Niewiele jest kwestii tak jednoczących społeczeństwo, jak niechęć do polityki i polityków. Uczucie to łączy zarówno tych o liberalnych, jak i konserwatywnych przekonaniach, mieszkańców Starego oraz Nowego Świata. O sondażach przeprowadzonych w ostatnich miesiącach wśród Amerykanów pisał między innymi Dan Balz, felietonista i komentator polityczny „The Washington Post”.
Krytykuje on pozerstwo wybranych w wyborach reprezentantów społeczeństwa, ich wygodnictwo i odejście od zasadniczej roli – troski o jakość aktów legislacyjnych. W sondażu przeprowadzonym dla „Washington Post” i ABC News ponad 80 proc. respondentów jest przekonanych o jedynie sporadycznej prawomyślności swoich reprezentantów. Z kolei Pew Research w jednym z najnowszych badań wykazało, że 55 proc. Amerykanów uważa dokonania obecnej kadencji Kongresu za słabsze od dotychczasowych, co jest wyjątkowo złym wynikiem. Co jest źródłem tej postawy? – pyta Balz. I wskazuje na coś, co moglibyśmy określić „zmęczeniem materiału”. Od dziesięcioleci politykę amerykańską i wybory obywateli kształtowali ludzie majętni, wspierający komitety wyborcze dziesiątkami milionów dolarów. Jednak nigdy nie było to tak oczywiste, jak w ostatnich latach. Politycy korzystają z tych pieniędzy i nie robią wiele, aby odrzucić podejrzenia o stronniczość. Trzy czwarte swojej kadencji spędzają na zdobywaniu środków na kolejną kampanię. A jakość legislacji wciąż marnieje – konkluduje felietonista.
*
Ukraiński bank centralny ograniczył sprzedaż dewiz swym obywatelom do równowartości 3 tys. hrywien dziennie (ok. 220 dolarów), o czym poinformował na Facebooku. To dość standardowe działanie, stosowane przez regulatorów w sytuacji napięcia międzynarodowego i chęci stabilizacji waluty, jednak forma przekazania informacji wydaje się być nieco zaskakująca. W poniedziałek w kantorach ukraińskich dolar był skupowany za 14,3 hrywny, a sprzedawany za 14,8. Za jedno euro właściciele kantorów płacili średnio 18,5 hrywny, zaś sprzedawali je po 19,1 hrywny.
*
„To ciężkie czasy dla Rosji” – przyznał w ekskluzywnym wywiadzie dla agencji Itar-Tass premier tego kraju Dmitrij Miedwiediew. „Choć światowa gospodarka nie sunie z oczekiwaną prędkością, co odbija się na Federacji, to jednak prognozy są optymistyczne” – zapewnia. Premier zwrócił uwagę na szybki rozwój gospodarczy Chin i to ten kraj wskazał jako głównego partnera Moskwy w najbliższych latach. Zaznaczył, że z prognozowanym 0,5-procentowym wzrostem, ten rok z pewnością będzie trudny dla Rosji. „Zakładamy, że w przyszłym roku wzrost wyniesie 1 proc. lub nieco ponad 1 proc. To są takie same wskaźniki, jak w krajach europejskich. Nie jesteśmy od nich lepsi, ale też nie jesteśmy gorsi. Mamy nadzieję, że w latach 2016-2017 ustanowimy bardziej stabilny trend wzrostu gospodarczego na poziomie 2-2,3 proc. Oczywiście chcemy, żeby było więcej, ale rozumiemy też, że jest to zadanie trudne do osiągnięcia” – powiedział premier Rosji. Zapewnił też, że spowolnienie nie powinno mieć wpływu na sytuację zwykłych obywateli, choć wyraził także wiarę w duże możliwości dostosowawcze rosyjskiego społeczeństwa. Agencja Itar-Tass podaje, że w sobotę minister rozwoju gospodarczego Aleksiej Ulukajew stwierdził, że inflacja w Rosji w 2015 roku przekroczy najprawdopodobniej 5,5 proc. „Wierzę, że sytuacja w przyszłym roku będzie lepsza niż obecnie, kiedy mamy problemy związane z sankcjami i przepływem kapitału” – powiedział minister.
*
„To nie zegarek, a urządzenie zakładane na nadgarstek” – drwił z Apple Watch w materiale filmowym na stronach „The Telegraph” Jean-Marc Jacot, dyrektor generalny Parmigiani Fleurier, szwajcarskiej firmy produkującej luksusowe zegarki. Mimo tego uważa on, że nowy gadżet stanowi konkurencję dla tradycyjnych urządzeń, które jedynie pokazują godzinę, przy braku tysięcy aplikacji. Zdaniem szacownego zegarmistrza, nowy produkt firmy Apple przyspieszy rozwój technologiczny, ale w Dolinie Krzemowej i Chinach. Na urządzenia Helwetów nie będzie miał większego wpływu.