Przystanek Woodstock… te dwa słowa przywołują całą paletę skojarzeń. Miłość, przyjaźń, muzyka lub narkotyki, brud, sekty… Zdążyłam się nasłuchać rozmaitych opinii.
W tym roku po raz pierwszy miałam okazję przekonać się, jak ta impreza wygląda „od środka”. Rodzina przestrzegała mnie przede wszystkim przed kradzieżami. Nie da się ukryć – po polu namiotowym grasowali złodzieje, przez co niektórzy uczestnicy imprezy poważnie ucierpieli. Ciężko jest jednak uniknąć nieprzyjemnych sytuacji kiedy 750 tys. ludzi gromadzi się na obszarze ok. 200 ha. Dla odmiany – warto przytoczyć historie z woodstockowego biura rzeczy znalezionych, do którego trafiały portfele z nienaruszoną zawartością. Woodstockowe pole to jedno z niewielu w tym kraju miejsc, w którym zgubienie wartościowej rzeczy nie oznacza jej bezpowrotnej utraty.
Cały festiwal jest miejscem niesamowicie bezpiecznym. Dochodziło do niegroźnych incydentów, nie spotkałam się jednak nawet z pogłoskami o jakiejkolwiek większej bójce – mimo że statystyka sugerowałaby konieczność występowania przynajmniej kilku niebezpiecznych incydentów dziennie. Obecność dużej liczby ludzi na niewielkim terenie, wynikające z tego wieczne kolejki, spore ilości spożywanego alkoholu, upały – ta kumulacja konfliktogennych czynników stanowi idealny pretekst dla osób szukających zaczepki, nie potrafiących się obejść bez mocnych przeżyć.
Przystanek Woodstock… te dwa słowa przywołują całą paletę skojarzeń. Miłość, przyjaźń, muzyka lub narkotyki, brud, sekty… Zdążyłam się nasłuchać rozmaitych opinii. | Izabella Długołęcka
Można jednak odnieść wrażenie, że tacy ludzie trzymają się od Przystanku Woodstock z daleka.
Dlaczego tak jest? Wydaje się że dobrą odpowiedź znalazła moja koleżanka: na Woodstock przyjeżdża się z założeniem, że ma to być to miejsce przyjemne, w którym można oderwać się od wszystkiego, co się nam w naszej szarej rzeczywistości nie podoba. Kiedy setki tysięcy osób przyjeżdżają z podobnym założeniem, nie może być inaczej – dlatego wszyscy są życzliwi, przestają oceniać drugiego człowieka z góry, potrafią otwarcie rozmawiać na rozmaite tematy z ludźmi, na których w codziennym życiu mogliby nawet nie zwrócić uwagi.
To właśnie ta atmosfera otwartości i wzajemnej życzliwości tworzy prawdziwy klimat Woodstocku. Osoba która raz tu przyjedzie nie będzie już nigdy powielać stereotypów jakimi szczodrze raczą nas osoby znające tę imprezę z dokumentów Telewizji „Trwam” i prasowych nagłówków w rodzaju: „Śmierć na Woodstocku”. Kto nie był na tegorocznym Woodstocku zapamięta przypadek osoby, która – mimo podjęcia przez woodstockowe służby medyczne wszelkich potrzebnych działań – zmarła z powodu przedawkowania alkoholu. Informacja o tym pojawiła się we wszystkich mediach. Trzeba jednak zadać sobie niemały trud, aby znaleźć informację o incydencie z koncertu Jelonka, podczas którego jeden z fanów zasłabł. Mimo że był to jeden z najbardziej wyczekiwanych artystów, więc i tłum był naprawdę gęsty – wszyscy rozeszli się w błyskawicznym tempie, torując przejazd samochodu służb medycznych. Taka operacja wymagała niesamowitej dyscypliny – nie wszędzie udałoby się zapanować nad takim tłumem, w tak krótkim czasie.
