Jarosław Kuisz: Jest pan jednym z największych znawców filozofii nauki i technologicznych przemian współczesnego świata. Ostatnia pańska książka nosi tytuł „Petite Poucette” („Tomcio Paluch”). Wbrew pozorom, to nie opowieść adresowana dla dzieci…
Michel Serres: Stworzyłem w niej portret osób niepotrafiących rozstać się z telefonem komórkowym, takich, które komunikują się ze światem, nieustannie klikając w klawiaturę jednym bądź dwoma palcami. Nie o dzieci zatem chodzi, lecz o współczesnych 20-35-latków, wychowanych od małego w otoczeniu nowych technologii. Te technologie w dyskretny sposób zmieniły i nadal zmieniają całą masę nawyków kulturowych. Ewoluuje nasz stosunek do czasu i przestrzeni – jakże łatwo dziś skontaktować się z kimkolwiek w dowolnym momencie i dowolnym miejscu! Uwolniliśmy się od stacjonarności przypisanej pierwotnie do medium telefonicznego. Nie musimy umawiać spotkań. Możemy wysyłać wiadomości, które zostaną odczytane wówczas, gdy druga osoba zechce. Przestaliśmy egzystować w tej samej czasoprzestrzeni.
Rewolucji francuskiej przyświecały podobne cele: przekształcić czas i przestrzeń.
Ma pan rację. Na naszych oczach odbywa się rewolucja – techniczna, obyczajowa, ale także i polityczna. Pojawia się też nowa koncepcja obywatelstwa. Wyraz obywatel [citoyen] pochodzi od słowa miasto [cité], a urbanizacja nie byłaby możliwa bez wynalezienia pisma, które ułatwiło koncentrację władzy i wiedzy. Rewolucja cyfrowa zmieniła te relacje. Wiedza, dawniej pilnie strzeżona dla i przez nielicznych, dziś znajduje się w zasięgu ręki – wystarczy kliknąć. Tak jak pismo w dobie renesansu zmieniło oblicze miasta, tak technologia cyfrowa wynajduje nowe przestrzenie i nowe sposoby bycia razem.
Obywatele znaleźli się bliżej rządzących?
Tradycyjny podział polityki na rząd i obywateli staje się nieaktualny. Na naszych oczach tworzy się nowy typ demokracji. Powstaje model relacji politycznych, coraz mniej przypominający piramidę Cheopsa albo wieżę Eiffla. O miejscu w systemie coraz bardziej decyduje pozycja w modelu komunikacyjnym – to, czy jesteśmy nadawcami, czy odbiorcami przekazu. „Tomcio Paluch” ma o wiele więcej możliwości wpływania na władzę, niż jego rodzice czy dziadkowie.
W związku z nowymi technologiami na naszych oczach odbywa się techniczna, obyczajowa i polityczna rewolucja. Pojawia się też nowa koncepcja obywatelstwa. | Michel Serres
Jakie są pańskie przewidywania wobec Europy? Czy nowe technologie zmieniają tożsamość kontynentalną, a może po prostu – globalną?
Nowe technologie niewątpliwie popychają nas ku globalizacji. Pozwalając na bardzo łatwą komunikację między Warszawą i Paryżem, redukują zarazem dystans między Polakami i Francuzami – a to jest bardzo dobra wiadomość dla Europy. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że nie każdy jest entuzjastą tych zmian. Z jednej strony grupę sceptyków tworzą przedstawiciele starszego pokolenia, czyli osoby niepotrafiące korzystać z dobrodziejstw nowych technologii i nieprzystosowane do funkcjonowania w świecie wirtualnym. Max Planck mówił podobno, że nauka czyni postępy nie dlatego, że eksperymenty i teorie fizyki są prawdziwe, lecz dlatego, że poprzednie pokolenie odchodzi na emeryturę. W epoce nowożytnej trudno było przekonać do znaczenia wynalazku druku ludzi, którzy nie potrafili czytać – trzeba było ich najpierw oswoić z nowym medium komunikacyjnym, a to zawsze przychodzi z trudnością osobom starszym. Dziś rewolucja wirtualna wymusza zmianę sposobu nauczania. Potrzebujemy nowej pedagogiki cyfrowej, tak samo jak potrzebujemy nowej polityki.
A druga grupa sceptyków wobec tego procesu?
Obejmuje ona osoby, które potrafią korzystać z nowinek technologicznych, ale skupiają się na negatywnych skutkach ich wdrożenia. Trudno oczywiście się z nimi przynajmniej częściowo nie zgodzić. Pojawienie się nowych technologii wywołało wiele problemów, zniknął podział między tym, co prywatne i publiczne. Proces ten rozpoczął się tak naprawdę kilka wieków wcześniej – wynalazek druku wpłynął wszak na podział Europy na katolicką i protestancką oraz przyczynił się do wybuchu wojen religijnych. Doszukiwanie się tych analogii nie powinno jednak wpływać na hamowanie rewolucji cyfrowej.
Zmiany, o których pan mówi, wiążą się też z pojawieniem się nowych systemów eksperckich – instytucji odpowiedzialnych za dystrybucję wiedzy w społeczeństwie sieciowym.
Oczywiście. Niektórzy ludzie są świetnie przygotowani do użycia nowych technologii, szybko zyskują status ekspertów, co daje im przewagę nie tylko intelektualną, ale i praktyczną. Inni są gorzej przystosowani. Mechanizm przypomina zatem selekcję naturalną.
