Toruńczyk_okladka

Nikomu nie trzeba przypominać mitu o Ariadnie, która pomogła Tezeuszowi wydostać się z labiryntu Minotaura za pomocą kłębka nici. Tytuł książki „Nitka Ariadny” odsyła nas oczywiście do tamtej historii. Jednak nie jest to zbiór esejów o kulturze greckiej. Autorka wskazuje jedynie miejsce, z jakiego się wywodzi, jakby chciała powiedzieć: „źródłem mojej kultury jest Grecja”. W przewrotnej zamianie słówka „nić” na „nitka” kryje się kolejna intencja. Nitka jest zwyczajna, swojska, niczym z wierszyka Brzechwy „Tańcowała igła z nitką”, bowiem Barbara Toruńczyk podobnie jak mitologiczna Ariadna przeprowadza nas przez nasze własne labirynty, polskie czy też wschodnioeuropejskie.

Rzadko się zdarza, aby szef wydawnictwa dzielił się z czytelnikami swoimi własnymi przemyśleniami czy wręcz wyjaśniał, czym się powodował przy wyborze książek do druku. Eseje Barbary Toruńczyk, która kieruje wydawnictwem Zeszytów Literackich, zdradza nam takie właśnie sekrety. Na książkę składają się w większości eseje już drukowane, jednak teraz, poukładane tematycznie, zyskują logiczną całość, dzięki czemu wydobyta zostaje ich myśl przewodnia. Obszerną część poświęca autorka Czesławowi Miłoszowi. Jest to z jednej strony zapis lektury osobistej, z drugiej – glosa wydawcy. W rozmowie z Małgorzatą Niemczyńską na temat korespondencji Miłosza z Iwaszkiewiczem (zebranej w książce „Portret podwójny”, która ukazała się nakładem „Zeszytów Literackich”) Barbara Toruńczyk nie ukrywa, że ma z tym „wieczny problem jako redaktor – do jakiego stopnia można obnażać to, co intymne?”. Ostatecznie trzeba podjąć decyzję, położyć kres rozterkom: „Zamysł jednak był taki, aby pokazać pełny obraz tych relacji. […] Emocje towarzyszące tej trwającej pół wieku przyjaźni tworzą po prostu prawdziwszy obraz życia i osób” (s. 54). Powiedziałabym, że jest to swoiste credo wydawcy.

Na szczególną uwagę zasługuje esej „Zrozumieć Rosję” (wcześniej niepublikowany), w którym autorka „Nitki Ariadny” dzieli się z czytelnikiem lekturą pism Miłosza poświęconym naszemu wschodniemu sąsiadowi i stara się zrozumieć, dlaczego absorbował on tak mocno poetę. „Miłosz od młodości spędzonej w Wilnie, kiedy wywarły na jego umysłowość trwałe piętno wykłady Mariana Zdziechowskiego, tropił u samego siebie pokusy «psychiki rosyjskiej». […] Chodzi tu o uleganie urokom myśli wschodniego chrześcijaństwa, mistyków rosyjskich” (s. 89). Jak wiemy, Miłosz długo zmagał się później z manicheizmem (vide chociażby „Hymn o perle”). Na tę niebezpieczną chorobę zakaźną łatwo zapaść i dzisiaj. Dlatego warto wrócić do lektur Miłosza i odnoszących się do nich komentarzy jego autorstwa. Zwłaszcza teraz, w momencie gdy Rosja, a raczej Kreml, znów zagraża stabilności europejskiej.

Barbara Toruńczyk przypomina nam, że w „Zniewolonym umyśle” poeta pisał o Bielińskim, filozofie z XIX wieku, który „pada ofiarą szantażu «koniecznością historyczną», zmieniając Bielińskiego z liberała w zagorzałego wyznawcę władzy carskiej” (s. 91). Dziś te słowa brzmią wciąż aktualnie. Miłosz szukał antidotum w pismach Szestowa i Rozanowa, którzy znajdowali je „w wolnej woli jednostki i w podważeniu racjonalnej filozofii Zachodu, która błędnie Ogólne wynosi ponad Szczególne […], co sprzyja podporządkowaniu dobra jednostki dobru mniejszego bądź większego ogółu” (s. 91). Myśl, że wiara w „konieczność historyczną” jest specyficznie rosyjska, wywołała dyskusje. Miłosz w „Rodzinnej Europie” wyjaśniał, że niekoniecznie, jednak dodał, że „w imperium [rosyjskim] podporządkowanie obywateli władzy centralnej następuje w inny sposób” (s. 91). Wpływ na to mają bowiem religie zakorzenione w gnozie i manicheizmie, które „sprzyjają rozwojowi ziarna zwątpienia w człowieka i świat. Pewne cechy państwowego centralizmu, świeże ślady niewoli i brak tradycji demokratycznej wytwarzają stosunek do władzy przeradzający się w wiernopoddaństwo” (s. 94).

