,,Mon vieux copain – pisał 3 lutego 1959 roku Virgilio Piñera do Witolda Gombrowicza – z samego Paryża dotarły do mnie wieści o triumfie «Ferdydurke». Nie jestem ani trochę zaskoczony. Sam na długo przed Francuzami odkryłem uroki tej powieści. Śmieję się teraz z nich wszystkich, z ich długimi brodami…” [1].
Jednak zanim dzieło Gombrowicza zaistniało na paryskich salonach, polski pisarz podjął próbę podboju swojej przybranej ojczyzny – Argentyny. W przygotowaniu hiszpańskiego przekładu powieści pomagał mu właśnie młodszy o osiem lat Kubańczyk. Dotychczas kojarzony ze znakomitym zbiorem poezji „Ciężar wyspy”, powieścią „Ciało René” i błyskotliwym esejem o Kafce, Piñera stanął na czele powołanego przez Gombrowicza Komitetu Tłumaczy. Niedługo potem wystarał się o publikację jego arcydzieła w jednym z czołowych wydawnictw.
,,Virgilio, w tej uroczystej chwili oświadczam: Ty mnie odkryłeś w Argentynie. (…) «Ferdydurke»zawdzięcza te narodziny Twojej inteligencji i nieustępliwości. Dlatego nadaję Ci godność Szefa Południowo-Amerykańskiego Ferdydurkizmu i rozkazuję wszystkim ferdydurkistom, by czcili Cię tak jak mnie samego. Wybiła godzina. Do boju”, pisał doń Witold po argentyńskiej premierze powieści [2].
Godzina i miejsce ich spotkania były zresztą znamienne. Buenos Aires w latach 40. i 50. XX w. zdążyło rozkwitnąć jako mekka literatury latynoamerykańskiej. Wokół pisarki Victorii Ocampo (wychwalanej przez Borgesa jako la mujer más argentina –kwintesencja argentyńskiej kobiecości) skupił się niemal cały parnas Stolicy Federalnej: Jorge Luis Borges, siostra Victorii – Silvina i jej mąż Adolfo Bioy Casares, pisarze Oliverio Gironda i Ernesto Sabato. Z pismem współpracowali też Pablo Neruda, chilijska noblistka Gabriela Mistral i hiszpański filozof José Ortega y Gasset.
Polsko-kubański duet podszedł do tego olśniewającego zjawiska sceptycznie. Obu pisarzy raziło ,,snobowanie się przez Ocampo i Borgesa na Europę”. Tego drugiego oskarżali też o pustą erudycję. Szybko opublikowali niezależne od siebie, choć noszące złudnie podobne tytuły, manifesty wymierzone w ,,tantalizm i zdobnictwo” w „Sur”. Gombrowicz skandalizował swoją ,,Aurorą. Pismem Ruchu Oporu”, Piñera podążył w jego ślady z ,,Victrolą. Pismem Ruchu Uporu”. Luminarze z „Sur”uchylili się od komentarza. Dwóch spiskowców kontynuowało zaś swoją kampanię ,,epatowania burżuazji”, niestrudzenie atakując literacką arystokrację w stołecznych kawiarniach. Obaj zdążyli się już przyzwyczaić do kontestowania zarówno literackiego, jak i społecznego mainstreamu. Przylgnęła do nich reputacja ,,pisarzy osobnych” – błyskotliwych, o ciętym piórze i celnych obserwacjach, ale wyobcowanych, obrazoburczych lub obojętnych wobec przyjętych świętości. Kochanych, nienawidzonych, ale najczęściej niezrozumianych.
Grzechy obu miały zresztą podobny charakter. Gombrowicz uderza w brązowienie polskich wieszczy, szydzi z niedobitków szlachty i zdradza podejrzaną skłonność (zarówno intelektualną, jak i erotyczną) do ,,parobków”. W opowiadaniach Piñery – określającego się jako ,,biedak i homoseksualista zainteresowany sztuką” – po równo dostaje się urzędnikom przedrewolucyjnego reżimu Batisty, brodatym ,,wyzwolicielom” z gór Sierra Maestra (list o „Ferdydurke” i ,,brodatych Francuzach” kończy Piñera zgryźliwą krytyką rodzimych brodaczy spod znaku Castro), Kościołowi katolickiemu i napuszonej hawańskiej socjecie. Gombrowicz bezlitośnie prześwietla tradycyjne wzorce polskości, szukając artystycznej wolności – najpierw w sławionym przez Borgesa ,,ferworze Buenos Aires”, potem zaś w środowisku paryskiej emigracji.
