Czytaj także zapis debaty „Kultury Liberalnej”
„(Nie)ufaj obcym! Twarze inności we współczesnej Europie”.
Zachodnie społeczeństwa, podobnie jak te w innych częściach świata, od zawsze charakteryzowała różnorodność: budowali je ludzie różnego pochodzenia, władający odrębnymi językami, wyznający odmienne religie i, co oczywiste, różnorodne światopoglądy. Odmienność ta była przede wszystkim skutkiem nieustannego napływu migrantów. Ich wrastanie w nowe miejsca i środowiska społeczne rzadko odbywało się bez napięć, czy wręcz konfliktów. Te dramatyczne doświadczenia wzbogacały i umacniały tożsamość – zarówno przybyłych, jak i autochtonów. Niniejszy projekt skupia się na jednym, określonym i nowym rodzaju różnorodności: tym, który zawdzięczamy imigracjom na wielką skalę, mającym miejsce na przestrzeni ostatnich 50-60 lat. […] W szczególności chodzi o zbadanie strategii integracji migrantów i „postmigrantów” (termin autorstwa Roberta S. Leikena, oznaczający dzieci i wnuki imigrantów, czyli pokolenia urodzone już w kraju przyjmującym) z rdzennym społeczeństwem i pokazanie, że ludzie zakorzenieni w różnych kulturach i mający odmienne doświadczenia, mogą wspólnie żyć – doświadczając wolności i pokoju. […] W szczególności interesują nas mniejszości, które pojawiły się w pięciu wybranych krajach zachodnich – USA, Francji, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Niemczech […]. Zastanowiliśmy się też nad tym, jak społeczeństwo jako całość odnosi się do imigrantów i jak ich postrzega. […]
Pięć różnych punktów wyjścia
Państwa objęte badaniem stanowią pięć największych części składowych tego, co uznawane jest za Zachód. Cała „piątka” w ostatnim półwieczu doświadczyła przypływu imigrantów na masową skalę. W Europie Północno-Zachodniej powojenna koniunktura budowlana spowodowała dynamiczny wzrost zapotrzebowania na siłę roboczą. W miastach, które początkowo zostały zasilone przez migrację wewnętrzną ze wsi, wkrótce zaczęto przyjmować pracowników z południa Europy (włączając Turków), jak to było w Niemczech, przybyszów z Afryki Północnej – we Francji, i ludzi z byłych kolonii karaibskich i południowoazjatyckich – w Wielkiej Brytanii. Na początku lat 60. USA także otworzyły się na masową falę imigracji, rezygnując z trwającej cztery dekady polityki ścisłej kontroli. W efekcie liczba imigrantów pierwszego pokolenia, żyjących w USA, uległa czterokrotnemu zwiększeniu – od 9,6 miliona (1970) do 38 milionów (2007). W Kanadzie, od zmiany Ustawy Imigracyjnej w 1967 roku, imigranci przybywali w znacznej mierze z krajów rozwijających się, a następnie w rosnącej liczbie z Azji Południowej i Chin.
Poszczególne państwa „piątki” realizowały odmienne strategie polityki migracyjnej. Różnice te miały swoje źródło w doświadczeniach utrwalonych w społecznej świadomości, pamięci o pierwszym kontakcie z falami migrantów. Nie ulega wątpliwości, że USA i Kanada, jako państwa założone przez europejskich osadników, od początku swojego istnienia funkcjonowały jako „kraje imigranckie”, tak w wymiarze subiektywnym, jak i obiektywnym. […] Natomiast państwa europejskie oceniały własną tożsamość narodową jako w pełni uformowaną – często na skutek wojen, czystek etnicznych, przesiedleń, ludobójstwa i innych wydarzeń z przeszłości. […]
Do XX w. Niemcy zwykli myśleć o sobie jako o jedynym ludzie, definiowanym nie tylko przez wspólny język i wspólną przestrzeń geograficzną, ale także przez dziedzictwo kulturowe. Narodowość była nabywana nie przez urodzenie na określonym terytorium, ale przez ius sanguinis – przekazywane z pokolenia na pokolenie „prawo krwi”. Ludzie pochodzenia niemieckiego żyjący we Europie Wschodniej, tak daleko, jak sięgała Wołga, byli postrzegani jako członkowie narodu niemieckiego, którzy mogą osiedlić się w Niemczech […] – z prawa tego wiele osób skorzystało w okresie rozpadu bloku państw radzieckich.
