Przyglądając się twórczości Magdaleny Lazar, absolwentki Wydziału Grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, można zauważyć, że artystkę szalenie pociąga badanie ludzkiej zmysłowości. Wystarczy w tym miejscu przypomnieć jej znakomite wideo „Atomy” (2012), które poruszało problematykę przyswajania obrazu przez ludzkie oko. Lazar interesuje się ograniczeniami percepcji, zarówno pod względem biologicznym, jak i kulturowym, zwłaszcza że bezpośrednio narzucają one sposoby interpretacji otaczającej rzeczywistości. Utrzymany w charakterze dokumentu obraz artystki igra ze zmysłem wzroku. Przy akompaniamencie nieco psychodelicznych dźwięków, słabej rozdzielczości obrazu i subtelnie rozmazanych kadrów, Lazar zabiera widzów na spacer, w którym nic nie jest takie, jakie się wydaje – betonowe budowle chwieją się i wyginają w rytm wiatru, a góry mogą obracać się wokół własnej osi. Podczas oglądania „Atomów”, pojawia się podskórne wrażenie wizualnego przeoczenia, mimowolnego umknięcia jakiemuś elementowi lub pozornie nic nie znaczącemu szczegółowi, który sprzyja zakłóceniom oglądanego obrazu. Lazar, niczym iluzjonistka z prawdziwego zdarzenia, na pewno niczego nie chce widzowi ułatwiać, gdy ten zaczyna się gubić w swoich domysłach i przeczuciach.

Fale_bradzo_dlugie_fot. E_Dufaj2.jpg

O czym szumią drzewa?

Nie inaczej dzieje się w przypadku jej najnowszej wystawy „Fale bardzo długie”, którą do niedawna można było oglądać w krakowskiej Szarej Kamienicy. Tym razem artystka bierze na swój warsztat zmysł słuchu. Pretekstem do powstania wystawy stało się odkrycie w latach 20. ubiegłego wieku generała George’a Owena Squiera, któremu zupełnie przypadkowo udało się stworzyć naturalną sieć bezprzewodową z wykorzystaniem drzew. Badacz odkrył w ich wewnętrznej strukturze niezwykłą zdolność przewodzenia fal bardzo długich (VLF), które w wyniku bardzo małego tłumienia i dużej dyfrakcji rozchodzą się na znaczne odległości za pomocą fali powierzchniowej. Fale te przenikają również wodę morską, co wykorzystywane jest do komunikacji z okrętami podwodnymi zanurzonymi na niewielkich głębokościach.

Na wyobrażenia artystki związane z tymi zjawiskami miało wpływ nieoczekiwane spotkanie. Lazar poznała pewnego dnia naukowca Marka Styczyńskiego, który opowiedział jej zaskakującą historię. Podczas jednej z wędrówek w Bieszczady badacz postanowił wywiercić dziurę w korze drzewa. Ku jego wielkiemu zdumieniu, po wpuszczeniu w nią specjalnego mikrofonu nie usłyszał pulsujących odgłosów życia drzewa i buszujących w nim korników, tylko piosenkę, której dźwięki dochodziły ze znacznej odległości. Ta niecodzienna opowieść stałą się dla artystki inspiracją do stworzenia filmu, a raczej wizualnego słuchowiska, którego bohaterem stają się dźwięki ziemi. Obraz zaczyna się od niepokojącego, ale i poetyckiego preludium, w którym artystka informuje widza, że planeta ożywa dźwiękami własnych audycji radiowych. Widz może obserwować symboliczny proces powolnego przeistaczania się żywej, drzewnej struktury w nadajnik z prawdziwego zdarzenia. Dla Lazar wizja naturalnych przewodników fal długich pokazuje możliwość odkrywania transmisji biologicznego hałasu, tak różnego od nieznośnego zgiełku miasta, tłumiącego pierwotne odgłosy natury. Artystka udziela również wskazówek, kiedy najlepiej poddać się słuchaniu leśnych audycji – sprzyjającym okresem okazuje się zima, podczas której zachodzi najmniej zakłóceń, przeszkadzających w audialnym odbiorze rzeczywistości. „Ta świadomość, że drzewa, wszystkie drzewa, wszystkich rodzajów i wszystkich wysokości, rosnące wszędzie, są antenami i bezprzewodowymi wieżami”, jak konstatuje w swoim obrazie Lazar, jest dla niej obezwładniająca.

