Ukraińską gospodarkę trzeba ratować – nawoływał w poniedziałek „Financial Times”. I choć koszt pomocy może wynieść nawet 15 mld dolarów, to wciąż jest to ułamek wobec środków wpompowanych w niewydolną Grecję. Ukraińska gospodarka znalazła się pod presją na wielu frontach: konflikt ukraińsko-rosyjski zdławił produkcję na wschodzie kraju, Moskwa grozi sankcjami i odcięciem dostaw gazu i w rezultacie gospodarka ma się w tym roku skurczyć co najmniej o 7 proc. PKB. W maju udało się uniknąć załamania, gdy Międzynarodowy Fundusz Walutowy zobowiązał się do wsparcia Ukrainy w wysokości 17 mld dolarów; do tego doszło 10 mld dolarów od innych darczyńców. Zachodni eksperci szacują, że obecnie w celu ustabilizowania ukraińskiej gospodarki potrzeba dodatkowych 12-15 mld dolarów finansowania z zewnątrz. Jednak darczyńcy – jak odnotowuje „FT” – ociągają się z wykładaniem kolejnych pieniędzy. Komentator dziennika przyznaje, że opór ten jest zrozumiały, ponieważ Kijów zmaga się wciąż z niestabilnością wewnętrzną i brakiem perspektyw poprawy relacji z Moskwą. Efektem są topniejące rezerwy i ucieczka kapitału. „FT” zwraca jednak uwagę na zdecydowanie proeuropejskie i atlantyckie zapatrywania demokratycznie wybranych przywódców Ukrainy – Poroszenki i Jaceniuka, których nazywa również najbardziej kompetentnymi przywódcami w historii niepodległości tego państwa.
Zachód ma coraz mniej możliwości manewru – zauważa gazeta: „Nałożenie kolejnych sankcji na Rosję raczej nie powstrzyma Putina przed destabilizacją Ukrainy. Dostarczenie broni rządowi w Kijowie niebezpiecznie podsyci tarcia między Wschodem a Zachodem. Ale przyznanie Ukrainie 15 mld dolarów mogłoby umożliwić krajowi stawienie czoła wyzwaniom politycznym i gospodarczym ze strony Kremla”.
*
O misternym planie wyłuskania Niemiec z antyrosyjskiego frontu napisał tygodnik „Der Spiegel”, według którego rosyjska dyplomacja pragnie poróżnić socjalistycznego szefa MSZ z chadecką szefową rządu. Podczas ostatniej wizyty Steinmeiera w Moskwie (18 listopada) jego rosyjski partner Siergiej Ławrow „nawiązywał raz po raz do realizmu Niemców i do ich bliskości w stosunku do Moskwy” – pisze autor analizy Christian Neef. Jego zdaniem Ławrow radził podczas tego spotkania niemieckiemu koledze, by „nie dał się omamić krajom UE, które zakłócają dobre relacje z Rosją”. Berlin, jeśli chce rozwiązywać międzynarodowe konflikty, jak choćby ten w Naddniestrzu, powinien postawić na bezpośrednie kontakty z Moskwą. Zdaniem Neefa Ławrow wręcz „nadskakiwał” Steinmeierowi, chwaląc „drogiego Franka-Waltera” za podtrzymywanie kontaktów z Moskwą. Z kolei Steinmeier unikał na wspólnej konferencji prasowej wszelkich krytycznych uwag wobec Rosji. Nie zaprotestował nawet wtedy, gdy Ławrow obarczył Zachód rzekomą odpowiedzialnością za zerwanie porozumienia z 21 lutego ws. Ukrainy. „Niemiecki rząd może zaprzeczać do woli – faktem jest, że Moskwa interpretuje ostrożność Steinmeiera jako dystansowanie się od Merkel”, pisze komentator. Jak dodaje, zdaniem Kremla, tylko Merkel, Polacy i Bałtowie obstają za twardą linią wobec Rosji. Resztę konstrukcji można łatwo rozebrać.
*
O „europejskim wywyższeniu Polski” napisał dziennik „Le Monde”. Dziesięć lat po akcesji Polski do UE, Hermana Van Rompuya zastępuje na stanowisku Donald Tusk i, zdaniem cytowanego przez gazetę Eryka Mistewicza, „jest to najlepsza rzecz dla Polski po Janie Pawle II i Lechu Wałęsie”. Gazeta przypomina sukcesy byłego polskiego premiera, utrzymanie władzy przez dwie kolejne kadencje i poprawę wizerunku Polski nadszarpniętą przez „republikę jednojajową” (République monozygote) rządzących przed nim braci.
Donald Tusk chce wzmocnić więzy atlantyckie – napisał największy szwedzki dziennik „Dagens Nyheter”. Gazeta przypomina rolę przewodniczącego Rady i zwraca uwagę na olbrzymią rolę związku charakteru osoby zasiadającej na tym stanowisku z efektami jej pracy. Van Rompuy był samotnikiem i choć pięć lat temu nazywano go prezydentem Europy, to jednak wolał pracować po cichu, za kulisami, czytamy w „DN”. Tusk ma nie tylko inny charakter, ale jest także wyjątkowym politykiem – pierwszym z nowej Europy na tym stanowisku i dodatkowo z kraju spoza strefy euro. Jako swoje priorytety nowy przewodniczący wskazał zażegnanie kryzysu finansowego, zacieśnianie więzi z USA, utrzymanie Wielkiej Brytanii w UE i rozwiązanie konfliktu na Ukrainie. I choć zadania mogą wydawać się ciężkie do realizacji, to warto podkreślić jego upór i zdecydowanie wyrażane na przykład ekspresową nauką angielskiego, z którym posługiwaniem się nie ma już problemów – zauważa gazeta.