Koniec roku w Chinach, poza szaleństwem zakupów związanych z „obchodem Świętego Mikołaja”, przynosi spektakularny wysyp rankingów podsumowujących odchodzące w niebyt dwanaście miesięcy. Opublikowano już m.in. dziesięć najważniejszych wydarzeń w biznesie, w świecie sztuki, w branży herbacianej, największych afer seksualnych czy najdonośniejszych zdarzeń w sportach ekstremalnych i wiele, wiele innych, mniej lub bardziej poważnych. Każdy z rankingów oferuje poznanie pewnego fragmentu chińskiej rzeczywistości, ale najgłośniejszym i mającym największe przebicie w mediach jest organizowany od 2006 r. plebiscyt na najważniejsze znak i słowo roku oraz najgorętsze słowa i wyrażenia w mediach i w Internecie. W 2014 r. po raz pierwszy, zamiast polegać na autorytetach i ekspertach, oddano głos w ręce ludu, który za pomocą różnych kanałów współczesnej komunikacji najpierw przesyłał swoje zgłoszenia, a następnie uczestniczył w wyborze finalistów.

W kategorii znak roku (kategoria „Chiny”) zwyciężyło niepozorne – fa, „prawo”; słowem roku zaś zostało fanfu, „walka z korupcją”. Nie tracąca na swej intensywności walka z nieuczciwymi urzędnikami na wszystkich szczeblach: od gmin do politbiura – to nie jedyne zjawisko polityczne, jakie znalazło swoje odzwierciedlenie w rankingu. W finałowych dziesiątkach pojawiły się także: yifa zhiguo – „rządy za pomocą prawa”; Zhongguo meng – „chiński sen/marzenie”; Xi dada – „Wujek Xi” (pieszczotliwy przydomek nadany prezydentowi Xi Jinpingowi); zhan Zhong – „Occupy Central”, czyli parasolkowa rewolucja w Hongkongu; shen gai – „głęboka reforma”, do której nawołują coraz liczniejsze głosy. Nowym słowem, powstałym z potrzeby chwili, jest APEC lan – „błękit APEC”, czyli kolor nieba, który ukazał się oszołomionym Pekińczykom, gdy z okazji listopadowego szczytu APEC w stolicy Chin władze wygrały (choć jedynie na kilka dni) walkę ze smogiem. W kategorii „Świat” zwyciężyło słowo – Ma hang, „Malezyjskie Linie Lotnicze”, upamiętniające zaginiony samolot pełen chińskich pasażerów; i znak – shi, „strata/porażka/zaginięcie”, występujące w wielu złożeniach określających utraty i inne niepomyślne wydarzenia, których niestety nie brakowało w kończącym się 2014 r.

Trochę weselej wygląda zestawienie najpopularniejszych nowych słów w Internecie. Chińczycy czerpią pełnymi garściami z popkultury – chwytliwe frazy z piosenek, filmów, programów telewizyjnych czy książek, błyskawicznie wchodzą do powszechnego użytku (także równie często błyskawicznie z niego wychodzą). Gorące obecnie słówko, zapożyczenie ze słownictwa japońskiej mangi, to mengmengda. Odnosi się do kogoś uroczego, słodkiego, wywołującego tkliwość, ale podszytą niekoniecznie platonicznym zainteresowaniem, czyli coś, co niektórzy czują na widok Leonardo Di Caprio ganiającego na bosaka z pistoletem na wodę (zdjęcie robiące furorę w chińskiej sieci) czy wielkookiej nimeftki w podkolanówkach. Równie pożądany jest nuannan – ciepły mężczyzna, przystojniak o promiennym uśmiechu, który kocha zmywać i gotować, rozumie kobiecą duszę i kocha życie rodzinne.

Kreatywność Chińczyków w tworzeniu nowych słów, przerabianiu idiomów, grach słów (które, dzięki homofoniczności języka, były rozrywką lubianą i powszechną od wieków) nie zawsze jednak spotyka się z uznaniem. Żarcików w sieci widocznie było za dużo i osiągnęły nieprzystojny kaliber. (Niepojętym zrządzeniem losu pewne określenie aktualnej pary prezydenckiej można – przy odrobinie wysiłku – przerobić na słowo „marihuana”, co sprawia, że fraza „jesteśmy w epoce rządów pary prezydenckiej takiej i takiej” nabiera niespodziewanych rumieńców). Pod koniec listopada oficjalnie zakazano więc gier słownych – zwłaszcza przeróbek idiomów – w mediach i reklamach. Oficjalna argumentacja: zabawy idiomami prowadzą do „kulturowego i językowego chaosu”, to oczywiście pretekst, chodzi bowiem raczej o uniknięcie nieprzyjemnych sytuacji, kiedy żarty wymykają się spod kontroli.

Zakazy zakazami, a życie życiem. Aktywność Chińczyków koncentruje się obecnie w Internecie, gdzie każdego dnia powstają nowe słowa, chwytliwe frazy, błyskotliwe memy i żarty. Większość z nich popadnie w zapomnienie, niektóre – jak spiżowe pomniki przetrwają i dostąpią zaszczytu wpisania do słowników. A przy okazji pokażą, czym – przynajmniej przez kilka miesięcy – żyły Chiny.