Nigdy chyba w dziejach slogan o rewolucji pożerającej własne dzieci nie zrealizował się tak brutalnie, jak w ZSRR i krajach mu podległych pomiędzy końcem lat 20. – kiedy to władzę na Kremlu przejął Józef Stalin – a rokiem 1953, kiedy wódz postępowej ludzkości zmarł. Mimo to w polskiej historiografii wciąż nie dysponujemy całościowym opracowaniem tragiczno-ironicznego finału dziejów Komunistycznej Partii Polski podczas Wielkiej Czystki lat 1936–38, która pochłonęła tysiące „starych bolszewików” radzieckich, a także prawie wszystkich znaczniejszych komunistów polskich [1]. W dyskusji na temat znaczenia wewnętrznych czystek w systemie totalitarnym pojawiają się jednak nowe głosy. Najnowszym z nich jest imponujący już na pierwszy rzut oka, bo ponad 1100-stronowy tom „Komuniści przeciwko komunistom. Poszukiwanie wroga wewnętrznego w kierownictwie partii komunistycznej w Polsce w latach 1948–1856” autorstwa historyka z Instytutu Pamięci Narodowej Roberta Spałka.
Im lepiej, tym gorzej
Dynamika terroru stalinowskiego skierowanego przeciw własnym kadrom – choć nigdy nie osiągnęła już takiej skali jak podczas Wielkiej Czystki – nie zmniejszyła się po II wojnie światowej. Stalin konsekwentnie przenosił do sfery praktyki swój najwybitniejszy wkład w teorię marksizmu-leninizmu: koncepcję walki klasowej zaostrzającej się w miarę postępów budowy socjalizmu. Wielkiemu Językoznawcy udało się w jej ramach odwrócić dawne hasło „im gorzej, tym lepiej” i w genialny sposób uzasadnić konieczność zachowywania politycznej czujności nawet wtedy, gdy wszystko zdaje się zmierzać ku świetlanej przyszłości. Wróg klasowy kąsa bowiem najboleśniej, gdy zostanie przyparty do muru, a co gorsza wnika w komunistyczne szeregi, po czym chytrze się w nich maskuje.
Zdrajców szukano więc na Węgrzech, w Bułgarii, Rumunii, a także Albanii, w której krwawe partyjne dintojry, osadzone w długiej tradycji klanowej przemocy, trwały do początku lat 80. Pod wyssanymi z palca zarzutami na szafot szli ministrowie, wicepremierzy, sekretarze, którzy dopiero co zasiadali ze swoimi oskarżycielami i katami w tych samych prezydiach. Pod koniec 1952 r. powieszono Rudolfa Slánský’ego, byłego sekretarza generalnego KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Wokół jego procesu pobrzmiewały nowe tony. W roli naczelnego demona titoizm zastąpiony został przez syjonizm. Śmierć czeskiego genseka, a także rzekomy spisek „kremlowskich lekarzy” (o wyraźnym podłożu antysemickim) mogły stać się preludium do kolejnego przetasowania, w którym z talii wypaść miały również tak wysłużone figury, jak Wiaczesław Mołotow czy Ławrientij Beria. Tej partii Stalin już nie zdążył dokończyć. Nikita Chruszczow na XX Zjeździe KPZR w lutym 1956 r. ujawnieniem niewielkiego wycinka zbrodni Chorążego Pokoju sprawił, że kształtowanie kadr metodą plutonu egzekucyjnego odeszło bezpowrotnie w przeszłość. W europejskim komunizmie – z marginalnym wyjątkiem albańskim – zakończyła się epoka nie tylko terroru masowego i powszechnego, lecz także, jak pisze Robert Spałek, autoagresywnego.
„Komuniści przeciwko komunistom” nie stanowią studium porównawczego. Zamierzeniem autora było – po pierwsze – wyjaśnić, w jaki sposób w Polsce Ludowej po zdławieniu opozycji antykomunistycznej rozpętano polowanie na czarownice we własnych szeregach pod hasłem walki z odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym, reprezentowanym jakoby przez Władysława Gomułkę. Po drugie – przedstawić metody, które w tej walce zastosowano. Po trzecie – odpowiedzieć na pytanie, co stanowiło o polskiej odmienności. Dlaczego Gomułka czy Marian Spychalski, w przeciwieństwie do Trajczo Kostowa czy László Rajka, nie trafili ani na szubienicę, ani nawet na salę sądową?
