W roku 1914 odrodzenie suwerennej Polski tylko nielicznym wydawało się możliwe. Już dwa lata później „sprawa polska” stała się jednak przedmiotem najważniejszych rozgrywek dyplomatycznych między mocarstwami. Podobnie było w latach 80. U progu 1989 r. nikt nie myślał poważnie o niepodległej Rzeczypospolitej. Minęło jednak raptem parę miesięcy i został ustanowiony pierwszy niekomunistyczny rząd w bloku wschodnim, a kolejne „demokracje ludowe” odzyskiwały niezależność.

Odrodzenie z Wielkiej Wojny

Z początkiem I wojny światowej wśród polskich elit skrystalizowały się dwie odmienne drogi powrotu do niepodległości. Józef Piłsudski był zwolennikiem budowania państwa polskiego w sojuszu z Niemcami i Austro-Węgrami, włącznie z powstaniem Austro-Węgier-Polski, dzięki czemu Polacy uniezależniliby się do dominacji rosyjskiej. Konkurencyjna propozycja Romana Dmowskiego zakładała zjednoczenie ziem polskich pod berłem cara, wzmocnienie obecności „polskiego żywiołu” w Imperium Rosyjskim i przywrócenie odrębności Królestwa Polskiego według wzorów z 1815 r.

Przełomem na drodze do polskiej suwerenności było jednak ogłoszenie restytucji Królestwa Polskiego przez cesarzy Niemiec i Austrii w listopadzie 1916 r. Niedoceniany Akt 5 Listopada miał kapitalne znaczenie dla polskiej niepodległości. Po pierwsze, po raz pierwszy od wojen napoleońskich mocarstwa rozbiorowe formalnie przekreślały akty rozbiorowe. Po drugie, powołując nowe państwo polskie, nawet jeśli był to jedynie krok propagandowy, Wiedeń i Berlin godziły się na powolną odbudowę polskich struktur narodowych w zaborze rosyjskim (w Galicji takie instytucje już istniały, w ograniczonym stopniu istniały także w zaborze pruskim, ale Niemcy nie godziły się na włączenie Wielkopolski, Śląska czy Pomorza do nowego państwa). Rosja w tym czasie nie kontrolowała już zresztą ziem polskich, ponieważ latem 1915 roku została wypchnięta przez armie państw centralnych (w tym polskie Legiony) poza granicę II rozbioru.

Po trzecie, dzięki Aktowi 5 Listopada, Rosja, Anglia i Francja, a potem USA, musiały przelicytować ofertę dla Polaków. W pierwszym odruchu na proklamację Królestwa Polskiego Petersburg zareagował wrogo, ale już kilka miesięcy później rewolucja lutowa tak osłabiła Rosję, że nowy rząd musiał zgodzić się na jakąś formę niezależności Polski. Po przewrocie bolszewickim z 1917 r. Rosja odpadła z ententy, a Paryż i Berlin mogły stopniowo coraz silniej popierać odbudowę naszego kraju. Chcąc wyrwać Austrię z sojuszu z Niemcami, dyplomaci francuscy i brytyjscy potajemnie oferowali nawet Wiedniowi rozwiązanie „austro-polskie”. Jednak Austria nie zdradziła niemieckiego sojusznika. Akt 5 Listopada pozwolił także Piłsudskiemu na podbijanie stawki we własnej grze o sprawę polską z Niemcami i Austriakami. Ci ostatni, zniecierpliwieni aktywnością Piłsudskiego, doprowadzili nawet do jego internowania, czym przyczynili się tylko do wzmocnienia legendy wielkiego Komendanta. W końcu w roku 1918 Stany Zjednoczone – w wystąpieniu Wilsona – a potem Anglia, Francja i Włochy wsparły budowę państwa polskiego. Reszta była już kwestią czasu.

Jesienią 1918 r. odzyskaliśmy władzę w Krakowie, Warszawie, Lublinie i innych miastach. Poza Polską pozostawały jeszcze Poznań, Katowice, Wilno i Lwów, które zostały włączone do państwa polskiego dopiero po wygranych potyczkach z Ukraińcami i Niemcami. Decydujące bitwy o nowe państwo stoczyliśmy jednak na forum dyplomatycznym w Paryżu, gdzie na konferencji pokojowej decydowano o granicach nowej Polski, oraz na froncie wojny z Rosją bolszewicką, która dopiero po klęsce w 1920 r. przystała na wytyczenie wschodniej granicy Rzeczpospolitej. Nasza niepodległość stała się możliwa dzięki równoległemu niemal upadkowi trzech mocarstw rozbiorowych i zwycięstwu zachodniej koalicji nad państwami centralnymi, koalicji, do której Polska dołączyła w końcowych miesiącach wojny.

Od „finlandyzacji” do NATO

U progu 1989 r. także nie stawiano sprawy niepodległości naszego kraju. Opozycja solidarnościowa w rozmowach z władzą komunistyczną mówiła jedynie o poszerzaniu wolności obywatelskich, autonomii PRL w ramach systemu socjalistycznego oraz zwiększeniu szans na bardziej swobodny rozwój społeczny i gospodarczy kraju. Domagano się odejścia od tępej ideologii marksistowskiej, ale nie wyobrażano sobie, że Moskwa zrezygnuje ze swojej dominującej roli w stosunkach między dwoma państwami.