Sekty – to kolejny ulubiony temat krytyków Woodstocku. Kontrowersje dotyczą Pokojowej Wioski Kryszny – Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny znajduje się pod ostrzałem przede wszystkim ze strony środowisk katolickich. Może dlatego, że wykonują podobne zadania jak te, do których aspirują instytucje kościelne, ale robią to lepiej? Swoje uczestnictwo w festiwalu zaczęłam od udziału w procesji – nie był to smutny marsz, ale wesoły pochód wypełniony tańcami i głośną muzyką. Wraz z rozwojem zabawy dołączało do nas coraz więcej osób. Niewątpliwie celem było dotarcie do ludzi, ale nie było to nachalne. Kto chciał, mógł odwiedzić Wioskę i porozmawiać z przedstawicielami Towarzystwa o reinkarnacji, wegetarianizmie, innych ważnych dla tych ludzi sprawach… Ale co najważniejsze – nie czuliśmy się przez tych ludzi oceniani gorzej, mimo że doskonale wiedzieli, iż większość uczestników festiwalu na co dzień żyje z dala od norm wyznaczonych przez doktrynę ich wyznania.
Wioska Kryszny i Przystanek Jezus? Między doktryną Hare Kryszna, a poglądami wielu woodstockowiczów jest taka sama przepaść, jak między poglądami tych osób, a doktryną Kościoła katolickiego. Popularność wioski Kryszny wynika z odmiennego podejścia do uczestników. | Izabella Długołęcka
Inaczej było z Przystankiem Jezus. Widok przedstawicieli tej imprezy krzywiących się na odsłonięte kobiece brzuchy (przy temperaturze 30 stopni….) mówił wiele o ich podejściu do osób uczestniczących w Przystanku Woodstock. Pole Przystanku Jezus składało się właściwie tylko ze sceny – wygląda na to, że osoby, które tam przyjeżdżały, niespecjalnie były przekonane nawet do perspektywy spania w namiocie – a jest to ważny element woodstockowego przeżycia. Oczywiście być może uogólniam – mój kolega pozytywnie wspomina rozmowy z trzema sympatycznymi, nienarzucającymi się i nie starającymi się okazać wyższości dziewczynami z Przystanku Jezus. Wydaje mi się jednak, że organizatorzy tej imprezy powinni drastycznie zmienić swoje podejście do festiwalu, pod którym – bądź co bądź – się podpinają.
Może dlatego Przystanek Woodstock zbiera takie cięgi od środowisk prawicowych? Myślę, że między doktryną Hare Kryszna, a poglądami wielu woodstockowiczów jest taka sama przepaść, jak między poglądami tych osób, a doktryną Kościoła katolickiego. Popularność wioski Kryszny wynika z odmiennego podejścia – sami zachęcali do udziału w procesji, nie oczekując niczego więcej niż dobrej zabawy. Oczywiście – na pewno znajdzie się jakiś domorosły teolog, który w naszym tańcu znajdzie zagrożenie duchowe, porównywalne do udziału w zajęciach jogi (które – a jakże! – były oferowane podczas Przystanku) czy lektury „Harry’ego Pottera”.
Skoro zatem na Woodstocku mogą odnaleźć się osoby o naprawdę odmiennych poglądach, różnym usposobieniu, rozmaitych gustach – i każdy z nich znajdzie coś dla siebie, to dlaczego ściąga on na siebie tyle krytycznych głosów?
Być może środowiska prawicowe są zazdrosne o to, że Woodstock wymyślił Jerzy Owsiak. Ich nagonka jest pod tym względem tak samo żałosna, jak próby porównywania działań Caritasu i WOŚP. (A obie instytucje realizują inny rodzaj działań i zgodnie odcinają się od prób instrumentalnego traktowania ich misji – mimo to co roku przeciwnicy Owsiaka ochoczo odwołują się do mniej lub bardziej poprawnie odczytanych raportów z działania obu organizacji).
Wydaje mi się, że większość kontrowersji wynika z nieporozumień oraz z potrzeby porządkowania świata na „swoich” i „obcych”, na „świat prawicy” i „świat lewicy”… Woodstock działa wbrew tym podziałom. Może dlatego największy problem z nim mają osoby, które takich podziałów potrzebują.