Odchylenie prawicowo-paranoiczne
Spałek skrupulatnie charakteryzuje kolejne pola walki między polskimi komunistami. Opisuje śledztwo wokół grupy Włodzimierza Lechowicza i Alfreda Jaroszewicza, aresztowania amerykańskiego sympatyka komunizmu Hermanna Fielda i grupy jego polskich przyjaciół (całkowicie bezpodstawnie oskarżonych o współpracę z zagranicznymi ośrodkami wywiadowczymi). Dotyka również – aczkolwiek już raczej na zasadzie dygresji – osobnego tematu aresztowań w Wojsku Polskim (na czele z odwołaniem ze stanowiska gen. Wacława Komara) [2]. Pokazuje, w jaki sposób zamierzano uczynić z tych spraw ogniwa projektu najważniejszego, czyli oskarżenia Mariana Spychalskiego, a następnie Władysława Gomułki, w 1948 r. napiętnowanego, w 1949 usuniętego ze wszystkich stanowisk, wreszcie w sierpniu 1951 aresztowanego.
„Komuniści przeciw komunistom” to szczegółowa rekonstrukcja narastającej zbiorowej paranoi. W historii tej nie chodziło bowiem tylko o sformułowanie wobec Gomułki i osób z nim powiązanych zarzutów czysto politycznych, takich jak brak pełnego zaufania dla Związku Radzieckiego, niewłaściwe (czyli: niezbyt entuzjastyczne) podejście do kwestii kolektywizacji rolnictwa czy nieodpowiednia ocena tradycji ruchu robotniczego w Polsce. Misterna – w założeniu twórców – konstrukcja opierała się bowiem na założeniu, że oskarżeni przywódcy odpowiadali również za wprowadzenie w szeregi partii zdrajców i prowokatorów i umożliwili jej penetrację przez każdego możliwego do wyobrażenia wroga – od Niemców przez Polskie Państwo Podziemne po wywiady imperialistyczne.
Podążając za tą logiką, Spałek śledzi mozolne wznoszenie przez przywódców PZPR oraz funkcjonariuszy Biura Specjalnego / X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego gmachu całkowitej fikcji. Wyrazistym jej przykładem jest tu szczegółowe opisanie losów Lechowicza i Jaroszewicza. Ci przedwojenni współpracownicy wywiadu radzieckiego, a w czasie okupacji komunistyczne wtyczki w strukturach Państwa Podziemnego, oskarżeni zostali o ni mniej, ni więcej tylko szpiegowanie na rzecz tych, których w rzeczywistości rozpracowywali. Na tej absurdalnej podstawie zamierzano „dojść” do Gomułki jako ich świadomego protektora. W logice systemu mieściło się zatem całkowite odwrócenie wektorów. Każdy czyn i wypowiedź, które dopiero co stanowiły świadectwo komunistycznej moralności, mogły zostać w razie potrzeby zmienione w dowód winy.
Spałek detalicznie przedstawia, odwołując się do niezliczonych stenogramów, notatek i innych dokumentów, stosowane metody śledcze oraz ich zróżnicowanie w zależności od postawy więźnia, a także sytuacji politycznej. Daje wgląd w to, w jaki sposób paranoiczna struktura i mentalność w połączeniu z gołą, brutalną przemocą wpływały na zachowanie ludzi, którzy wpadli w tryby systemu. Pisze o biciu, torturach, upokarzaniu, wielogodzinnych przesłuchaniach, pozbawianiu snu – działaniach mających sprawić, że zatrzymani przyznawali się do czynów, których nie popełnili i do spisków, w których nie uczestniczyli. Rysuje portrety ludzi, którzy całe dorosłe życie spędzili w służbie idei i Partii, by w ich imię zostać zepchniętymi na dno ludzkiej egzystencji albo przynajmniej poddanymi destrukcyjnym dla tożsamości zabiegom polegającym na wmawianiu, że całe życie danej osoby było wypełnione fałszem. Autor zastanawia się też nad nadzorcami i wykonawcami walki z odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym – nad tym, czy działali oni całkowicie cynicznie, starając się „wykazać”, czy może sami wpadli w sidła własnych manipulacji i uwierzyli w absurdy, które próbowali wmówić aresztowanym. Sugeruje przy tym, że przynajmniej na szczeblu oficerów śledczych, druga z tych odpowiedzi mogła być w wielu przypadkach prawdziwa.
