten dokonuje wyboru zachowania zaproponowanego mu w celach destrukcji nadmuchanego woreczka” – tak terapię artystki opisuje Katarzyna Tomczak-Wysocka. Czy autostrukturalizacja – autorska terapia Clark przyczyniała się do jakiejkolwiek poprawy stanu psychicznego pacjenta? Trudno jednoznacznie stwierdzić, choć ten sposób uprawiania sztuki zwraca uwagę widzów na zmysł dotyku, który został sprowadzony do tematu tabu. W akcie dotykania kryje się zarówno dialektyka przemocy, jak i wstydliwej intymności. Dotyk może budzić przerażenie, wstręt, a także sprzyjać bliskości oraz seksualnemu podnieceniu. Clark dąży do wyzwolenia naturalnych, ludzkich instynktów stłamszonych przez kulturę. Jak podkreśla Bogdan Banasiak, ciało zanurzone w „organizmie społecznym” przestaje być własne, indywidualne. Współczesna rzeczywistość wykrzywia realne pojęcie wolności, umieszczając ją w sztucznie wykreowanych ustaleniach. Clark chce zjednoczyć tym samym ponownie ciało i umysł, by umieścić je w kategorii pierwotnego, zmysłowego doświadczenia.
Ćwiczenia z oddychania
Podobnie dzieje się w przypadku oddechu, któremu artystka poświeciła osobne miejsce w swojej twórczości, stwarzając sensoryczne maski. „Za ich pomocą człowiek odkrywa siebie w całej pełni, i nawet gdy napełnia plastikowe torby, ma on uczucie, jakby robił odlew samego siebie (w takim sensie, że napełniana powietrzem torba przyjmuje dany kształt). Ta sama przestrzeń, która z niego wychodzi, gdy staje się on świadomy swej cielesnej przestrzeni, która go przekracza, przyjmuje kształt, zajmujący daną przestrzeń wokół niego. Ja na przykład czuję, że po napełnieniu tych dużych plastikowych toreb za pomocą mych własnych płuc, kiedy leżę na podłodze mojego mieszkania, byłabym w stanie prostym gestem dotknąć sufitu 6 metrów nade mną. Czułam się, jakbym utworzyła jajo z przestrzeni, która należy do mnie i mnie obejmuje” [5] – opisuje ich działanie artystka. Widz może odczuć na własnej skórze, a raczej płucach działanie masek Clark. Przesiąknięte różnorakimi zapachami maski wykonane z folii i miękkiego materiału, zmuszają do interakcji z własnym oddechem, który stał się dla Clark jednym z najważniejszych sposobów doświadczania rzeczywistości, między innymi z powodu umiejętności wizualizacji niewidocznego gołym okiem zapachu. Bez wątpienia zmysł powonienia odgrywa znaczącą rolę w życiu codziennym, od dnia naszych narodzin, gdy uczyliśmy się rozpoznawać zapach matki, aż po wychwytywanie feromonów, które determinują nasz pociąg lub awersję w stosunku do ludzi oraz ostrzeżeń przed niebezpieczeństwami, jak na przykład pożar, śmierć czy zepsute jedzenie [6]. Jak twierdził Gaston Bachelard, zapachy posiadają nieskończony rezonans – łączą wspomnienia w pożądania, a ogrom przeszłości w niezmierną, niewyrażalną przyszłość. Zapachy według niego to po prostu postrzegalne więzi. Dla Clark stają się one tymczasem odzwierciedleniem ludzkiej jaźni, która potrafi łączyć wyobrażenia i emocje w całość pod wpływem olfaktorycznego olśnienia, doświadczanego dzięki subtelnemu aromatowi, przywołującymi najodleglejsze wspomnienia.
