Zmieniają się także linie podziału, jeśli chodzi o relacje religii i polityki w Unii. Dawni przeciwnicy obecności katolicyzmu na europejskich salonach, jak przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, teraz przyjmują papieża jak męża opatrznościowego. Natomiast uprzedni samozwańczy sojusznicy chrześcijaństwa, skupieni w skrajnie prawicowych frakcjach populistycznych, są głęboko rozczarowani: wizja Europy, którą przedstawił Franciszek, nie może być traktowana jak młot na europejskich obcych.

1.

Wizyta papieża Franciszka w Parlamencie Europejskim ujawniła cztery koncepcje sekularyzmu [1] w Unii Europejskiej. Pierwszą z nich jest mocno przez ostatnie lata przykurzona wizja chrześcijańsko-demokratyczna (chadecka), której Franciszek swoim przemówieniem dodał impetu. Chrześcijańsko-demokratyczna, a nie chrześcijańska albo katolicka, ponieważ jest to specyficzna doktryna inspirowana personalistyczną filozofią neotomisty Jacques’a Maritaina, której celem było pogodzenie katolicyzmu z demokracją, a jak wiemy, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Chadecja – zarówno jako centrowa doktryna polityczna, jak i pomysł na relacje władzy i religii – nie zawsze była jednoznacznie popierana przez hierarchię katolicką czy inne chrześcijańskie kościoły, choć od zarania była z nimi związana.

Jeśli idzie o pomysł na relację polityki i religii, to chadecki sposób myślenia w sposób oczywisty faworyzuje chrześcijaństwo, wskazując na jego podwójną historyczną rolę – jako spoiwa tworzącego się kontynentu w wiekach średnich, jak i na jego rolę przy powoływaniu pierwszych wspólnot europejskich – tym razem jako inspiracji dla działań Roberta Schumana, Alcide’a de Gasperiego i Konrada Adenauera. W konsekwencji, zwolennicy tej odmiany sekularyzmu chcą wyraźnych odniesień do chrześcijaństwa, przy jednoczesnym zrozumieniu, że Kościół nie powinien interweniować bezpośrednio w proces polityczny, a sfera polityczna musi być otwarta także na ludzi niewierzących i przedstawicieli innych religii. Widać tu wyraźny ślad tomizmu z jego przekonaniem, że jeśli akceptuje się najważniejsze zasady zapisane w prawie naturalnym, można być zbawionym. W odmianie europejskiej chodzi oczywiście o wspólne wartości – cały problem w tym, jak zostaną zdefiniowane.

Franciszek kilkakrotnie odwoływał się do chadeckich „ojców-założycieli”, wskazując na wartości, które im przyświecały: pokój, subsydiarność (pomocniczość) [2], solidarność między ludźmi i narodami, prawa człowieka i wreszcie – przywoływana przez Franciszka najczęściej – godność osoby ludzkiej. Papież mówił o imigrantach, demografii, rodzinie, ekologii, bezrobociu, edukacji i nauce. Co charakterystyczne dla wizji chadeckiej, papież nie odnosił się do prawd czysto katolickich – które byłyby do zaakceptowania tylko dla katolików. Zapewne świadomie zrezygnował z tematów, które dzielą Kościół i elity Unii najbardziej: sprawy związane z bioetyką i seksualnością. Jego podejście było raczej inkluzywne – widać było, że chciał, by jego słowa rezonowały w umysłach osób wyznających inne niż katolicka religie, a także ludzi niewierzących, ale akceptujących choć jakąś część przesłania chrześcijańskiego.

2.

