W dyskusjach medialnych pojawiają się głosy krytyczne wobec nadmiernego przykrawania premierostwa Ewy Kopacz do wyobrażeń komentatorów i polityków. Zgodnie z ich brzmieniem w społecznym odbiorze to kobiety są skrępowane przez konwenanse dużo bardziej niż mężczyźni, dlatego premier Kopacz powinna mieć swobodę w decydowaniu o tym, jakim będzie politykiem. W związku z tym nie należy wspierać działań i postaw, które stawiają wobec kobiet wymóg, że „«mają być jakieś», odbierając im szansę na spontaniczność”.

O ile jednak z tego rodzaju diagnozami społecznymi można się zgodzić, wątpię, by można je było w pełni przełożyć na ocenę nowej pani premier. W dyskusji o tym, jaką szefową rządu powinna być Ewa Kopacz, nie chodzi o to, by coś na niej wymuszać czy odbierać jej podmiotowość. Nie sposób serio ograniczyć stawianych premierowi wymagań tylko dlatego, że mogłoby to ograniczyć jej spontaniczność. Pochwała nieskrępowanej autentyczności przystaje bardziej do dzieci, niż do premierów. Warto jednak zastanawiać się, w jaki sposób Ewa Kopacz mogłaby wykorzystać swoje już posiadane, a nie spontanicznie uzyskiwane atrybuty na nowym stanowisku.

Czy zatem nowa premier powinna „ogrywać kobiecość”, czy nie? Ma „być generałem” czy unikać naśladowania swojego poprzednika? Bywają wobec niej wysuwane sprzeczne oczekiwania. Nie jest jednak istotne, że Kopacz przykładowo nie powinna kokietować, bo to granie na seksistowskich kliszach, a powinna robić coś innego. Perfekcyjną kokietką był przecież Donald Tusk i nikomu (może poza Jarosławem Kaczyńskim) to nie przeszkadzało. Chodzi raczej o to, że aby opłacało się kokietować, trzeba potrafić kokietować. Stąd osoby, które życzą dobrze Ewie Kopacz albo życzą dobrze kobietom w polityce, mają wątpliwości co do tego, jaki sposób komunikacji z wyborcami jest najlepszy – nie dla abstrakcyjnego „premiera w ogóle”, ale właśnie dla niej.

Tusk miał na zewnątrz wizerunek grającego w piłkę, bezpośredniego gościa, który nadrabia okazjonalny niedostatek powagi polotem i udanym dowcipem. Była marszałkini Sejmu rzeczywiście nie może go w tym naśladować. Lider PO potrafił gasić pożary, na przemian strojąc srogie miny wobec nieudolnych podwładnych i uwodząc słuchaczy. I czynił to tak skutecznie, że większość ludzi straciła zainteresowanie polityką, a tym samym krytyczną ostrość wobec władzy. Tusk tracił poparcie i tracił świeżość, ponieważ nudził, a nie dlatego, że denerwował – co świetnie pokazuje wzrost słupków sondażowych po niespodziewanym awansie na międzynarodowe stanowisko.

Problemem nie jest to, że Kopacz odpowiedziała „jak kobieta”. Wątpliwość budzi, czy polska, rozsądna kobieta rzeczywiście powinna postępować w ten sposób? | Tomasz Sawczuk

Ewa Kopacz, jeżeli kojarzy się jakoś wyborcom, to można rozsądnie przyjąć, że bardziej z osobą stawiającą na zagadnienia merytoryczne i nastawioną zadaniowo do wykonywanych obowiązków, a zarazem – jako lekarka i (tak jest!) kobieta – z osobą troskliwą. Jeżeli tak jest rzeczywiście, to nie ma powodów, by tego nie wykorzystać. W istocie trudno w demokratycznej polityce o bardziej korzystną konfigurację.

A jednak to dopiero sposób wykorzystania owych atrybutów ma kluczowe znaczenie. W tym kontekście fatalnie – ale symptomatycznie – wypadła odpowiedź Ewy Kopacz na pytanie o kryzys ukraiński, której udzieliła podczas konferencji prezentującej skład nowego rządu. Premier powiedziała: „Wie pan, ja jestem kobietą. (…) Polska powinna zachowywać się jak polska rozsądna kobieta. Nasze bezpieczeństwo, nasz kraj, nasz dom, nasze dzieci są najważniejsze”.

Problemem nie jest to, że Kopacz odpowiedziała „jak kobieta”. Wątpliwość budzi, czy polska rozsądna kobieta rzeczywiście powinna postępować w ten sposób? W kraju, w którym do rangi kliszy urosła teza o braku zaufania między ludźmi spoza najbliższego kręgu, kraju o umiarkowanie aktywnym społeczeństwie obywatelskim i nikłym zainteresowaniu polityką – takie słowa premiera są po prostu szkodliwe. Są one w dodatku w tej formie ciosem zadanym Ukraińcom. Niekorzystne wrażenie wzmocniła nieporadność Kopacz, wychodząca raz po raz w trakcie całej konferencji.

Ale nie jest to jedyna interpretacja jej słów. Pani premier mogła równie dobrze wypowiedzieć się choćby w duchu etyki troski. Mogła więc stwierdzić, że chociaż jako ludzi wiąże nas wiele więzów lojalności, to w sytuacji konfliktu między nimi, pierwszeństwo ma krąg osób, który jest nam bliższy, czyli w tym wypadku – Polska. Lojalność wobec Ukraińców i dostrzeganie w nich ludzi takich samych jak my wymaga zarazem czynienia dla poprawy ich sytuacji wszystkiego, co możliwe – nie jesteśmy jednak w stanie osiągnąć celu samodzielnie, a tylko we współpracy ze społecznością międzynarodową.

Desygnowanie Ewy Kopacz na stanowisko premiera wzbudziło żywe i szeroko podzielane nadzieje u osób, które z entuzjazmem przyjmują większą obecność kobiet w sferze publicznej. Z tej perspektywy Kopacz nie musi niczego udowadniać i może być takim premierem, jakim sobie życzy. Jednak nie mniej istotne jest, jaką kobietą będzie chciała i będzie potrafiła być nowa pani premier.