Piñera także myśli o ucieczce. W latach 1946-58, z przerwami, mieszka w stolicy Argentyny, pracując jako attaché kulturalny w kubańskim konsulacie. W końcu powraca jednak do wstrząsanej rewolucyjnymi drgawkami ojczyzny, na której ciasnotę, atmosferę bezwładu i ,,portowy smród” skarżył się w swoim bodaj najsłynniejszym wierszu „Ciężar wyspy”(La isla en peso):
Przeklęta okoliczność wody wszędzie dookoła
zmusza mnie, bym usiadł przy stoliku z kawą.
Gdyby nie poczucie, że woda otacza mnie jak rak,
mógłbym spokojnie zasnąć… [3]
Ojczyści krytycy zarzucali mu ,,brak ducha narodowego”, również Gombrowicz w swojej recenzji „Zimnych opowiadań”podkreślał ,,nieobecność elementów typowo kubańskich”. (Virgilio poważnie się za to obraził – potrzeba było szeregu długich listów, by dał się przebłagać.)
Biedak, gej, miłośnik sztuki
W ręce polskiego czytelnika trafiają w tym roku dwa zbiory opowiadań pisarza, wydane przez Universitas pod wspólnym tytułem „Zimne opowiadania”. ,,Zimne, bo ograniczają się do pokazywania nagich faktów”, komentował sam autor. Rzeczywiście, pisarstwo Piñery wydaje się pozbawione emocji, oszczędne i intelektualnie wystudiowane; zbyt groteskowe i oddalone od rzeczywistości, by pozwolić odbiorcy na empatię.Oprócz właściwych „Zimnych opowiadań” – wydanych po raz pierwszy na Kubie w 1956 r. – znalazł się tu również późniejszy o 14 lat tomik „Ten, który przyszedł mnie zbawić”. Wszystkie utwory – przepełnione groteską, absurdem, makabrą, bezwzględną satyrą – łączy jednak specyficzne poczucie odrębności, nieufności i obawy wywoływanej pozornie zwyczajnymi zdarzeniami z życia codziennego.
Niektórych przypadków bohaterów Piñery próżno by jednak szukać w codziennym życiu. Na stronach książki znajdziemy dzieciożercę uciekającego przed pościgiem do żołądka bernardyna (by wyjść z niego bez szwanku, ze świeżym łupem w ręku, gdy tylko rozejdą się gapie) i kochankowie łączący się na zawsze przez sklejenie swych ciał smołą. Jest podstarzały hawański playboy porzucający ,,uwodzicielską Ewę i frywolną Elenę” dla codziennego tête-à-tête z marmurowymi schodami w Pałacu Ustawodawczym; są Kubańczycy rozwiązujący problem niedoboru mięsa przez spożywanie własnego… Wyobraźnia pisarza wydaje się równie niepokojąca (wielu czytelników powie: chorobliwa), co najzupełniej nieskrępowana.
Większość opowiadań ze zbioru ma jednak wspólny mianownik. Piñera konsekwentnie stawia swoich narratorów poza przyjętymi przez czytelników normami – estetycznymi, etycznymi, logicznymi. Kubański dramaturg i znawca twórczości Virgilia, Antón Arrufat, zwykł opisywać osobiste i literackie losy swego nieżyjącego już przyjaciela jako doświadczenie ,,marginalizacji”. Sam autor „Zimnych opowiadań”mógł się z pewnością określić jako outsider: z niezamożnego domu (,,poznaliśmy ciasnotę pokoju czteroosobowego dzielonego przez osiem osób, brak obuwia, całą gamę i źródła głodu” – napisze potem w autobiografii), otwarcie homoseksualny (gustujący zresztą, jak Gombrowicz, w męskości mało intelektualnej, rozbuchanej, proletariackiej – swój typ określał jako guagueros, czyli „kierowców autobusów”), niepotrafiący wpasować swojej sztuki w ciasne ramy ,,moralności rewolucyjnej”. Być może najlepszym punktem wyjścia do badania ,,osobności” Piñery jest jego własne samookreślenie: biedak, gej, miłośnik sztuki.