Ostatnią odsłonę wystawy widz znajduje na czwartym piętrze galerii. Wyglądająca jak namiot instalacja Clark z 1968 r. „The House is the Body: Penetration, Ovulation, Germination, Expulsion”zaprasza do ponownego doświadczania procesu narodzin, dotykania plemnikopodobnych białych balonów, wchodzących do komory przypominającej macicę i przechodzących przez włókniste fragmenty przędzy na końcu instalacji [7]. Wyłania się z niego zaskakująco ciekawe doświadczenie, które ustala cyrkulację ludzkiego oddechu, będącego początkiem, jak i końcem życia.
Lygia Clark to bez wątpienia artystka, której twórczość była niesłychanie różnorodna. I taka też jest wystawa w nowojorskiej MoMie, która starała się prześledzić niemal wszystkie etapy działań malarki – od abstrakcji geometrycznej aż po efemeryczne instalacje i psychoanalityczne seanse z użyciem zaprojektowanych przez nią obiektów. Prace pokazywane na ekspozycji przekraczały dystans pomiędzy dziełem sztuki a widzem, który mógł bezpośrednio uczestniczyć w terapeutycznych strategiach zaproponowanych przez artystkę. Wzrokowa kontemplacja została zastąpiona przez realne, zmysłowe doświadczenie, stąd też sztuka Clark jest niesłychanie konceptualna, unikająca przy okazji definicyjnego zaszufladkowania. Poprzez swoje terapeutyczne rytuały artystka zmuszała do nawiązania mistycznego połączenia z własnym ciałem, dzięki czemu doświadczanie fizyczności staje się intensywniejsze, wręcz odurzające, przyprawiające o lekki zawrót głowy lub mdłości. Wystarczy tylko głęboko i powoli oddychać.
Przypisy:
[1] Por.: http://stosunki-miedzynarodowe.pl/slownik/66-t/752-taoizm
[2] Tamże.
[3] Por.: http://www.obieg.pl/artmix/9065
[4] Tamże.
[5] Por.: http://interartive.org/2012/09/the-therapeutic-art-of-lygia-clark/
[6] Tamże.
Wystawa:
„Lygia Clark: The Abandonment of Art, 1948–1988”
Museum of Modern Art, Nowy Jork, dostępna 10 maja do 24 sierpnia 2014 r.
kuratorzy: Luis Pérez-Oramas i Connie Butler
Zdjęcia dostępne dzięki uprzejmości Museum of Modern Art w Nowym Jorku.
Opisy zdjęć:
1 – Lygia Clark (Brazilian, 1920-1988) wearing Máscara abismo com tapa-olhos (Abyssal mask with eye-patch, 1968), a work made of fabric, elastic bands, a nylon bag, and a stone, in use. Courtesy Associação Cultural “O Mundo de Lygia Clark,” Rio de Janeiro. Photograph: Sergio Gerardo Zalis, 1986.
2 – Lygia Clark (Brazilian, 1920-1988). Trepante, versão 1 (Climber, version 1), 1965. Aluminum. Dimensions variable, overall approximately 103 9/16 x 57 ½” (263 x 146 cm). Jones Bergamin. Courtesy Associação Cultural “O Mundo de Lygia Clark,” Rio de Janeiro
3 – Lygia Clark (Brazilian, 1920–1988) in her studio working on Arquitetura biológica II (Biologic architecture II). Cité internationale des arts, Paris, 1969. Photo credit: Alécio de Andrade. Courtesy Associação Cultural “O Mundo de Lygia Clark,” Rio de Janeiro
4 – Installation view of The House is the Body (1968), part of the exhibition Lygia Clark: The Abandonment of Art, 1948-1988 at The Museum of Modern Art, New York (May 10–August 24, 2014). Photo by Thomas Griesel. © 2014 The Museum of Modern Art
5 – Lygia Clark (Brazilian, 1920–1988). Óculos. 1968. Industrial rubber, metal, glass. 11 7/16 x 7 1/16 x 2 15/16″ (29 x 18 x 7.5 cm). © Courtesy of World of Lygia Clark Cultural Association. Photo: © 2014 Eduardo Clark