Według szacunków Banku Światowego w 2015 roku w pierwszej dwudziestce najszybciej rozwijających się gospodarek świata znajdzie się aż 11 państw afrykańskich, wszystkie położone w „Czarnej Afryce”, czyli na południe od Sahary (Sierra Leone, Mozambik, Ghana, Angola, Etiopia, Demokratyczna Republika Konga, Rwanda, Gambia, Zambia, Tanzania, Uganda).
Jednym z kluczowych aspektów sukcesu gospodarczego Afryki, działającym jak katalizator dla rozwoju ekonomicznego i społecznego, jest niezwykle dynamiczny rozwój rynku usług telekomunikacyjnych i internetowych. Zależność między cyfryzacją a ogólnym wzrostem gospodarczym dostrzegli analitycy Banku Światowego. Zauważyli oni, że każdorazowe zwiększenie się o 10 punktów procentowych grupy użytkowników szerokopasmowego internetu, generuje wzrost gospodarczy na poziomie 0,73 proc., a przyrost liczby posiadaczy telefonów komórkowych o 10 procent, wpływa na zwiększenie PKB nawet o 0,8 punktu procentowego.
Biznesmen nigeryjski, ubrany w tradycyjne szaty, nosi w ich przepastnych kieszeniach kilka telefonów – wiąże się to nie tylko z jakością działania danego operatora, lecz z podkreślaniem posiadanego przez przedsiębiorcę statusu. | Błażej Popławski
Teoretycznie co trzeci mieszkaniec Ziemi ma dostęp do internetu – w Afryce odsetek ten wynosi ok. 15 proc., aczkolwiek – co należy podkreślić – z roku na rok dynamicznie rośnie. Korzystanie z medium internetowego jest w Afryce domeną męską – większość użytkowników stanowią mężczyźni. Na obszarze kontynentu najczęściej z Internetu korzystają mieszkańcy krajów o największym potencjale gospodarczym. Przykładowo, blisko 30 proc. Nigeryjczyków i 20 proc. Egipcjan korzysta z internetu przez komputer lub telefon – w biedniejszych krajach, takich jak Etiopia, Senegal czy Angola, odsetek ten wynosi zaledwie jeden procent. Sytuacja ta zmienia się jednak szybko – według szacunków władz z Addis Abeby, w 2015 roku liczba Etiopczyków korzystających z telefonów komórkowych i internetu powinna się podwoić. W Nigerii w 2000 roku z internetu korzystało ok. 200 tys. osób – obecnie ok. 50 mln. Podobne zjawiska obserwowane są także w najbiedniejszych państw regionu, nie wyłączając tzw. krajów upadłych (np. Somalii).
Sieć internetowa rozwija się najdynamiczniej – według danych Ookla NetIndex – w Ghanie, Kenii, Nigerii, Rwandzie i RPA, a zatem w krajach o najszybszym wzroście PKB. Rewolucja w telefonii komórkowej – według raportów przygotowywanych na zlecenie południowoafrykańskiego Standard Bank – obejmuje Nigerię, Egipt, Tanzanię, Sudan, Demokratyczną Republikę Konga, Ugandę, Angolę, Kenię i Ghanę.
Liczba użytkowników Facebooka w Afryce przekroczyła w 2012 roku 50 milionów – najwięcej zarejestrowanych kont przypada na mieszkańców Egiptu (ok. 13 mln, z czego połowa została założona podczas dramatycznych miesięcy Arabskiej Wiosny), Nigerii i RPA (po ok. 7 mln) oraz Maroka i Algierii (po ok. 5 mln). Twitter jest z kolei najbardziej popularny w Nigerii, Ghanie, Algierii, Maroku oraz w państwach tworzących pas ciągnący się na południe od Egiptu przez Kenię, Tanzanię aż do RPA. W Afryce powstają także lokalne odpowiedniki serwisów społecznościowych – przykładowo po wyborach w Kenii w 2007 roku, w trakcie krwawej walki o władzę, założona została platforma Ushahidi, co w języku suahili oznacza „świadectwo”. Ze współtworzonego przez licznych kenijskich blogerów serwisu internetowego, mającego na celu monitorowanie procesu pojednania narodowego, Ushahidi przerodziło się w powszechnie rozpoznawalną platformę wymiany poglądów, niezwiązanych bezpośrednio z polityką.
Internet jest medium egalitarnym, demokratycznym. Jego popularyzacja wiąże się z innymi procesami – zmianą struktury demograficznej („młodnieniem społeczeństw”), narodzinami klasy średniej w Afryce, wymianą elit politycznych, a także z zapotrzebowaniem na nowoczesną technologię, zarówno u osób prywatnych, jak i u instytucji państwowych. Jeszcze w 2000 roku w Afryce było zarejestrowanych 15 mln abonentów sieci komórkowych – obecnie liczba ta szacowana jest na ok. 600 mln. Sieć telefoniczna rozwija się najszybciej w krajach Afryki Wschodniej oraz w Nigerii. Potentaci w branży telekomunikacyjnej, tacy jak MTN, Airtel czy Vodafone, prowadzą swoje interesy w większości krajów kontynentu. Programy przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu często stanowią element szerszych strategii walki z ubóstwem – przykładowo, dzięki wysiłkom MTN Uganda, Google’a i Grameen Foundation uruchomiono pięć smartfonowych aplikacji, umożliwiających rolnikom dostęp do aktualnych prognoz pogody, uzyskiwanie porad zdrowotnych, a także sprawne negocjowanie ceny i zawieranie transakcji via internet. To proste i zarazem funkcjonalne rozwiązania, o których większość europejskich rolników nie ma co marzyć.