Śladem Kafki
Bieda, a przynajmniej poczucie społecznej nieadekwatności, nieznaczności, jest rzeczywiście definiującą cechą wielu bohaterów Kubańczyka. Ogromna większość z nich nie miałaby czego szukać w ,,dobrym towarzystwie”, takim jak to zbierające się u Victorii Ocampo. Narrator ,,Jak żyłem i jak umarłem” nie szczędzi czytelnikowi szczegółów swojej zażyłości z karaluchami, bohaterowie ,,Kolacji” zaspokajają głód, mlaskając głośno i wykrzykując w ekstazie nazwy kolejnych dań, zaś Eduardo z opowiadania ,,Filantrop” powoli traci rozum, dawszy się uwikłać cynicznemu bankierowi w równie okrutną, co absurdalną grę o milion pesos.
Postaciami Piñery rzadko kierują logiczne z naszego punktu widzenia motywacje – tłumacz Tomasz Pindel przyrównał pisarza do ,,postrzelonego lalkarza bawiącego się marionetkami” [4]. Większość zgromadzonych w książce fragmentów rządzi się nieprzewidywalną, często złowieszczą logiką snu, iście kafkowskim determinizmem. Próby racjonalnego objaśnienia piętrzonych przez Piñerę zagadek grzęzną w martwym punkcie. Jedną z nielicznych motywacji bohaterów, która zachowuje psychologiczną wiarygodność, okazuje się jednak zwykła ludzka desperacja. Inną jest chęć wydarcia się z nudnej, powtarzalnej, obskurnej codzienności – zaistnienia, pozostawienia czegoś po sobie: taką próbę podejmuje wynalazca ,,prezydenckiej kukły” (,,Kukła”). Jemu również nie udaje się jednak uciec przed własną śmiesznością i nikłością: najpierw onieśmielony splendorem prezydenckich salonów pakuje się z jednej poniżającej sytuacji w kolejną. Potem obserwuje, jak jego genialny pomysł doprowadza kubański ustrój na skraj rozpadu.
Chociaż ,,Zimne opowiadania” nie poruszają otwarcie kwestii orientacji seksualnej, wszechobecna jest w nich fascynacja ludzkim ciałem. Również nieadekwatnym, kruchym, niezadowalającym. Ciała u Piñery podlegają karkołomnym metamorfozom (choćby w opowiadaniach ,,Upadek” czy ,,Mięso”), wywołują raczej śmiech niż pożądanie. Roztaczają nad swoimi posiadaczami tajemniczą, złowrogą władzę (bohater opowiadania ,,Twarz” stroni od ludzi ze względu na swoją aparycję ,,oddziałującą z fatalną siłą przyciągania”). Pisarza fascynuje kalectwo (,,Sprawy jednonogich”), często splecione nierozerwalnie z miłością i pożądaniem (,,Zmiana”, ,,Niezniszczalny związek”). Wiele jego postaci zostaje zredukowanych do jednej tylko fizycznej cechy (jak wspinacze w ,,Upadku” czy dwuwymiarowe kokietki z ,,Wielkich Schodów w Pałacu Ustawodawczym”). Niektóre utwory pokazują też ucieczkę od seksualności w prywatne umysłowe gry. Bohater ,,Wielkich Schodów” wybiera codzienne pielgrzymki do swego marmurowego obiektu pożądania. „Miłość z widzenia” to natomiast oda do miłości wyobrażonej, pewniejszej i czystszej od tej z krwi i kości.