Magdalena Lazar, rezygnując z wizualnego rozmachu, stawia przede wszystkim na niedoceniany w kulturze obrazu zmysł słuchu, który potrafi snuć dźwiękowe opowieści. | Zuzanna Sokołowska

Doskonałą wizualizacją zmysłowych doświadczeń stają się wysublimowane, dojrzałe kadry wypełniające jej wideo, nawiązujące mimowolnie swoją stylistyką do kadrów Bruno Aveillana. Elementem powtarzającym się w obrazie artystki jest rzeźba Maurycego Gomulickiego „Melancholia”, której powstanie zainspirowane zostało grafiką Albrechta Dürera. Według Lazar praca ta może zadziałać jak ukryty przekaźnik, przywodzący również na myśl Kubrickowski monolit z filmu „2001: Odyseja kosmiczna” (1968). U Lazar nic nie jest jednoznaczne – fikcja miksuje się z rzeczywistością, tworząc oniryczną narrację z pogranicza jawy i snu. Uzupełnieniem wystawy stają się fotografie skalistych przestrzeni, odwzorowujących nadajniki do zbierania sygnałów, na które artystka natknęła się podczas swojej podróży do Norwegii.

Fale_bradzo_dlugie_fot. E_Dufaj3.jpg

„Niebo nigdy nie cichnie. Niewidoczne gołym okiem VLF – fale bardzo długie – są dźwiękowym odpowiednikiem oszałamiających wizualnie zórz polarnych, oświetlających bieguny naszej planety” – ta myśl artystki staje się doskonałym wprowadzeniem do ostatniej odsłony wystawy, ukrytej za czarną ścianą galerii. Aby obejrzeć wideo Lazar, które powstało w sylwestrową noc w Krakowie, trzeba było spojrzeć przez specjalnie wyciętą szczelinę. Jej kształt przypominał skalne pęknięcie, które stanowiło pewnego rodzaju symboliczne zaproszenie do zajrzenia w głąb ziemi. Artystce udało się zarejestrować wystrzeliwanie fajerwerków z dość sporej odległości. Jednakże pierwszymi skojarzeniami, jakie nasuwały się widzowi podczas oglądania tego obrazu, były nadchodząca burza lub rozbłyski świateł oddalonych od siebie nadajników, tworzących tajemniczy komunikat.

Dźwiękowa melancholia

Wystawa Magdaleny Lazar była ekspozycją bardzo minimalistyczną, wręcz stonowaną. Rozmieszczona pośród białych ścian pozwoliła niemal w laboratoryjnych warunkach wsłuchać się w archetypiczną muzykę natury. Walter J. Ong słusznie zauważył, że żadne z innych doświadczeń zmysłowych rozgrywających się w czasie nie opiera się tak silnie działaniom stabilizującym, zatrzymującym, jak dźwięk, który jest bliski doświadczaniu wnętrza, dochodzeniu do głębokich warstw ludzkiej świadomości [1]. Wolfgang Welsch zauważył istotne różnice pomiędzy aktem widzenia i słyszenia, podkreślając ogromne znaczenie audialności: „Każde spojrzenie ma coś ze spojrzenia Meduzy: pod jego wpływem przedmioty krzepną, zamieniając się w kamienie. Słyszenie przeciwnie – nie trzyma świata na dystans, lecz weń wnika. Tak jak widzenie jest zmysłem dystansowania, tak słyszenie – zmysłem powiązania” [2] – podkreśla Welsch.

Fale_bradzo_dlugie_fot. E_Dufaj13.jpg

Lazar, rezygnując z wizualnego rozmachu, stawia przede wszystkim na niedoceniany w kulturze obrazu zmysł słuchu, który potrafi snuć dźwiękowe opowieści, słyszalne nawet dla drzew, leniwie szumiących w rytm zmieniających się pór roku. Jej realizacje pozwalają choć na chwilę zatrzymać się, wziąć głęboki oddech i po prostu słuchać. Indianie z plemienia Wangung, wybierając miejsca do zebrań czarowników, poszukiwali terytorium, na którym dochodzi do trzęsienia ziemi, ponieważ tyko w ten sposób natura mogła do nich przemówić. Wystawa Magdaleny Lazar to niewątpliwie udana próba dotarcia do pierwotnych instynktów, których charakter wyznaczała otaczająca przyroda, a jej dźwięki wypełniały niemal całe ludzkie ciało.

Przypisy:

[1] Walter J. Ong, „Oralność i piśmienność. Słowo poddane technologii”, Warszawa 2011, s.72.
[2] W. Welsch, „Na drodze do kultury słyszenia”, [w:] red. E. Wilk, „Przemoc ikoniczna czy Nowa widzialność?”, Katowice 2001, s. 67.

 

Wystawa:

Magdalena Lazar, „Fale bardzo długie”, kurator: Marta Kudelska.
Galeria Szara Kamienica, Kraków 2014.