Nie jest to więc kwestia międzypokoleniowa?
Nie tylko. Kwestia międzypokoleniowa rozwiąże się bardzo szybko, gdy krytycy rewolucji cyfrowej przejdą na emeryturę i znikną. Tak więc to nie problem. Przypomnę tylko: w V w. p.n.e. Sokrates i Platon spierali się o zasadność tworzenia dzieł pisanych. Starszy z nich był orędownikiem oralności, młodszy – pisma. A informację o tym sporze znamy jedynie dzięki spisanej wersji dialogów platońskich. Tak narodziła się filozofia – w sytuacji negocjowania stanowisk i ostatecznego triumfu zwolenników pisemnego utrwalania przekazu międzyludzkiego. Podobnie dzieje się dzisiaj – rewolucja cyfrowa powołuje do życia nowe dziedziny wiedzy. Kształtuje każdą współczesną sferę nauki, biologię, astrofizykę.
Jak ta rewolucja zmienia Europę?
Po pierwsze, usprawnia się komunikacja międzypaństwowa. Relacje stają się bardziej egalitarne. Myślę, że wzmocni to wspólnotę europejską. Widzę to po sobie, bo choć mam 84 lata, sam staję się z roku na rok coraz bardziej „europejski”. Technologie to dziś integralny gwarant pokoju. Jeśli „Tomcio Paluchowi”, który ma dzisiaj 25-30 lat, zadamy pytanie „kto jest twoim wrogiem”, nie będzie umiał odpowiedzieć.
Nauka czyni postępy nie dlatego, że eksperymenty i teorie fizyki są prawdziwe, lecz dlatego, że poprzednie pokolenie odchodzi na emeryturę. Z demokracją jest podobnie. | Michel Serres
Chyba że ostatnio głosował na skrajnie prawicowych eurosceptyków.
To są ludzie, którzy nie potrafią budować własnej tożsamości bez koncepcji wroga. Należą do starszego pokolenia, są zapóźnieni. Nie określiłbym ich w ogóle mianem skrajnej prawicy. Nie należy o nich myśleć w kategoriach „poprzecznych”, prawicy i lewicy, ale w kategoriach „podłużnych”: przedtem – potem.
To ciekawe, bo we Francji skrajna prawica przyciąga teraz również ludzi młodych.
Nie ma ich zbyt wielu. Jest duża różnica między tym, co piszą gazety i tym, co widać na ulicy. Większość młodych ludzi, których znam, należy raczej do rodzaju „Tomcio Paluchów”, preferujących funkcjonowanie w społeczeństwie sieciowym, wielobiegunowym, a nie bipolarnym, gdzie prawica walczy o elektorat z lewicą. Zgadzam się jednak, że rewolucja cyfrowa stała się wyzwaniem dla procesu integracji europejskiej, który trzeba przemyśleć na nowo.
Media zmieniają naszą percepcję świata. Zdajemy się wierzyć w fenomeny wirtualne. Jednak to, co jest naprawdę ważne, to fakt, że owa wirtualność może mieć całkiem realny charakter, kiedy wyborca, niesiony medialnym przekazem, mimo wszystko odda swój głos na Front Narodowy.
Tak, to prawda: wirtualność przechodzi w realność. Mam dla pana małe zadanie: proszę po naszej rozmowie wpisać w internecie następujący tekst: „przyczyny śmierci na świecie”. Otrzyma pan wtedy tabelę sporządzoną na podstawie danych Światowej Organizacji Zdrowia, w której pokazane są liczby zgonów z poszczególnych przyczyn. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, ostatnia na liście pozycja to przemoc, wojna i terroryzm, niżej znajdują się już tylko katastrofy lotnicze. Wyżej znajduje się rak, śmierć z powodu uzależnień, na przykład od papierosów. Można więc powiedzieć, że Philip Morris powoduje nieporównywalnie więcej śmierci niż Al-Kaida czy Państwo Islamskie. To obrazuje potęgę mediów, bo za ich sprawą nasza percepcja przyczyn śmierci tak bardzo się różni od rzeczywistości.
Fascynujące. Co to jednak właściwie mówi o naszej kulturze?
Jesteśmy w trakcie wielkiej zmiany kulturowej i cywilizacyjnej, porównywalnej ze wspomnianym przez nas wcześniej przejściem od oralności do piśmienności. Tamta transformacja także dotknęła wszystkie kluczowe obszary życia: politykę, religię, wiedzę, relacje międzyludzkie, prawo. Dziś także przyszło nam żyć w wielowymiarowym kryzysie: religii, polityki, gospodarki. Spektrum tego przesilenia przypomina zakres i gwałtowność przemian sprzed wielu wieków. I tu właśnie widzę zadanie dla współczesnych filozofów: być świadkiem tej transformacji, starać się ją zrozumieć.
Nie tak dawno w bardzo podobny sposób wypowiadali się Ulrich Beck i Daniel Cohn-Bendit. Co Pan sądzi o ich manifeście?
Lubię utopie tego typu. Nie byłoby postępu w dziejach ludzkości bez utopii. Proszę sobie przypomnieć socjalizm utopijny i jego postulaty: bezpieczeństwo socjalne, ochrona pracowników, żłobki itd. Hasła te wrosły na stałe do dyskursu publicznego. Można powiedzieć, że nastał czas cyfrowych utopistów. A skoro tak, to najwyższy czas, byśmy zastanowili się nad nowymi sposobami zarządzania naszą rzeczywistością.