Z kolei pozostałe cztery kraje z naszej grupy stosowały się tradycyjnie do ius soli, „prawa ziemi”, zgodnie z którym każdy, kto urodził się na terytorium danego państwa, automatycznie stawał się jego obywatelem i nabywał takie same prawa i obowiązki, co pozostali. Warto jednak pamiętać o szeregu czynników różnicujących status migrantów we Francji, USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Francja i USA wykorzystują swoje systemy edukacyjne, żeby wszczepiać silne poczucie tożsamości narodowej, oparte na obywatelskiej kulturze lojalności wobec państwa i jego instytucji. Ale podczas gdy w Stanach Zjednoczonych lokalna kultura pozwalała na koegzystencję różnych tożsamości etnicznych, zazwyczaj wyniesionych z krajów pochodzenia, (…) Francja postrzegała tożsamość narodową jako osnowę silnego komponentu kulturowego i oczekiwała od swoich obywateli, że będą myśleć i działać w szczególny – „francuski” – sposób. Co więcej, oba kraje przywiązują wielką wagę do rozdziału Kościoła od państwa, ale interpretują sekularyzm w odmienny sposób. USA wyłączają obszar religii z działań finansowanych przez państwo, ale pozwalają – a nawet oczekują od swoich obywateli – silnego poczucia religijnej przynależności, które może zdominować ich osobiste zaangażowanie w sferę publiczną. Francję wyróżnia z kolei silna kultura laïcité, laickości, która nie zwalnia francuskiego państwa ze zwyczaju dofinansowania religijnych szkół czy wspierania innych religijnych przejawów aktywności społecznych lub kulturowych. W dodatku, we francuskim społeczeństwie silne są ruchy antyklerykalne, które aktywnie sprzeciwiają się wszelkim poczynaniom organizacji religijnych dążących do wywierania wpływy na politykę.
Wielka Brytania i Kanada różnią się od obu tych modeli. Charakteryzuje je bardziej pluralistyczne i pragmatyczne rozumienie własnej historii i tożsamości narodowej. […] Nawet oficjalna nazwa państwa brytyjskiego – Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej – sugeruje koegzystowanie odrębnych narodów w jednym systemie politycznym. Słowa „Brytania” i „brytyjski” zaczęły być powszechnie używane w XVIII stuleciu. Stanowiło to świadomy zabieg, który miał na celu skłonienie szkockich – i w mniejszym stopniu walijskich – poddanych do tego, by odczuwali lojalność wobec unii bez potrzeby identyfikowania się jako Anglicy. W Kanadzie natomiast zaistniała potrzeba zaskarbienia lojalności francuskich Kanadyjczyków przez uznanie ich odrębnej tożsamości i kultury przy równoczesnym zniechęcaniu tej grupy społecznej do utrzymywania bliskich związków z Francją. […]
Wypróbowane rozwiązania, popełnione błędy
Porównanie strategii polityki migracyjnej uwzględniać musi różnorodność tradycji kontaktów z migrantami. Znaczenie tych odmienności nie może być jednak przeceniane czy upraszczane. Owszem, w każdym z pięciu analizowanych przypadków rządy reagowały na masową migrację i jej społeczne konsekwencje. Odbywało się to jednak w różnoraki i ewoluujący w czasie sposób. Eksperymentowano z różnymi rozwiązaniami, które – wbrew temu, co sugerowałaby retoryka stosowana przez liderów politycznych – rzadko były wprowadzane spójnie i konsekwentnie. […]
Początkowo rządy były albo nieświadome fundamentalnych przemian w społeczeństwie, jakie niesie za sobą zjawisko masowej migracji, albo – szczególnie w przypadku Niemiec – wydawało im się, że skutków tego procesu uda się uniknąć dzięki zawieraniu bilateralnych umów z konkretnymi krajami. Robotnicy zatrudnieni na mocy takich porozumień nie mieli być stałymi rezydentami nowego kraju. Państwo niemieckie czyniło nawet starania, aby zapewnić gastarbeiterom i ich dzieciom stały kontakt z kulturą i językiem kraju ojczystego. Robotników przyjmowano zwykle na krótki pobyt i oczekiwano, że powrócą do domu po wygaśnięciu ważności wizy, a zastąpić ich miała kolejna grupa rodaków.
