Na bohaterów „Huby” obrali sobie Sasnalowie dwójkę dorosłych, dysfunkcyjnych ludzi z niemowlęcym bonusem: mężczyzna, jego córka lub (sic!) żona i jej dziecko; wszyscy razem tworzą coś na kształt rodzinnego destruktu. Są brzydcy i nieciekawi, otoczeni równie brzydkim i nieciekawym środowiskiem. Ponadto zawieszeni w postkomunistycznej, jałowej czasoprzestrzeni, nieumiejący bądź niechcący się przystosować do nowej rzeczywistości, pozbawieni inicjatywy i jej świadomości – razem stanowią pasożytniczą piramidę, gdzie jedno drugiemu jest w równym stopniu potrzebne, co obojętne.
Królestwo narośli
Alinearna narracja i oszczędne, pozbawione dialogów kadry sprawiają, że relacja mężczyzny i kobiety jest dla widzów niejasna. Czy są niedobranym, zmęczonym sobą małżeństwem, czy równie zmęczonymi sobą ojcem i córką? Kim dla mężczyzny jest niemowlę? Dodatkowe pytania mnoży kwestia dotyku, bo ten pojawia się jedynie tam, gdzie bohaterów dzieli dziecko. Kobieta dotyka dziecka, gdy je karmi, a mężczyzna wtedy, gdy bierze z nim kąpiel. Za każdym razem – choć macierzyński, rodzicielski, rodzinny – jest to dotyk pełen dwuznaczności, budzący poczucie niesmaku i odrazy. Nagie dziecko, zwiotczała skóra mężczyzny, obłe połacie ciała kobiety i długie, natarczywe ujęcia. Metafora narośli, pasożytów ma w „Hubie” co najmniej dwojaką naturę: zarówno ogólną, pokoleniową, kiedy każdy kolejny członek rodziny jest ciężarem dla pozostałych, jak i jednostkową. W przypadku kobiety, jej hubą zdaje się nieplanowane dziecko, które beznamiętnie przystawia do piersi, ono zaś łapczywie się na niej żywi. Hubą mężczyzny jest trawiący go rak. Choć w filmie niemal pozbawionym dialogów nie pada na ten temat ani jedno słowo, sugestywne obrazy budują metaforę choroby, regresu. Podczas wizyty mężczyzny w fabryce obraz poddany jest takiej obróbce, że fabryczna maszyneria i buchające z niej kłęby dymu cofają się, zamiast swobodnie iść do przodu. Dym ustępuje w zwolnionym tempie. Choroba niszczy zdrowe komórki organizmu.
Pasożytnicze relacje, powolna agonia, bieda – to z pozoru wszystko, co wiemy z tego filmu. Czym jednak tak naprawdę jest ten obraz?
Rządy obrazu
Chociaż niemal tuż po premierze „Huby” na 14. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty film Sasnalów uznany został za „lustro transformacji” (używając określenia Jakuba Marmurka), sam Sasnal w wywiadzie dla „Szumu” podkreślił, że jest to przede wszystkim film o samotności, braku porozumienia: „Opowiedzieliśmy więc o życiu samotnej matki z dzieckiem i starszego faceta, który jest śmiertelnie chory, a dodatkowo traci pracę, jak również o samotności, braku porozumienia i emocjonalnej przemocy, pustce. Wydaje mi się, że obecnie wszystko staje się metaforą transformacji. W takich żyjemy czasach, że to pierwsze skojarzenie – posttransformacyjnych”. „Huba” nie jest więc docelowo diagnozą transformacji, jak można powiedzieć o „Mojej Ulicy” Marcina Latałły, a z pewnością nie jest nią przede wszystkim.
Czym zaś jest? Czystym, nieskrępowanym, często bezlitosnym obrazem. Sasnalowie bowiem komunikują się z widzem i posługują przede wszystkim obrazem. Nieporozumieniem więc byłoby zarzucanie twórcom braku fabularności, linearności, przyczynowo-skutkowego przebiegu zdarzeń, które cechują tradycyjne dzieło filmowe (a i z takimi głosami można się było spotkać po pokazie prasowym w Pałacu Kultury). Nieliczne dialogi padają jedynie poza domem: u lekarza czy w sklepie. Kobieta i mężczyzna nie potrafią się komunikować, w ich domu słychać jedynie jednostajny i jednostajnie ignorowany płacz dziecka. Kamera rejestruje ich beznamiętne, pasożytnicze bytowanie, pokazując wyrwane z kontekstu sytuacje: wspólny posiłek, wizytę u lekarza, wyjście na spacer z dzieckiem, wizytę mężczyzny w fabryce (jego dawnym miejscu pracy), nie oszczędzając widzowi brzydoty, naturalizmu, niczym nieskorygowanej nagości i odstręczających szczegółów dnia codziennego.
