Łukasz Jasina: W krajach zachodnich – Stanach Zjednoczonych, ale także w Polsce – istnieje zasadniczy paradoks w postrzeganiu polityki rosyjskiej. Z jednej strony, słyszymy, że Rosja jest państwem niewydolnym, z gospodarką na granicy upadku, z katastrofą demograficzną. Z drugiej – że Władimir Putin prowadzi politykę zagraniczną w sposób przemyślany i efektywny (nawet gdyby ona bardzo nam się nie podobała). Że jest niemal wszechmogącym przywódcą. Jak objaśniłby pan tę sprzeczność w naszym obrazie Rosji? A może nie ma żadnej sprzeczności?
Lew Gudkow: Nie ma tu sprzeczności, ponieważ stwierdzenie, które pan przytoczył, opiera się na złej diagnozie sytuacji. Nie ma żadnego upadku w rosyjskiej gospodarce. Kryzys dopiero się zaczyna. Także katastrofa demograficzna to duża przesada. Mamy do czynienia z inną sytuacją.
Proszę w takim razie o niej opowiedzieć.
Po pierwsze, w odpowiedzi na wzrost niezadowolenia z reżimu i liczby masowych protestów, Putin wzmocnił represyjny kurs wewnątrz systemu politycznego Rosji. Zgodnie z wewnętrzną logiką, ten autorytarny system na utratę masowego wsparcia odpowiada twardszymi metodami. Putinowski reżim, zwłaszcza po zabójstwie Niemcowa, przekroczył pewną granicę. Zyskał cechy rosyjskiego fanatyzmu, z całą powagą używam tego słowa. Chodzi o pełną kontrolę społeczeństwa, wzmocnienie służb, państwową kontrolę nad gospodarką. To recydywa totalitaryzmu, choć w swobodnej formie.
A jeśli chodzi o społeczeństwo?
Zachodzą w nim złożone reakcje. W ciągu ostatnich 15 lat, od kiedy Putin objął po raz pierwszy władzę, zwiększył się poziom życia Rosjan. Reforma rynkowa Gajdara z jednej strony, a z drugiej rosnące ceny ropy pozwoliły podwyższać świadczenia socjalne państwa. Od 2002 do 2015 r. realne dochody ludzi w Rosji zwiększyły się aż o 68 proc.
To bardzo dużo. Jak powiedział Józef Stalin, życie stało się lepsze, życie stało się weselsze…
Można powiedzieć, że Rosja nigdy nie żyła lepiej niż w ostatnich latach. Może nie tyle życie stało się weselsze, co drastycznie wzrosła konsumpcja. To z kolei powiększyło nierówności. Efektem było spotęgowanie społecznej zazdrości, i ostatecznie także rozdrażnienie skorumpowanym reżimem. Ludzie zaczęli tęsknić za Związkiem Radzieckim. To uobecniło ponownie traumę, jaką były jego upadek i utrata tożsamości imperialnej. Tym wszystkim Putin rozgrywał ostatnie miesiące, ostatni rok po Majdanie. Majdan, demonstrując model pokojowej zmiany władzy, pokazywał, jak bardzo reżimy Putina i Janukowycza były podobne. Dlatego celem Putina było zdyskwalifikowanie tej zmiany, np. przez oznajmianie, że nowy rząd w Kijowie nie jest liberalny, ale faszystowski. Ta propaganda miała zupełnie niesamowity charakter, nigdy czegoś podobnego nie słyszałem.
My w Polsce też nie.
To było użycie zupełnie nowych i bardzo efektywnych technologii propagandowych. Głównym celem była dyskredytacja liberalizmu, praw człowieka i reanimacja idei priorytetu państwa, celów kolektywnych, a nie jednostkowych. A poza tym Putinowska propaganda mówi: „Chcecie zmian? Chcecie transformacji? To popatrzcie, co z tego wychodzi: wojna domowa, śmierć, zniszczenia”. W takim klimacie pokazywano Majdan. Rosjanie, dla których lata 90. były jednym z najgorszych doświadczeń w najnowszej historii, łatwo dali się przekonać takimi argumentami. To spowodowało silny wzrost patriotyzmu, konsolidację wokół władzy centralnej. I to, co dziś widzimy, to rzeczywiście rodzaj przejścia od autorytaryzmu do czegoś na kształt rosyjskiego faszyzmu.
