Najbardziej zafałszowany obraz Pawła VI pojawia się chyba w filmowym arcydziele – „Dziecku Rosemary” Romana Polańskiego. Nie był to oczywiście efekt domniemanego antyklerykalizmu reżysera. Po prostu akcja filmu rozgrywa się akurat w momencie, gdy Nowy Jork odwiedzał ówczesny papież Paweł VI i pokazano w nim nawet oprawianą przez niego mszę na Yankee Stadium. Podróżowanie głowy Kościoła przez Atlantyk było wtedy dla amerykańskich mediów takim szokiem, że otrzymał od nich jakże rozkosznie brzmiący przydomek „Flying Paul”. Podróż do Nowego Jorku (nie do USA, gdyż oficjalna wizyta papieża w tym państwie nie doszła wówczas do skutku – odwiedził on jedynie siedzibę ONZ) była zresztą tylko jedną z kilku. Papież wizytował Turcję, Ziemię Świętą (wtedy jeszcze w większości jordańską), Indie, Ugandę, Kolumbię, a nawet Hongkong. Zakończył II Sobór Watykański, chciał odwiedzić Polskę, ale także się nie udało, wydał encyklikę „Humanae Vitae”, która chyba aż do dziś zamknęła dyskusję nad rewolucją seksualną i jej oddziaływaniem na Kościół.

Teraz – w roku, w którym ogłoszono świętymi już dwóch papieży – kolejny przedstawiciel linii wybitnych liderów Kościoła ubiegłego wieku zostaje wyniesiony na ołtarze. Okrzyknięty, zwłaszcza przez media niekoniecznie z Kościołem zaprzyjaźnione, „papieżem-reformatorem”. Franciszek publicznie deklaruje świętość swoich poprzedników, jak żaden papież przed nim (a plotki mówią i o możliwej rychłej beatyfikacji Jana Pawła I). Do tego wszystkiego uczczenie Pawła VI odbędzie się na zakończenie Synodu Biskupów poświęconego sprawom rodziny, podczas którego poddano w lekką wątpliwość pewne decyzje Pawła VI (choć pryncypia przetrwały).

A co tak naprawdę wiemy o Pawle VI, trzydzieści kilka lat po jego śmierci? Jakie jest przesłanie papieża, którego odsunęli w cień jego następcy – a przede wszystkim jeden z nich: Jan Paweł II.

Pięćdziesiąt lat temu w swojej przez jednych potępianej, a przez innych chwalonej książce „Spiżowa brama”, Tadeusz Breza o Giovannim Battiście Montinim – późniejszym papieżu, pisał już jako o niemalże pewnym kandydacie na przyszłego papieża. Nim jednak Montini stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych hierarchów na świecie (znacznie bardziej znanym od swojego poprzednika Jana XXIII) czekało go długie wspinanie się po szczeblach hierarchii. Nic nie zapowiadało, że ten wywodzący się z zamożnej rodziny pracownik kościelnych dykasterii zmieni Kościół.

Jego ojciec był włoskim parlamentarzystą i formatorem Akcji Katolickiej. Również brat przyszłego papieża był politykiem i współtwórcą włoskiej chadecji. Montini zresztą wspierał tę partię zawsze i był współodpowiedzialny za jej mocniejsze niż gdziekolwiek związki z Kościołem. De Gasperi, Fanfani czy Andreotti byli papieżowi bliscy, choć przyjaźń łączyła go tylko z Aldo Moro – chadeckim premierem zabitym potem przez Czerwone Brygady. Na jego pogrzebie Paweł VI wygłosił zresztą jedno ze swoich ostatnich kazań.

Montini, jeszcze jako papieski dyplomata, a potem jako papież, podkreślał swoje związki z Polską. Gdy chciał ją odwiedzić w 1966 roku, uniemożliwili mu to Edward Ochab i Władysław Gomułka. | Łukasz Jasina

Dziesiątki lat pracy w Watykanie zaowocowały pozornie tylko uwiecznieniem monsignora Montiniego na zdjęciu z podpisania Reichskonkordatu z 1933 roku. Jako sześćdziesięciolatek zostaje wysłany do Mediolanu i jako arcybiskup okazuje się hierarchą niezwykle nowoczesnym. Brutalna stolica Północnych Włoch (czy pamiętacie „Rocco i jego braci” Viscontiego?) wymagała nowego duszpasterstwa i odmieniła kurialistę.

Papieżem Montini być może zostałby już w 1958 roku, ale Pius XII odmówił swojemu bliskiemu współpracownikowi godności kardynalskiej. Uczynił go nim Jan XXIII, który zresztą wielokrotnie deklarował, że jest jedynie papieżem przejściowym – przed epoką Montiniego.

Paweł VI nie tylko wyniósł na szczyt ekumenizm, podróżował po świecie, odrzucił wkrótce po koronacji tiarę, ale reformował Kościół. Likwidacja papieskich gwardii, wielu ceremonii, wprowadzenie języków narodowych do liturgii, usuwanie różnych postaci z listy świętych, np. św. Jerzego czy św. Mikołaja, wiek emerytalny dla biskupów i kardynałów-elektorów. Burza papieskich reform przewyższała to, co teraz robi Franciszek. No ale pamięć jest bardzo krótka. Zresztą charyzmatyczny styl Jana Pawła II szybko zepchnął Montiniego w zapomnienie.

Bez wątpienia beatyfikacja ta nie jest przypadkowa. Montini był reformatorem, zmieniał jednak struktury, a nie zasady. I takim reformatorem wydaje się być Franciszek.

Montini, jeszcze jako papieski dyplomata, a potem jako papież, podkreślał swoje związki z Polską. Wyraźnie darzył ją sentymentem – czego śladem jest nawet nagranie jego głosu z trudem imitującego szeleszczące dźwięki polszczyzny.

Pamiętajmy o tym, gdy będziemy wspinać się po niegdyś eleganckiej ulicy Książęcej, w kierunku Placu Trzech Krzyży. Tam, na dawnym gmachu papieskiej nuncjatury, tablica upamiętnia Achillesa Rattiego – pierwszego nuncjusza w II RP – późniejszego papieża Piusa XI. Upamiętniony jest również młody Montini – w pierwszej połowie lat 20. sekretarz tej nuncjatury. Przebywał w Polsce tylko przez kilka miesięcy i poza zwyczajowymi celami katolickiego podróżnika, takimi jak Kraków czy Częstochowa, odwiedził też Oświęcim, który kojarzył się wtedy tylko z klasztorem ojców Salezjanów. Po latach to on beatyfikował zabitego w Auschwitz Maksymiliana Kolbego. A samą Polskę, z uwagi na słabe zdrowie, musiał bardzo szybko opuścić. Gdy chciał ją w roku 1966 odwiedzić, uniemożliwili mu to Edward Ochab i Władysław Gomułka.