Przytaczane przez Spałka dokumenty to świadectwa totalitarnego procesu rozmontowywania osobowości, u którego kresu człowiek jest gotów podążyć za każdą wskazówką śledczego: zarówno dlatego że ma dosyć bicia albo presji psychicznej, jak i dlatego że w pełni uwewnętrznił przekonanie, iż tego wymaga od niego „dobro wyższe” w postaci interesu Partii. Dominującym motywem książki jest odtworzenie dynamiki interakcji na linii śledczy – przesłuchiwany. „Komuniści przeciwko komunistom” chwytają przy okazji paradoks systemu stalinowskiego w wydaniu polskim. Z jednej strony, mamy tu wiwisekcję mechanizmu przenoszenia na grunt polski szaleństwa wedle wzorca radzieckiego i dowody załamywania się pod ciężarem tej logiki (prośby jednego z oskarżonych, by śledczy pomogli mu przypomnieć sobie, z jakim wywiadem rzekomo współpracował). Z drugiej – praktycznie wszyscy więźniowie poddani przemocy szli za wskazaniami śledczych, jednak gdy tylko presja zelżała, wszystko odwoływali, przy czym ta sekwencja mogła się powtarzać wielokrotnie. Choć dziesiątkom ludzi zrujnowano zdrowie, nikogo nie udało się złamać na tyle konsekwentnie, by uczynić z niego użytek polityczny, by wyreżyserować spektakl taki, jak przedwojenne procesy moskiewskie czy powojenne – budapesztański bądź sofijski. Inna sprawa, czy naprawdę tego chciano. Z książki wyraziście przebija chociażby całkowity brak koncepcji „co począć” z aresztowanym Gomułką, a także ogromna rola, jaką w polityce odgrywa kunktatorstwo, inercja i unikanie odpowiedzialności.
Co interesujące, z monografii Roberta Spałka płynie nauka, że to właśnie w chwili takiej próby, jaką było uwięzienie na Mokotowie lub w specjalnym obiekcie X Departamentu w Miedzeszynie, komunistom pomogły cechy, które miały pierwotnie zahartować ich w starciu z burżuazyjnym szatanem: upór, odwaga, pryncypalność, niezachwiana wiara w ideologię oraz nieomylność, a przynajmniej naczelny interes Partii.
Archiwa bez świadków, opisy bez wyjaśnień
Ogromny zakres tematyczny i szczegółowość książki sprawiają, że stanie się ona niewątpliwie niezbędnikiem każdego historyka dziejów powojennych. Niekiedy jednak te właśnie cechy „Komunistów przeciwko komunistom” przeszkadzają w strukturalnym uporządkowaniu narracji. Spałek zdecydował się ująć poszczególne sprawy w osobne rozdziały obejmujące pełne ramy chronologiczne; dodatkowo mniejsze całostki oparte są na wydzielonych losach poszczególnych osób. Zważywszy na częściową równoległość śledztw oraz ich zaplatanie się, konieczne staje się wyjątkowo częste stosowanie klauzul typu „sprawa ta zostanie przedstawiona w dalszej części”. Powoduje to defragmentację wywodu i mniej wyrobionego czytelnika może zdezorientować.
Żałować można, że autor nie pokusił się o zebranie relacji ostatnich żyjących uczestników lub świadków tamtych wydarzeń albo przynajmniej ich potomków. Zważywszy na to, jak długo Spałek pracował nad swym dziełem (przeszło dekadę!), miał szansę dotrzeć do kilku mniej lub bardziej istotnych aktorów politycznych tamtej epoki – m.in. do Władysława Matwina czy Artura Starewicza. Wydaje mi się, że ich relacje mogłyby być inspirującym uzupełnieniem fragmentów dotyczących życia w świecie, w którym nagle znikają sąsiedzi, a wokół ich rodzin rodzi się pustka i strach. Rozmowy z dziećmi komunistów mogłyby z kolei ujawnić wspomnienia lub opinie wypowiedziane przez ich rodziców w późniejszym okresie. Nawet wziąwszy pod uwagę powszechną w tym środowisku skrytość, jeśli jest szansa na uzyskanie materiału, który nie został zapisany poza pamięcią rodzinną, należy z niej skorzystać.
Nie jestem również przekonany, czy autor kapitalnie rekonstruując odpowiedzi na pytanie „jak?” i co?”, jest równie wyrazisty w kwestii „dlaczego?”. Dlaczego w Polsce nie doszło do propagandowego procesu? Dlaczego liczbę zgonów opisanych przez Spałka można pomieścić na palcach jednej ręki, wliczając w to zarówno obrażenia po pobiciu, jak i samobójstwa. Oczywiście, autor prezentuje pewien zestaw wyjaśnień, aczkolwiek ilość miejsca, które poświęca ich rozważeniu jest rozczarowująco niewielka. Słusznie zwraca uwagę na znaczenie czynników wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Do pierwszych z nich należała na pewno twardość głównego oskarżonego – Gomułki – nierokującego, by na ewentualnym procesie dać się pohańbić wzorem „starych bolszewików”, którzy w latach 30. niemal domagali się, by ich rozstrzelano (nieważne, czy licząc na litość, czy wskutek prania mózgu). Znaczenie miało też kunktatorstwo Bieruta i Bermana sprawiających wrażenie, że najchętniej przedłużaliby całą sprawę w nieskończoność z obawy, że wymknięcie się jej spod kontroli może pochłonąć w następnym etapie również ich.