Trzecim filarem literackiego ,,wyobcowania” Piñery wydaje się wspomniana przez niego, być może oczywista u pisarza, fascynacja sztuką. Piñera idzie jednak o krok dalej niż większość pisarzy realistów, a nawet tych praktykujących – zdefiniowany zresztą przez Kubańczyka, Alejo Carpentiera – ,,korzennie latynoski” realizm magiczny. Nie poprzestaje na odtwarzaniu otaczającego świata, nawet wzbogaconego o nowe zjawiska czy opisywanego z perspektywy narratora-odmieńca. Piñera rozbija otaczający świat – wraz z jego logiką, estetyką, etyką – na kawałki, by następnie zbudować z nich swój własny, równoległy kosmos rządzący się swoistymi, alternatywnymi zasadami. Dla czytelnika równie ,,sztuczny”, w dosłownym sensie, co przepełniony artyzmem. Bohaterowie Kubańczyka nie wydają się, jak chciałby być może Arrufat, outsiderami w uporządkowanym świecie. Nie są dla swojego świata nawet krzywym zwierciadłem. Świat z opowiadań Piñery – sam oparty na groteskowych krzywiznach myśli i czucia – takiego zwierciadła nie potrzebuje.
Być może najpełniejszym wyrazem poglądów Kubańczyka na istotę sztuki jest jego esej ,,Sekret Kafki”. Znajdziemy w nim płomienną obronę uniwersalności dzieła literackiego, zawsze przerastającego swój kontekst społeczny i polityczny. Dzieła Kafki, mówi Piñera, wyprzedziły swój czas, wzbudzając w czytelniku większy i bardziej dogłębny niepokój niż społeczne zjawiska i trendy, które miały odzwierciedlać. Potrzeba było dziesiątków lat, by rzeczywistość dorównała pisarskiej wyobraźni [5].
W trybach polityki
Tak stało się i z jego własnymi dziełami. Polityka jako taka pojawia się w nich rzadko, choć kilka z zawartych w zbiorze opowiadań ma wyraźnie satyryczny charakter. Kubańczyk bierze na cel absurdalną i krzywdzącą politykę handlową reżimu Batisty (,,Mięso”), przedrewolucyjnych karierowiczów, bezboleśnie dryfujących od jednego układu politycznego do drugiego (,,Zimne na ciepłe”), a także korupcję i bezideowość Kościoła katolickiego i armii (,,Wielki Baro”). Najbardziej przerażające w jego utworach wydaje się jednak właśnie iście kafkowskie poczucie odmienności, nieprzystawalności bohaterów, któremu społeczeństwo przypisze prędzej czy później kryminalny rys. Tak dzieje się choćby w opowiadaniach ,,Wielki Baro” czy ,,Cukierek”. Bohaterowie Piñery – z ich biedą, społeczną niezręcznością, uwięzieni w zdradzieckich lub nieużytecznych ciałach – stają się łatwymi ofiarami nieprzewidywalnej logiki zamieszkiwanego przez nich świata, którego reguły nie są nigdy dane raz na zawsze. Kończą obwołani zbrodniarzami i odmieńcami wyrzuceni poza nawias społeczeństwa – zaś ci o rzeczywiście zbrodniczych skłonnościach kontynuują swój proceder w dostatku i spokoju.
Po powrocie na Kubę pisarz podzielił los tej pierwszej grupy. Castro, pragnący doprowadzić do odnowy moralnej niegdysiejszego ,,burdelu Ameryki”, wziął się także za polowanie na ,,homoseksualnych deprawatorów”. Piñera był wówczas – jak przystało na piewcę ,,małych ludzi” – niewystarczająco wysoko postawiony, by dotknęło go prawo o usunięciu gejów ze stanowisk kierowniczych. Społeczny ostracyzm i brak możliwości publikacji dokonały jednak swego. Po krótkim epizodzie w jeszcze odważnym i stosunkowo artystycznie nieskrępowanym piśmie „Lunes de Revolución” odkrył, że najłatwiej będzie mu utrzymywać się z tłumaczeń miernej literatury socrealistycznej; padł też ofiarą nagonki na homoseksualistów określonej nazwą Operación P. Na długo przed fizyczną śmiercią w 1979 r., Piñera doznał de facto śmierci cywilnej, osuwając się w społeczny niebyt i niepewność prześladującą tak wiele z jego postaci.
Z bibliotecznego archiwum wyrwał go dopiero inny Kubańczyk. Również pisarz, również homoseksualista, również duchowy, a potem faktyczny emigrant. Reinaldo Arenas w swej przejmującej autobiografii „Zanim zapadnie noc”(Antes que anochezca) opisuje Virgilia jako kogoś na kształt swego anioła stróża, poprzednika na poplątanych ścieżkach ojczystej historii. Arenas, w odróżnieniu od Piñery, zobaczył na własne oczy los gejów w więzieniach rewolucyjnej Kuby. Dwa razy próbował popełnić samobójstwo. Bez skutku. Udało mu się zbiec do Stanów Zjednoczonych, gdzie wziął się za spisywanie książki-świadectwa. Wiedział, że zostało mu mało czasu – jego ciało toczyło powoli AIDS.