Pokrótce zarysowana powyżej narracja chadecka ma istotne podobieństwo z amerykańską koncepcją religii obywatelskiej (civil religion). W roku 1967 wybitny amerykański socjolog Robert Bellah napisał esej pt. „Religia obywatelska w Ameryce”, w którym pokazuje, w jaki sposób amerykańska polityka żywi się religią, mimo ścisłej separacji konstytucyjnej. Wychodząc od mowy inauguracyjnej Johna F. Kennedy’ego, Bellah pokazuje, w jaki sposób amerykańscy politycy tworzą narrację o Ameryce: odwołują się do wiary swych ojców założycieli, mówią o nadprzyrodzonym pochodzeniu praw człowieka (to często przywoływane twierdzenie z Deklaracji Niepodległości mówiące, że wszyscy ludzie są równi, obdarzeni przez Boga tymi samymi prawami, wśród których są: życie, wolność i dążenie do szczęścia). Częściami składowymi amerykańskiej religii obywatelskiej są figury: narodu wybranego, ziemi obiecanej, Nowej Jerozolimy, ofiary i nowego życia. Robert Bellah przekonująco argumentuje, że nie chodzi o konkretne wyznanie chrześcijańskie – amerykańska religia obywatelska żywi się różnymi wyznaniami chrześcijańskimi, a także judaizmem – dlatego w jej słowniku nie ma bezpośrednich odwołań np. do Chrystusa, a są bardziej ogólne – do Boga. Nieprzypadkowo dziś często mówi się, że ateista nie mógłby być prezydentem USA. Rzadko jednak dodaje się, że wiara prezydenta musi wpisywać się właśnie w tę religię obywatelską – bo to ona legitymizuje amerykański porządek konstytucyjny.

His Holiness Pope Francis, Martin SCHULZ, EP President
Źródło: Parlament Europejski.

Niewątpliwie europejska religia obywatelska jest o wiele słabiej obecna w dyskursie niż ta amerykańska. Nie jest też z całą pewnością jedynym sposobem ujmowania religii w Unii. Są silne konkurencyjne sposoby. Druga wizja to sekularyzm w wersji francuskiej i belgijskiej – laïcité. Ma ona źródła w oświeceniowej krytyce religii i zakłada, że wszelkie formy obecności religii w życiu publicznym są złe, ponieważ ma ona tendencje absolutystyczne, wykluczające i generujące konflikty. Ta grupa jest dziś reprezentowana w Parlamencie Europejskim, np. jako Platforma na rzecz Sekularyzmu w Polityce. Jej pomysłodawczynią i współprzewodniczącą jest holenderska liberalna posłanka Sophie in ’t Veld (jedyną Polką, która brała udział w jej pracach była Joanna Senyszyn), która proponowała, by Franciszek wystąpił poza salą plenarną, wspólnie z przedstawicielami innych organizacji religijnych i filozoficznych. Wśród organizacji wspierających Platformę znaleźć można głównie stowarzyszenia humanistów z Belgii, Francji i Wielkiej Brytanii. Ta grupa wystąpiła przeciw organizacji wystąpienia papieża w Parlamencie, a jej współprzewodniczące (in ’t Veld i Virginie Rozière, francuska socjalistka) opuściły salę obrad w trakcie wystąpienia Franciszka. Inne problemy, którymi Platforma się zajmuje, to kwestia dostępu do aborcji w gminach, gdzie znajdują się szpitale związane z Kościołem katolickim, a także sprawa uprzywilejowania Kościołów chrześcijańskich w dialogu z Komisją Europejską, w której zresztą europejski ombudsman, rzecznik praw obywatelskich, przyznał im rację. Nieco zaskakuje minimalna obecność tematów związanych z islamem, który przez wielu uważany jest za wyzwanie dla europejskiej świeckości.

3.