Rozwiązanie takie krytykowane było jednak przez pracodawców, którzy woleli zatrzymywać doświadczonych pracowników, zamiast zaczynać proces szkolenia ciągle od nowa. Kiedy w latach 70. ubiegłego stulecia kryzys naftowy spowodował kurczenie się rynku pracy i wygaśnięcie wielu międzynarodowych umów dotyczących zatrudnienia, na terytorium Niemiec pozostała duża grupa obcokrajowców, którzy nie zamierzali wrócić do domu. Nie zaoferowano im też przyjęcia niemieckiego obywatelstwa. Mimo to wielu z nich, w szczególności Turcy, zdecydowali się zostać. Nowe rozwiązania prawne pozwoliły im stopniowo ściągnąć do nowego kraju swoje rodziny. […] Niektórzy z imigrantów wykształcili specyficzną hybrydową kulturę, która zawierała tureckie, czasami kurdyjskie oraz niemieckie elementy. […]
Porównanie strategii polityki migracyjnej uwzględniać musi różnorodność tradycji kontaktów z migrantami. Znaczenie tych odmienności nie może być jednak przeceniane czy upraszczane. | …
We Francji i w USA początkowo nie dostrzegano konieczności przygotowania się w szczególny sposób na nowe fale imigracji. Nadal promowano tradycyjny model tożsamości narodowej i kultury obywatelskiej. W ten sposób USA wzbogaciły się o nowe mniejszości, których członkowie zostawali Amerykanami „na swój sposób”, dokładnie tak samo, jak czyniły to pokolenia migrantów przed nimi. Pomimo tego, że przepisy imigracyjne zostały znacznie uproszczone po 1965 r., a ci, którzy dotarli legalnie do Ameryki, bez większych trudności uzyskiwali obywatelstwo. W USA nadal toczy się intensywna, a często gorzka debata na temat nieregularnej, „nieudokumentowanej” lub „nielegalnej” imigracji (sama terminologia rodzi w tym przypadku wiele kontrowersji). Te grupy imigrantów stanowią wszak obecnie znaczącą część siły roboczej. Czy należy zatem odesłać ich do domu, czy raczej ogłosić „amnestię”, a może po prostu tolerować ich nie do końca określony status prawny? […]
W tym samym czasie we Francji konsekwentnie podkreślano znaczenie polityki asymilacyjnej na poziomie centralnym – jednocześnie, na poziomie lokalnym bardzo często wprowadzano elementy multikulturalizmu, rozwijając przy tym ideę Francji i francuskości jako formę tożsamości śródziemnomorskiej. Dzięki temu dziedzictwo muzułmańskie i północnoafrykańskie mogło być postrzegane jako część dziedzictwa francuskiego. […]
Z kolei w Wielkiej Brytanii kwestia nowych społeczności imigranckich została tak naprawdę pozostawiona w gestii władz regionalnych. To one decydują, jak dotrzeć do imigrantów, na przykład poprzez drukowanie ulotek w różnych językach informujących o określonych przepisach, np. jak korzystać z usług komunalnych. Na poziomie krajowym najsłynniejszą regulacją była Ustawa o noszeniu kasków w trakcie jazdy motocyklem (Religious Exemption Act) uchwalona w 1976 r., która wyłączała z tego obowiązku Sikhów. Regulacja ta dla wielu stała się symbolem triumfu brytyjskiego pragmatyzmu w polityce imigracyjnej.
Rządy państw, stanowiących przedmiot niniejszego opracowania, długo nie dostrzegały, jak głęboką przemianę przeszły ich społeczeństwa w kierunku wielokulturowości. Na tym tle wyróżniają się władze Kanady, które bardzo szybko rozpoznały nowe zjawisko społeczne i zareagowały wprowadzeniem szeregu stosownych rozwiązań politycznych. Kanadyjczycy byli też pionierami w stosowaniu terminu „multikulturalizm”. Usuwając różne przeszkody na drodze do integracji imigrantów ze społeczeństwem kanadyjskim, starano się zachęcać do wzajemnego poznania oraz pomóc nowo przybyłym w nauce języka angielskiego lub francuskiego. Krytycy takiej polityki zwracali co prawda uwagę, że może ona prowadzić do zaniku poczucia przynależności do narodu jako całości oraz przyczynić się do stworzenia etnicznych enklaw. […] Istniały co prawda obawy, że imigranci w Kanadzie będą wciąż zakotwiczeni poza jej granicami, że ich życie zamykać się będzie w obrębie osiedli i wspólnot sąsiedzkich. Wyniki prowadzonych regularnie sondaży podważają tę hipotezę, sugerując jednocześnie, że imigranci identyfikują się niezwykle silnie z Kanadą jako swoją ojczyzną. W 2006 r., 87 proc. imigrantów pytanych w największych kanadyjskich miastach – Toronto, Montrealu i Vancouver – zadeklarowało, że czuje „bardzo mocny” lub „mocny” związek z narodem kanadyjskim, więcej niż ze swoim miastem (81 proc.), prowincją (78 proc.) czy krajem pochodzenia (66 proc.). Dodać należy, że wyniki są dużo wyższe od rezultatów z badań nad identyfikacją narodowościową przeprowadzonych w USA.