„Kiedy wróciłem ze szpitala do mojego mieszkania, doczołgałem się do fotografii Virgilia Piñery. (…) I powiedziałem do niego: «Posłuchaj mnie, potrzebuję jeszcze trzech lat życia, żeby skończyć dzieło, które jest moją zemstą na prawie całym gatunku ludzkim». Miałem wrażenie, że twarz Virgilia zachmurzyła się, jakbym żądał stanowczo za wiele. Od tej rozpaczliwej prośby upłynęły prawie trzy lata. (…) Dziękuję, Virgilio” [6].
Arenas dokonał swojej zemsty. Udało mu się wyrwać ze spirali zapomnienia. Jego autobiografia zelektryzowała krytyków i obrońców praw człowieka po obu stronach Atlantyku. W 2000 roku na wielki ekran przeniósł ją Julian Schnabel. (Pisarza zagrał Javier Bardem, Johnny’emu Deppowi przypadła rola ,,jednej z więziennych ciot”). Na fali zainteresowania książką pojawiły się również wznowienia innych dzieł Arenasa – czasem testujących granice strumienia świadomości i prozy psychologicznej, czasem skrzących się absurdalnym humorem.
Pisarz do odkrycia
Pora, aby swojego renesansu doczekał się również jego orędownik z fotografii. Opowiadania Piñery nie są lekturą łatwą ani budującą – po wielokroć frustrują, zwodzą, porzucają narrację w pozornie kulminacyjnym momencie. Pisarz poczyna sobie z normami literackimi równie śmiało, co z prawami fizyki i przyczynowości. Nie ma w jego twórczości pozytywnych bohaterów czy nawet bohaterów z krwi i kości. Jest szalona gra marionetek. Trudno się z jego postaciami utożsamić, zrozumieć je czy do nich przywiązać. Pozornie nieprzenikniony mur obcości, nieprzewidywalności, groteski stanowi dla czytelnika spore wyzwanie.
Warto jednak zmierzyć się z tym ,,latynoskim Kafką”, zagłębić w gąszcz jego lęków i fascynacji. Choć nieprzystępne i rzeczywiście intelektualnie chłodne, „Zimne opowiadania”są nie tylko pasjonującą grą skojarzeń i popisem niewyczerpanej wyobraźni. To również swoisty portret kraju na krawędzi – u styku dwóch epok, z której żadna nie oferuje społecznej stabilności i przejrzystych zasad. To wreszcie uniwersalna medytacja nad funkcjonowaniem społecznych i kulturowych norm, a także wynikających z nich ludzkich lęków. Być może nasz świat częściej, niż chcielibyśmy przyznać, zbliża się do ,,latającego cyrku” Virgilia Piñery?
Przypisy:
[1] List V. Piñery do W. Gombrowicza z 3 lutego 1959 r., źródło: http://www.congresogombrowicz.com/carta-de-pinera-a-gombrowicz/, tłumaczenie autorki.
[2] Cyt. za: Klementyna Suchanow, „Królowa Karaibów”, Wydawnictwo WAB, Warszawa, 2013, s. 76.
[3] Virgilio Piñera, „La isla en peso”, cyt. za: Klementyna Suchanow, dz. cyt., s. 9.
[4] Tomasz Pindel, „Posłowie” do zbioru Virgilia Piñery „Zimne opowiadania”, Universitas, Kraków, 2014, s. 356.
[5] Esej „El secreto de Kafka” w oryginalnej hiszpańskiej wersji można przeczytać tu: http://hoteltelegrafo.blogspot.com/2012/08/el-secreto-de-kafka.html
[6] Reinaldo Arenas, „Antes que anochezca”, cyt. za reportażem Klementyny Suchanow, dz. cyt., s. 277.
Książka:
Virgilio Piñera, „Zimne opowiadania”, przeł. Tomasz Pindel, Universitas, Kraków, 2014.