Barbara Toruńczyk wyłuskuje dla nas najcenniejsze myśli Miłosza i tym samym pokazuje, że warto wrócić dzisiaj do lektury jego „rosyjskich” pism. Dlaczego? Autorka „Nitki Ariadny” odpowiada słowami poety: „Żeby coś zrozumieć ze współczesności, trzeba znać Amerykę i Rosję”. Wygląda na to, że nic się tutaj nie zmieniło. Patrzyliśmy niedawno, jak Kreml połasił się na Ukrainę. Toruńczyk przypomina krytyczne uwagi autora „Zniewolonego umysłu” dotyczące rosyjskiej inteligencji. „Szczególnie zwraca uwagę na to, że żaden inteligent rosyjski nigdy nie przyzna Ukrainie prawa do niepodległości, gdyż niezgoda na uszczuplenie potęgi Rosji jest formą rosyjskiego patriotyzmu, który nie zna pokojowego współistnienia państw narodowych” (s. 97). Jest to oczywiście myśl dyskusyjna i jak sama autorka zauważa, to jednak „znamienne, że nigdy nie analizował [Miłosz] rosyjskiej myśli liberalnej. Hercen i Turgieniew, z którymi w Polsce wiązało się tradycyjnie nadzieję na Inną Rosję, w jego dziele są nieobecni” (s. 99). Może jest to wskazówka, by zająć się dziś tym właśnie tematem.

W dalszej części książki Barbara Toruńczyk poświęca eseje biografii pokolenia ‘68, w których skład weszły refleksje nad poezją Stanisława Barańczaka oraz Adama Zagajewskiego. W części czwartej, zatytułowanej „Zapadnia labiryntu” znajdziemy niepublikowaną dotychczas, niezwykle ciekawą i długą rozmowę, którą autorka „Żywych cieni” przeprowadziła z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim w 1981 roku. Poznajemy m.in. przedwojenne losy autora „Innego świata” – co go ukształtowało literacko i politycznie, jak powstawało pismo „Orka na Ugorze”. Pisarz dzieli się również ciekawą anegdotą dotyczącą Gombrowicza, który był pewien zbliżającej się wojny i tego, że „jedyną rzeczą, jaką można zrobić, to po prostu uciec do południowej Ameryki i zająć się «wypasaniem byków»” (s. 269). W dalszej części rozmowy Herling-Grudziński mówi o swoim stosunku do Miłosza, Rosji, jak powstawał „Dziennik pisany nocą” oraz jak silnie odcisnęło się na nim doświadczenie sowietyzacji, gdy przebywał we Lwowie.

Książkę zamyka wywiad, którego udzieliła Barbara Toruńczyk Agnieszce Papieskiej, w którym opowiada o swojej drodze, jak sama mówi, „pod prąd”, czyli o decyzji i wytrwałości w wydawaniu od ponad trzydziestu lat „Zeszytów Literackich” oraz prowadzenia wydawnictwa. „Mnie zachwyca żywotność poezji, to, że zawsze, niezależnie od dziejowych kataklizmów, plag, wszelkich kryzysów i przesileń epok, może urodzić się jakiś poeta, który znajduje azyl i tworzy własny świat” (s. 382). Jednym z nich był na pewno Zbigniew Herbert, któremu autorka „Nitki Ariadny” poświęciła pierwszą część książki. Od razu nasuwa mi się oczywiste skojarzenie z książką esejów poświęconą kulturze greckiej Herberta – „Labirynt nad morzem”, w której na wstępie poeta pisze, jak czeka w Pireusie na statek o nazwie „Tezeusz”, który ma go zabrać na Kretę, gdzie znajduje się słynny labirynt. Esej otwierający książkę „Nitka Ariadny” opowiada o relacji Herberta z Henrykiem Elzenbergiem, profesorem filozofii, którego młody poeta świadomie wybrał na swojego mistrza. Barbara Toruńczyk przywołuje słowa z listu Elzenberga do swojego ucznia: „Nie ma Pan pojęcia, jak nieskończenie ważną rzeczą, śród tylu smutków życiowych, stało się dla mnie podtrzymywanie tych nielicznych nici rzeczywistych i niekonwencjonalnych, które tu i ówdzie jeszcze mnie łączą z tym lub owym głębszym, czującym i niekonwencjonalnym człowiekiem” (s.7). I to jest kolejna nitka Ariadny, którą snuje Barbara Toruńczyk.

 

Książka:

Barbara Toruńczyk, „Nitka Ariadny”, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2014.