Kolejna – trzecia – wizja związków religii z Unią Europejską wykuwa się w gronie licznie reprezentowanych w Parlamencie Europejskim populistów związanych z radykalną prawicą. Nie zauważy się tego być może, słuchając Marine Le Pen, która uznała papieskie przemówienie za „przyjemne dla ucha”, ale kiedy sięgnie się do słów jej ojca, a przede wszystkim mentora politycznego – Jean-Marie Le Pena, także posła do PE, dowiemy się o rozczarowaniu w związku ze wsparciem przez papieża imigrantów starających się dostać do Europy. To spojrzenie symptomatyczne dla antyimigranckiego resentymentu Frontu Narodowego, który w tożsamości chrześcijańskiej widzi sposób na odgraniczenie się od muzułmanów. Takie wykorzystanie chrześcijaństwa pobrzmiewa także w innej partii sprzymierzonej z Frontem, Wolnościowej Partii Austrii, a także jest obecne bardzo silnie w węgierskim Jobbiku, który z krzyża czyni oręż w walce z Romami. To właśnie kwestia imigrantów oddzielać będzie najsilniej prawicowych populistów od Kościołów chrześcijańskich, które w tej sprawie nie wahają się współpracować z lewicą.

4.

Istnieje jeszcze jedna koncepcja sekularyzmu w Unii: to wizja, którą nazwać można agnostyczną, a która zakłada odsyłanie spraw związanych z religią do innych instancji: czy to do państw członkowskich (regulujących te kwestie od czasów pokoju westfalskiego), czy też do Rady Europy – której częścią jest Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, gdzie trafiają skargi na pogwałcenie zasady wolności do i od religii. Ten sposób widzenia związków religii i polityki usuwa tę pierwszą z pola politycznego sporu i przesuwa ją do sfery prawnej albo biurokratycznej. Tak można rozumieć np. uchwalenie art. 17 Traktatu Lizbońskiego, który nakazuje instytucjom Unii dialog z religiami i poglądami filozoficznymi. Niewątpliwie ta tendencja była niezwykle silna (o wiele silniejsza niż trzy wyżej opisane) w okresie pierwszych trzech dekad działania Unii, dostrzec ją można w myśleniu wszystkich najważniejszych europejskich stronnictw politycznych – chadeków nie wyłączając. Jednak wraz z intensyfikacją integracji, zwiększającym się nasileniem religijnych konfliktów na ponadnarodową skalę, a także rosnącą potrzebą legitymizacji Unii, wariant ten staje się mniej pociągający, bo w przeciwieństwie do wyżej wymienionych koncepcji oddziela ona religię od europejskich pytań egzystencjalnych w rodzaju: czym jest Unia i jaką winna mieć polityczną tożsamość. Jest ona dziedzictwem postwestfalskiego sposobu myślenia, według którego religia nie powinna mieć transnarodowego wymiaru politycznego, bowiem prowadziłoby to do nieuniknionych konfliktów. Dlatego lepiej tego dżina zamknąć na poziomie narodowym albo też sprowadzić religię do kwestii prawnych.

***

Wizyta Franciszka na nowo otworzyła debatę o wzajemnych stosunkach między religią a Unią Europejską. Sprawiła, że najważniejsze stanowiska zostały na nowo sformułowane, a wizje: chadecka, laicka, populistyczna i agnostyczna, jasno się zarysowały. Czy któraś z nich wygra, czy raczej będą współistnieć, konkurując ze sobą? Na to pytanie odpowiedzą ludzie religijnie obojętni, których wśród europejskich elit jest najwięcej. W zeszły poniedziałek zwrócili się oni ku pierwszej koncepcji, jednak za mało jest jeszcze przesłanek, by sądzić, że to tendencja stała.

 

Przypisy:

[1] Przyjmuję definicję sekularyzmu za Elizabeth Shakman Hurd, która w „The Politics of Secularism” definiuje go jako publiczne ustanowienie relacji między religią a polityką. Definicja ta nie jest więc zgodna z postrzeganiem sekularyzmu jako ideologii zakładającej konieczność usunięcia religii ze sfery politycznej.

[2] Pojęcie z nauki społecznej Kościoła ukute w ramach tworzenia alternatywy dla komunizmu i wymierzone w jego centralizację i brak uznania dla społecznej roli rodziny.