Najsłynniejszą regulacją była Ustawa o noszeniu kasków w trakcie jazdy motocyklem (Religious Exemption Act) uchwalona w 1976 r., która wyłączała z tego obowiązku Sikhów. Regulacja ta dla wielu stała się symbolem triumfu brytyjskiego pragmatyzmu w polityce imigracyjnej. | …
Jak tłumaczyć wyraźny wzrost identyfikacji kanadyjskiej wśród migrantów? Bez wątpienia, przyczyn tego zjawiska jest tyle, ilu jest samych imigrantów. Jednym z niezwykle prawdopodobnych powodów osiągnięcia przez Kanadę tak wysokich wskaźników jest nieustanne przekonywanie imigrantów, że oni sami i ich dziedzictwo kulturowe mają swoje miejsce w nowym państwie i społeczeństwie. […]
Idea integracji
Termin „multikulturalizm”, równie chętnie używany w Europie oraz w USA, na dobrą sprawę nigdy nie posiadał jasno określonej definicji. Na przełomie 2010 i 2011 r., kanclerz Niemiec, prezydent Francji i premier Wielkiej Brytanii zadeklarowali, że polityka multikulturalizmu poniosła fiasko. Doszli do tych wniosków niezależnie, ale ich wypowiedzi zbiegły się w czasie. Tak naprawdę chodziło im o porażkę nie tyle multikulturalizmu, co projektu integracji – we wszystkich tych państwach doszło do wykształcenia „równoległych społeczeństw”, wspólnot odmiennych kulturowo, bez większego kontaktu z resztą obywateli, często nieznających języka, wyznających inne wartości, a nawet przestrzegających innych praw. W niektórych przypadkach porażka ta stanowi rezultat nieprzemyślanej – ale podjętej w dobrej wierze – mieszanki polityki tolerowania różnorodności oraz pozostawienia mniejszości samym sobie. […]
Prowadzona w ten sposób polityka rzeczywiście poniosła porażkę. Jednak słowa europejskich liderów były często nadinterpretowane i uznawano je za wolę porzucenia jakichkolwiek starań na rzecz uznania różnorodności w europejskich społeczeństwach. Debata, jaka przetoczyła się przez kraje po tych wypowiedziach, pokazała, że termin „multikulturalizm” – przynajmniej w europejskim kontekście – może być wykorzystywany i tłumaczony na odmienne sposoby w różnych krajach. Czy jest to ideologia? Pakiet rozwiązań prawnych? Rzeczywistość społeczna? W dyskusji tej doskwiera brak rozwiązań problemu […]
W reakcji na fiasko projektu integracji, opinia publiczna i rządy zwróciły się ku podkreślaniu znaczenia jedności w ramach społeczeństwa obywatelskiego i tożsamości narodowej. […] Co więcej, „narodowe wartości” zaczęły być definiowane coraz bardziej szczegółowo, a od kandydatów na obywateli zaczęto wymagać wiedzy na temat historii i kultury narodowej. […]
Mamy oczywiście świadomość, że do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości społecznej trudno dopasować uniwersalne wyjaśnienia i zaproponować proste rozwiązania. Kraje stanowiące przedmiot analizy różnią się między sobą. Politycy muszą być jednak otwarci na nowe idee i elastyczni w swoich działaniach. Powinni uważnie wsłuchiwać się w opinię publiczną i wnikliwie zbadać okoliczności, w jakich dane rozwiązanie ma szansę działać. Politycy muszą także zaakceptować, że wszystkie rozwinięte gospodarczo i zglobalizowane społeczeństwa są współcześnie wspólnotami imigracyjnymi. Powinni także pojąć, że imigracja, integracja i tworzenie nowych tożsamości to zawsze bardzo skomplikowane procesy negocjacji i kompromisów, poprzez które następuje przemiana społeczeństw – zarówno wspólnot migranckich, jak i kraju przyjmującego.