Dzieło Anki i Wilhelma Sasnalów pozostaje zawieszone między filmem a wideo-artem. „Huba” stanowi zbiór ujęć, w którym wiele jest niedopowiedzeń. | Daria Skok
Wreszcie, to film wolny od konwenansów: zarówno w odniesieniu do medium i konstrukcji dzieła, jak i do estetycznych kanonów. Wilhelm Sasnal, który wespół z Anką Sasnal reżyserował film i odpowiada za zdjęcia, nie boi się dłużej zatrzymać obiektywu na wysuszonym i żylastym ciele starca, na pokrytej rozdętymi porami twarzy kobiety, na jej obwisłych piersiach i na golarce, którą oblepiają zmieszane z kremem do golenia włosy łonowe. Życie tej trójki zredukowane jest jedynie do aspektu fizjologicznego. Wypełniają oni proste zobowiązania, jakie mają wobec natury i wobec swojego gniazda. To codzienność jałowa, nieludzka wręcz, ziejąca pustką, odarta ze znaczenia.
Prymat beznadziei
Choć bytowanie bohaterów „Huby” pozbawione zostało już wszelkiego sensu, wypełnione zaś zostało bezgraniczną nudą i stagnacją – to, co im pozostało, również jest liche i na granicy rozpadu. Obowiązki domowe wykonywane są od niechcenia, raczej pozornie niż z rzeczywistym zaangażowaniem: toaleta czyszczona papierem toaletowym, żelazko, które jedynie muska brzegi tkaniny, dziecko mechanicznie przystawiane do piersi, bez emocji, ze wzrokiem utkwionym w suficie. Wszystko tu jest udawane i kruche jak domek z kart. Wielka pustka i apatia, które tylko pozory życia trzymają w ryzach. Bo to całe prasowanie, te spacery przypominające bezcelowe włóczenie się, te męczące i niekończące się posiłki – to udawanie życia. Jednocześnie kamera, rejestrująca rzeczywistość dokładnie taką, jaka jest, daleka jest od sugerowania odbiorcy jakiegokolwiek osądu moralnego czy emocjonalnego. Film budzić może odrazę, obrzydzenie, niepokój, ale są to doznania estetyczne, nie moralne, ponieważ z bohaterami filmu nie sposób się zidentyfikować. Może to właśnie tak bezwstydna brzydota bohaterów i ich codzienności każe nam się emocjonalnie od nich zdystansować?
O emocje w ogóle trudno w tym filmie, jego bohaterowie (czy też antybohaterowie) wydają się ich pozbawieni, nie potrafią się ze sobą komunikować ani okazywać czułości. Nie potrafią też wykrzyczeć swojego bólu czy złości; poddają się w pełni temu, co ma im do zaoferowania ich codzienność – a nie ma tego wiele.
Jedyną naładowaną emocjami i buntem sceną jest ta końcowa, kiedy z pełnym tłumionej złości, ociekającym niemal zwierzęcą agresją lub dziecięcym uporem bohaterka „Huby” ciska na stół otwartą paczkę płatków kukurydzianych. Rozlewa się mleko, na ziemię spadają kolejne warstwy jedzenia. Akt ten równa się wyrzucaniu emocji. To ich defekacja. W poczuciu wstydu i winy, w ciemności, w nocy, w samotności – można się ich wreszcie pozbyć. Spadające po kolei, w zwolnionym tempie jedzenie tworzy barwny, abstrakcyjny obraz. Czy to przeestetyzowana metafora, czy wciąż jedynie fizjologia?
Odczłowieczenie po kawałku
Jak już było powiedziane, mimo tego, że „Huba” trwa ponad godzinę, nie jest typowym przedstawicielem swojego gatunku. Dzieło Anki i Wilhelma Sasnalów pozostaje zawieszone między filmem a wideo-artem. „Huba” stanowi zbiór ujęć, obrazów, tworzących układankę, w której wiele jest luk i niedopowiedzeń. Jest jak świat podpatrywany przez dziecko, które rozumie jedynie niektóre jego aspekty, pozostając bezradnym wobec całości. Ze względu na formę – brak tradycyjnej narracyjności, fabularności, pokawałkowanie świata przedstawionego, manipulacje obrazem (sceny w fabryce), naturalizm i szokującą wręcz brzydotę – można pokusić się o porównanie nowego dzieła Sasnalów do wczesnego Korine’a, przeniesionego w polskie warunki.
Kiedy spojrzymy na „Hubę” jako na pewien symbol, kiedy jej bohaterzy staną się dla nas reprezentantami grupy wykluczonych, niezaradnych ludzi, wtedy możemy zgodnie z Majmurkiem uznać ten film za diagnozę transformacji. Jednak – czy warto? Czy nie więcej z tego obrazu zaczerpniemy, gdy potraktujemy jego bohaterów zupełnie indywidualnie, uznając, że to ich jednostkowa historia, a nie historia upośledzonej społecznie części Polski po transformacji? Dla mnie „Huba” to obraz o nieumiejętności komunikacji, o braku zrozumienia i samotności, która za nimi idzie. O pustce i odczłowieczeniu, które nastają, gdy sprowadzi się życie do najprostszych instynktów i potrzeb.
Zwiastun:
[yt]LhIrDk_S60U[/yt]
Film:
„Huba”, reż. Wilhelm i Anka Sasnalowie, Polska i Wielka Brytania 2014.
Zdjęcia: Materiały prasowe- Nowe Horyzonty