Autor „Komunistów przeciwko komunistom” przypomina jednocześnie, że ostatnie słowo należało do Stalina. Gdyby Generalissimus wywierał na polskie kierownictwo presję, by dokonało krwawej rozprawy, dla „odchyleńców” nie byłoby ratunku. Z jakiego powodu tego nie robił? W tym miejscu Spałek się zatrzymuje. Argument, że Stalin miał w Bierucie powolnego wykonawcę rozkazów – i nie musiał testować jego lojalności– wydaje się dość mglisty; co więcej, do jego uzasadnienia konieczne byłoby zestawienie charakterystyk polskiego kierownictwa z jego odpowiednikami w innych „demokracjach ludowych”. Ponadto, przynajmniej część odpowiedzi spoczywa zapewne w archiwach rosyjskich, do których autor – jak zastrzega na wstępie – nie sięgał. Tym samym „polska specyfika” jest w jego książce poddana imponująco szczegółowej wiwisekcji, lecz daleko jeszcze do zaproponowania kilku spójnych tropów interpretacyjnych.
Równowaga i niedosyt
Wielką wartością książki Roberta Spałka jest natomiast wyczucie proporcji. Autor przypomina, że cierpienia zadane komunistom przez komunistów były kroplą w morzu zbrodni, prześladowań i nieprawości, które w czasie stalinizmu stały się udziałem wielu innych grup społecznych [3]. Nie wpada przy tym w znacznie powszechniejszą dziś skrajność, zgodnie z którą cierpienia, dylematy i rozczarowania komunistów nie są warte uwagi z powodu ich ideologicznego czy moralnego zepsucia. Kiedy Spałek opisuje straszliwe tortury, jakim poddano Włodzimierza Lechowicza, w jego tonie nie pobrzmiewa nigdzie nuta antykomunistycznej Schadenfreude, satysfakcji z tego, że radziecki agent „dostał za swoje”, szkoda tylko, że nie od prawdziwych polskich mścicieli narodu. „Komuniści przeciwko komunistom” uświadamiają, iż bez otwarcia się na wiedzę na temat autoagresji w systemie totalitarnym zamykamy się na jego głębsze zrozumienie. Wychodząc poza jego ramy, ignorujemy obecność w polskiej historii formacji o specyficznej mentalności i motywacjach, której wpływ na życie społeczne wciąż powinien być obszarem badań.
Pracy Roberta Spałka nie czyta się, rzecz jasna, z tak rozpaczliwym ściskiem w gardle, jak ostatnich stron „Ciemności w południe” Arthura Koestlera, nie budzi ona takiej empatii, jak podejście Marci Shore w książce „Kawior i popiół. Życie i śmierć pokolenia oczarowanych i rozczarowanych marksizmem”. Jego dzieło to chłodna analiza postaw indywidualnych oraz mechanizmów systemowych. Analiza totalitaryzmu w działaniu, zarówno w sferze ideologii, jak i codziennych praktyk. To imponujące opracowanie porządkujące dotychczasową wiedzę i wprowadzające wiele nowych wątków do dyskusji historycznej. Z pewnością jednak nie uprawnia ono do stwierdzenia, że o poszukiwaniu wroga wewnętrznego w Polsce Ludowej dowiedzieliśmy się już wszystkiego.
Przypisy:
[1] Przepadli w niej również m.in. bracia Małgorzaty Fornalskiej – towarzyszki życia Bolesława Bieruta – a także brat Stanisława Radkiewicza, powojennego ministra bezpieczeństwa publicznego.
[2] Temat represji i aresztowań w Ludowym Wojsku Polskim w najpełniejszy dotąd sposób opisał Jerzy Poksiński w książce „TUN. Tatar–Utnik–Nowicki. Represje wobec oficerów Wojska Polskiego w latach 1949–1956”, Warszawa 1992.
[3] W ramach walki z odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym więziono w latach 1948–56 ok. 800 osób, przy czym byli to zarówno komuniści, jak i np. członkowie AK, których zamierzano wykorzystać jako powolnych świadków.
Książka:
Robert Spałek, „Komuniści przeciwko komunistom. Poszukiwanie wroga wewnętrznego w kierownictwie partii komunistycznej w Polsce w latach 1948–1956”, Instytut Pamięci Narodowej, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Warszawa–Poznań 2014.