Historyk Gary Gerstle przedstawił amerykańską historię jako udany przykład tego rodzaju „transformującej inkorporacji”, w której „nowo przybyli uznają Amerykę za swoją – a jeśli jest taka potrzeba, zmieniają ją tak, żeby poczuć się jak w domu”. Ten proces jest obciążony „wieloma konfliktami i nieprzyjemnymi, długotrwałymi procesami,” ale to właśnie dzięki nim Stany Zjednoczone z „anglosaskich” stały się „judeochrześcijańskie”, a na naszych oczach przechodzą kolejny proces takiej transformacji, coraz wyraźniej przyjmując tożsamość latynoską.
Gertsle przyznaje, że nie wie, czy perspektywę taką dałoby się zastosować w innych krajach. Historyk zakłada jednak, że Europejczycy powinni do tego dążyć. Muszą sobie uświadomić, że ich społeczeństwa nigdy nie były tak naprawdę homogeniczne; przechodziły i wciąż przechodzą nieustanny proces redefinicji i kształtowania na nowo, mimo wszelkich starań, aby stworzyć i utrzymać jasne wyznaczniki tożsamości narodowej. Nie da się uniknąć problemów związanych z tym procesem, który również nieustannie kształtuje tożsamość migrantów i postmigrantów. Należy znaleźć równowagę między pragmatyzmem przy wdrażaniu konkretnych rozwiązań i idealizmem w trwaniu przy najważniejszych wartościach. Trzeba jednak pamiętać, że te kluczowe zasady mogą również ulec zmianie wraz z upływem czasu. Kto by pomyślał 30 lat temu, że prawo do małżeństwa osób tej samej płci będzie kiedyś uznawane za fundamentalny przejaw równości w liberalnych społeczeństwach Zachodu? […]
Europejczycy powinni do tego dążyć. Muszą sobie uświadomić, że ich społeczeństwa nigdy nie były tak naprawdę homogeniczne; przechodziły i wciąż przechodzą nieustanny proces redefinicji i kształtowania na nowo, mimo wszelkich starań, by stworzyć i utrzymać jasne wyznaczniki tożsamości narodowej. | …
Robert Putnam, politolog z Harvardu, w artykule opublikowanym w 2007 r. argumentował, że o ile różnorodność etniczna jest wartościowym aspektem społeczeństwa w dłuższej perspektywie, to w krótkiej i średniej perspektywie „podważa solidarność i niweczy kapitał społeczny”. Innymi słowy, w trakcie oraz bezpośrednio po okresach masowej imigracji, społeczeństwa zdają się szczególnie narażone na niepokoje, a stawka właściwej polityki społecznej jawi się jako bardzo wysoka. Jeżeli procesy te są zarządzane we właściwy sposób, społeczeństwa mogą po pewnym czasie wyjść z nich dużo bogatsze i silniejsze, […]. Transformacja ta może rodzić wiele bólu i wywoływać traumę. Zaufanie społeczne zanika nie tylko pomiędzy różnymi grupami społecznymi, ale również między członkami tych samych grup. W rezultacie, jeśli polityka migracyjna nie jest regulowana we właściwy sposób, zwiększyć się mogą grupy sfrustrowanych i wyalienowanych ludzi, którzy nie będą chcieli angażować się we wspólne przedsięwzięcia ani nie będą pracować dla wspólnego dobra.
Żywimy poważną obawę, że wiele opisanych wyżej procesów, jak i efekty samej imigracji i nieudane próby jej organizacji, ale również globalizacja, przemiany państwa opiekuńczego, erozja pozycji Zachodu na świecie, aktywność fundamentalistów islamskich oraz trwający od 2008 r. kryzys gospodarczy, to czynniki potęgujące ryzyko porażki projektu integracji. W wielu częściach świata wolność i różnorodność w obrębie społeczeństwa mogą być postrzegane jako pozostające w nieustannym napięciu, w – wydawać by się mogło – permanentnym konflikcie. Dlatego zadajemy pytanie: co możemy zrobić, by wykazać, że wolność i różnorodność nie tylko są do pogodzenia, ale także mogą wzajemnie się wspierać?
* Powyższy tekst jest fragmentem raportu, cały raport w języku angielskim można znaleźć na stronach Uniwersytetu Oksfordzkiego.
* Raport w przekładzie na język polski ukazuje się za zgodą jego Autorów.
Tłumaczenie i redakcja: Hubert Czyżewski i Błażej Popławski.