Czy uważa pan, że rosyjski prezydent robi to wszystko według z góry ustalonego planu czy przypadkowo? W Europie wiele osób jest przekonanych, że istnieje jakaś diabelska strategia, której celem ma być, że Putin zostanie imperatorem, jeśli nie całej Europy, to przynajmniej tych ziem, które niegdyś wchodziły w skład Związku Radzieckiego. Inni twierdzą, że to czysta improwizacja.
Putin to geniusz przeciętności. Nic nowego nie wymyśla. Ale jest jak najbardziej odpowiedni dla przygnębionej świadomości zbiorowej. Dlaczego tak ważną rolę w propagandzie rosyjskiej zajmuje reanimacja statusu wielkiego mocarstwa? Bo rekompensuje ona ubóstwo, poczucie uzależnienia, biedę, poniżenie. Wszystko, co Rosjanie cierpią w życiu codziennym. Tak jak w czasach radzieckich, można to znieść tylko pod warunkiem ugruntowanego przekonania, że Rosja jest gigantycznym państwem z bronią jądrową. Że inne kraje ją szanują, bo się jej boją. I co bardzo charakterystyczne, im mocniejsza jest w Rosji klasa średnia, tym silniej odczuwa ona brak wspólnych wartości, grupowej tożsamości, tym mocniejsza staje się tęsknota za wielkością imperium. Ta transformacja kompleksu niższości narodowej, klęski modernizacji, w potrzebę kompleksu wyższości przenika całe społeczeństwo. I Putin ją uosabia. Ale on niczego poza grą na kompleksach nie potrafi, jest skrajnym cynikiem i – moim zdaniem – człowiekiem ograniczonym. Dlatego jest błędem przedstawianie go jako wizjonera. Jego polityka to czysta improwizacja.
Jaki jest cel końcowy: stworzenie wielkiego państwa czy utrzymanie władzy?
To banalne: chodzi o stłumienie opozycji i utrzymanie władzy. Nic więcej. Dlatego Putin będzie do skutku dyskredytował opozycję i wszelkie alternatywne modele transformacji. Majdan był w tym sensie zagrożeniem naprawdę poważnym. Putin zrobił wszystko, by złamać społeczną sympatię dla tego ruchu. To dlatego propaganda rosyjska nazywała Majdan nazistami, faszystami, banderowcami, rusofobami. Rosyjski prezydent zrobi także wszystko, by walczyć z wszelkimi pomysłami na zbliżenie do Europy, budowę państwa prawa, wzmacnianie demokracji, egzekwowanie odpowiedzialności władzy przed społeczeństwem.
Niezliczeni zachodni komentatorzy pytają: „Ale co, jeśli nie Putin?”. Czy w Rosji jest opozycja? Po zabójstwie Niemcowa co prawda odezwali się opozycjoniści, ale nie zawsze był to głos satysfakcjonujący: wiemy, że np. Aleksiej Nawalny twierdzi, że na miejscu Putina nie oddałby Ukraińcom Krymu…
Opozycja jest, ale bardzo słaba. Wywierana jest na nią bardzo brutalna presja: sądowa, policyjna, jej członkowie są oczerniani w mediach – a sami do nich nie mają dostępu. Nawet internet jest dziś w dużej mierze kontrolowany przez Kreml. Ale jest też wewnętrzna niedojrzałość opozycji, której członkowie nie potrafią dogadać się ze sobą w najprostszych sprawach, wypracować wspólnej platformy, zaproponować społeczeństwu rozwiązań najbardziej palących problemów. Poza tym, opozycja orientuje się jedynie na niewielką część społeczeństwa rosyjskiego: tę najlepiej poinformowaną, proeuropejską, na mieszkańców wielkich miast. Nie chce w ogóle dostrzec konserwatywnej prowincji, nie mówiąc już o zrozumieniu, że tę część społeczeństwa należy zrozumieć, prowadzić z nią dialog. Proszę popatrzeć: w Polsce wiele rzeczy się udało, bo wasza inteligencja potrafiła zawrzeć sojusz z robotnikami. W Rosji to jest wciąż niemożliwe.
* Współpraca: Anna Olmińska i Viktoriia Zhuhan.