Moran, masajski wojownik, po rozmowie z kierowcą autobusu pełnego turystów nadjeżdżającego do jego wioski, zwykł chować w pośpiechu nowoczesną antenę satelitarną. | Błażej Popławski
Zmianę gustów konsumenckich użytkowników internetu, traktowanie telefonów komórkowych jako wyróżników prestiżu społecznego zauważyć można najwyraźniej w wielomilionowych miastach afrykańskich. Biznesmen nigeryjski z Lagos czy Abudży, ubrany w tradycyjne szaty, nosi w ich przepastnych kieszeniach kilka telefonów – wiąże się to nie tylko z jakością działania wybranego operatora w danym stanie kraju, lecz z podkreślaniem posiadanego przez przedsiębiorcę statusu (notabene Nigeria jest dziesiątym na świecie rynkiem pod względem liczby użytkowników telefonów komórkowych – według Nigerian Telecommunication Commission, liczba ta wynosi ponad 100 mln). Technologia wyróżnia, nobilituje, ale także potwierdza – przynajmniej częściowo – snobizm i zapatrzenie elit afrykańskich w Zachód.
W interiorze sytuacja jest inna. Wjeżdżając do wiosek oddalonych od stolicy, wkracza się w świat sprzed rewolucji przemysłowej. Zasięg sieci komórkowych, czy nawet dostęp do elektryczności, jest ograniczony. Nie zmienia to faktu, że Afrykanie chętnie korzystają z nowinek technologicznych. Widok zdezelowanej lodówki stojącej nieopodal słomianej chatki w środku afrykańskiego buszu, z której sprzedawca wyjmuje (ciepłą) coca-colę, może wydawać się śmieszny. Świadczy jednak o wykształceniu się wśród Afrykanów świadomości, że nadążanie za rozwojem techniki, a przynajmniej posiadanie jej wytworów, jest konieczne. Nikogo już nie dziwi widok plantatora iworyjskiego, który, w przerwie w pracy na poletku kakaowca, sprawdza na smartfonie ceny surowca na giełdzie w Londynie, czy nowobogackich mieszkańców Nairobi, korzystających z hot spotów w centrum stolicy.
W szczególnych sytuacjach dostęp do technologii bywa przez Afrykanów skrywany – czasem opłaca się autochtonom odgrywać scenki świadczące o rzekomym braku kontaktu z zachodnią cywilizacją. Sytuacji tego typu doświadczają uczestnicy większości wycieczek do „dzikiej Afryki”, organizowanych przez biura podróży. Moran, masajski wojownik, po rozmowie z kierowcą autobusu pełnego turystów nadjeżdżającego do jego wioski, zwykł chować w pośpiechu nowoczesną antenę satelitarną i przygotowywać się do „rytualnego tańca, misterium odgrywanego raz do roku”, na które „przypadkiem” trafiają uczestnicy safari. Wszelkie dowody nowoczesności – anteny, telewizory, telefony, a nawet lodówki – muszą w takiej sytuacji zostać skrzętnie skryte przed okiem turystów.
Nie zaskakują także ponure dowody innowacyjności technologicznej Afrykanów i ich oswojenia się ze światem wirtualnym, takie jak tzw. „Nigerian 419 scam” („szwindel nigeryjski 419”). Pod hasłem tym kryje się rodzaj spamu-oszustwa polegający na wciągnięciu ofiary – odbiorcy maila – w fikcyjny transfer wielkiej kwoty pieniędzy z Nigerii, co w rzeczywistości polega na wyłudzeniu kilkuset dolarów. Przykłady te potwierdzają istnienie w Afryce kontrastów charakterystycznych dla społeczeństw w okresie transformacji – zapatrzonych w nowinki, chętnie je kolekcjonujących i nie zawsze potrafiących ich używać we właściwy sposób.
***
Technologia szybko wkracza do Afryki, stymulując rozwój gospodarczy i polityczny kontynentu. Z powszechnie dostępnymi nowinkami internetowymi zmieniają się ludzkie nawyki, kształtuje się sfera publiczna – przestrzeń swobodnej wymiany poglądów. Wydarzenia Arabskiej Wiosny uznane zostały za koronny dowód na to, że nowe technologie, takie jak portale społecznościowe, mogą odgrywać kluczową rolę w rewolucjach politycznych. Technologizacja stymuluje rozwój gospodarczy – nie zawsze oznacza to jednak demokratyzację.