Już jednak w połowie 1989 r., gdy sytuacja gospodarcza i polityczna ZSRR stawała się coraz bardziej napięta, okazało się, że Moskwa gotowa jest pogodzić się z upadkiem komunizmu w Polsce pod warunkiem zachowania swoich wpływów w ramach Układu Warszawskiego. Wciąż jednak najbardziej radykalnym rozwiązaniem wydawała się wtedy tzw. polska wersja „finlandyzacji”, czyli wprowadzenie demokracji wielopartyjnej i wolnego rynku przy jednoczesnym utrzymaniu zależności naszego kraju w sferze dyplomatycznej i wojskowej od radzieckiego centrum. Nawet powstanie rządu Mazowieckiego nie oznaczało jeszcze pełnej suwerenności. Polska stała się niepodległa dopiero, gdy dookoła nas runęły dyktatury komunistyczne. Związek Radziecki nie był w stanie tego zatrzymać.

Od końca 1989 r. byłe państwa komunistyczne rozpoczęły zwrot na Zachód, domagając się likwidacji radzieckich baz oraz rozwiązania Układu Warszawskiego i RWPG, a początek zjednoczenia Niemiec, choć przyjęty trochę nieufnie przez Polskę z powodu początkowych wahań Niemców przed definitywnym uznaniem granicy na Odrze i Nysie, przyniósł nam wielką geopolityczną korzyść – mieliśmy bezpośrednio graniczyć z Zachodem. Połączenie Niemiec Wschodnich i Zachodnich oraz podpisanie traktatów polsko-niemieckich, a następnie rozpad Związku Radzieckiego, powstanie Ukrainy, Białorusi, Litwy odsunęły od Rzeczypospolitej groźbę niemiecko-rosyjskiego zbliżenia, jakie zaciążyło na losach II Rzeczpospolitej.

Warto przy tym podkreślić, że nowa Polska od początku była wspierana przez Zachód, któremu odpowiadała polityka ewolucyjnego likwidowania dominacji radzieckiej nad Europą Środkową i Wschodnią. Sukces naszego kraju w oczach Zachodu był ważny, ale dla Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji czy nowych Niemiec celem nadrzędnym był sukces reform demokratycznych w Rosji. Polska musiała dość długo dobijać się do drzwi zachodnich sojuszy – do NATO weszliśmy dopiero po dekadzie od powstania rządu Mazowieckiego, a do UE pięć lat później – w roku 2004.

Z perspektywy lat i rocznic, bilans dla Polski wypada jednak nadzwyczaj pozytywnie. II Rzeczpospolita od początku stała przed bardzo trudnym zdaniem sklejenia niepasujących do siebie obszarów dawnych zaborów, obrony granic i odbudowy zrujnowanej wojną gospodarki, a jej osiągnięcia budzą zasłużony podziw i respekt. III Rzeczpospolita wraz z niepodległością odziedziczyła szereg kłopotów, w tym przede wszystkim ociężałą, archaiczną i niefunkcjonalną gospodarkę, nieprzystosowaną do nowej ery globalnego kapitalizmu. Przeszkadzały też skostniałe instytucje dawnego państwa, nawet jeśli sowiecki PRL był bardziej polski niż austrowęgierska Galicja. Mimo tych przeszkód, przebudowa struktur polskiego państwa zakończyła się zadziwiającym sukcesem.

Dwie niepodległości, dwie modernizacje

Sto lat temu, w sierpniu 1914 r., rozpoczął się kilkuletni proces odbudowy państwa polskiego i jego przywracanie do europejskiego systemu politycznego. Starania o niepodległość były w pewnym sensie tylko epizodem wielkiego europejskiego i globalnego konfliktu. Rozbiory Polski zostały unieważnione, ale jednocześnie system powojenny po I wojnie zawierał elementy, które doprowadziły do rozsadzenia Europy i świata po dwóch dekadach względnego spokoju. W Polsce radość z odzyskanego państwa była wielka, ale zadania do wykonania gigantyczne – przede wszystkim wytyczenie granic, wygranie kilku wojen, budowa instytucji państwowych często od zera, kompletna przebudowa systemu powiązań gospodarczych, prawdziwe zjednoczenie ziem polskich rozdartych od drugiej połowy XVIII wieku. To wszystko w warunkach wielkich powojennych zniszczeń.

W 1989 r. odzyskiwanie przez Polskę suwerenności przebiegało inaczej, mniej burzliwie, spokojnie, ale także nie dokonało się z dnia na dzień. Nowa Polska, powstała po zwycięstwie „Solidarności”, znalazła się w sytuacji dużo łatwiejszej niż ta sprzed prawie stu lat. Państwo polskie istniało na mapie, jego granice były mocno utrwalone w powojennym świecie. Instytucje musiały być poddane miękkiej dekomunizacji i demokratyzacji, a nie trzeba było budować ich od zera. Świat zasadniczo sprzyjał Rzeczypospolitej, zaś ład międzynarodowy powstały po 1989 r. sprzyjał utrwalaniu polskiej suwerenności. Dopiero dzisiaj – ćwierć wieku po tych wydarzeniach – zaczynamy odczuwać pierwsze symptomy zagrożeń dla polskiego państwa.