Nakręcony na podstawie powieści „Lagerfeuer” („Ognisko”) Julii Frank film „Druga strona muru” ukazuje największy obóz przejściowy dla uchodźców z NRD do RFN, mieszczący się w zachodnioberlińskiej dzielnicy Marienfelde. Dziś znajduje się tam muzeum i centrum informacyjne, przypominające o historiach ponad 1,3 miliona ludzi, którzy przeszli przez to miejsce. To więcej niż co czwarty uciekinier z NRD.

Po tamtej stronie muru wszystko wydaje się lepsze – bardziej radosne, kolorowe i błyszczące. Jednak dla Nelly (Jördis Triebel), bohaterki filmu Christiana Schwochowa, to nie blichtr Zachodu jest pociągający. Po tajemniczej śmierci partnera ucieka wraz z synem z Berlina Wschodniego do Zachodniego. W ten sposób próbuje odciąć się od własnej przeszłości, natrętnych pytań, życia pod obserwacją. Gdy w końcu udaje jej się przekroczyć granicę, okazuje się, że na Zachodzie również konfrontowana jest z wydarzeniami, o których chciała zapomnieć. Pracownicy zachodnich służb bezpieczeństwa wypytują ją o wypadek byłego partnera, sugerują także, że pracował dla enerdowskiego wywiadu. Wyzwoliwszy się z autorytarnej opresji w NRD, Nelly trafia w sidła biurokracji w RFN. Film nie porównuje obu systemów, nie sugeruje, że zachodnioniemiecki kapitalizm był równie zły, co wschodni socjalizm. Schwochow pokazuje natomiast, że każda ideologia może pozbawić człowieka podmiotowości.

Westen4

Na Zachodzie nie zawsze jest lepiej

Niemieckie reakcje na „Drugą stronę muru” były zróżnicowane. Wielu krytykom nie podobał się sposób, w jaki Schwochow balansuje pomiędzy intensywnymi emocjami bohaterki a polityczną intrygą, której – jak się okazuje – w zasadzie nie ma, gdyż sprawa agenturalnej przeszłości przyjaciela Nelly w końcu przycicha. Trzeba jednak dostrzec, że rozliczenie z historią NRD to od kilku lat jeden z głównych tematów niemieckiego dyskursu publicznego i naukowego. O ciemnych i jasnych stronach wschodnioniemieckiego państwa powiedziano już bardzo wiele zarówno w opracowaniach historyków, jak i w popularnych serialach telewizyjnych. Wiele nagród zebrała na przykład dwuodcinkowa adaptacja powieści „Wieża” Uwe Tellkampa, również w reżyserii Schwochowa. Pomysł, by tym razem skoncentrować się na przestrzeni znajdującej się niejako pomiędzy dwoma państwami, wydaje się więc intrygujący. Bohaterowie znajdują się w sytuacji przejściowej w dosłownym tego słowa znaczeniu. Już udało im się uciec, przekroczyć bodaj najszczelniejszą granicę świata, ale jeszcze nie mogą cieszyć się upragnioną wolnością. Żyją w ciasnych pomieszczeniach obozu i poddawani są w tym czasie licznym badaniom, przesłuchaniom i testom.

Schwochow pokazuje, że przekroczenie niemiecko-niemieckiej granicy to pierwszy, ale wcale nie ostatni krok w drodze na Zachód. Stare przyzwyczajenia utrudniały adaptację w nowym miejscu, a zachodnioniemieccy obywatele nie witali uciekinierów z otwartymi ramionami. Dla Nelly i kilku osób, z którymi się zaprzyjaźnia w obozie, Berlin Zachodni okazuje się po prostu nieprzyjazny. Niegościnność najbardziej odczuwa jednak syn bohaterki, który w nowej szkole otrzymuje przezwisko „enerdowski skunks”. „Zimna ojczyzna” – tak o nowym miejscu zamieszkania mówili kilkanaście lub kilkadziesiąt lat wcześniej uciekinierzy ze śląska, Prus Wschodnich, Pomorza, którzy pod koniec wojny lub tuż po jej zakończeniu rozpoczynali nowe życie na zachód od Odry. Określenie to doskonale pasuje też do sytuacji, w której znajduje się bohaterka „Drugiej strony muru”. Młoda Polka i jej ojciec, którzy mieszkają w pokoju obok Nelly, decydują się nawet na powrót do kraju.

Westen3

Mury lepszej Europy

Film Schwochowa można odczytywać na dwóch poziomach. Reżyser nie tylko zabiera głos w rozliczeniowej debacie o przeszłości NRD, pokazując, że wbrew pozorom postawa RFN nie była idealna, ale też włącza się we współczesne debaty polityczne. Choć zapewne nie był to efekt zamierzony, film trafił na ekrany w czasie, gdy w niemieckich mediach rozgorzała dyskusja na temat uciekinierów z Afryki i krajów arabskich. Niemiecka premiera „Drugiej strony muru” odbyła się pod koniec października 2013 r., zaś na początku tego samego miesiąca prawie 400 uchodźców zatonęło, kiedy zmierzało w stronę włoskiej wyspy Lampedusy. Wydarzenie to uruchomiło lawinę komentarzy dotyczących odpowiedzialności Zachodu w obliczu tragedii, jakie rozgrywają się po południowej stronie Morza śródziemnego. W Niemczech temat jest szczególnie kontrowersyjny, gdyż wielu uciekinierów zmierza docelowo właśnie do tego kraju. Politycy dużych partii oficjalnie głoszą chęć pomocy, natomiast w dzielnicach, gdzie organizowane są domy dla azylantów, nieustannie wybuchają akcje protestacyjne mieszkańców. Niemieckie political corectness wymusza postawy solidarności, ale w rzeczywistości uchodźcy wzbudzają raczej strach i nieufność.

Film doskonale oddaje ciasnotę przejściowego lokum, pokazuje, w jaki sposób ograniczona przestrzeń i brak perspektyw odbijają się na ludzkiej psychice. | Magdalena Saryusz-Wolska

Dramat tych, którzy trafiają do takich placówek, polega na długim czekaniu [1]. Nie wolno im podjąć pracy, kontynuować edukacji, zamieszkać gdzie indziej. Bezczynnie tkwią w barakach ustawianych na skrajach miast. Miesiącami czekają na decyzję, czy mogą zostać, czy nie. A kiedy okazuje się, że mogą (w przeciwieństwie do uciekinierów z NRD do RFN szczęście to spotyka nielicznych), mają ogromne trudności z adaptacją w nowym miejscu. Nie dalej jak w ubiegłym tygodniu rozgorzała dyskusja na temat kontrowersyjnej uchwały Uniwersytetu w Rostocku, by uchodźcy, w oczekiwaniu na uregulowanie ich statusu, mogli uczęszczać na zajęcia jako wolni słuchacze. W ten sposób władze uniwersytetu chcą im pomóc w nauce niemieckiego i ułatwić integrację. To pierwsza taka inicjatywa, mimo że od lat znany jest problem wymuszonej bezczynności tysięcy ludzi aspirujących o azyl.

Schwochow koncentruje się na uciekinierach, którzy utknęli w Marienfelde na długie tygodnie lub nawet miesiące. Pomija natomiast osoby, które przebywały tam kilka lub kilkanaście dni, poświęca im ledwie dwuminutowy epizod, mimo że w rzeczywistości było ich najwięcej. Chcąc nie chcąc, tworzy więc paralelę do licznych dokumentów i reportaży o współczesnych uciekinierach, jakie w ostatnich latach pojawiały się w mediach niemieckich głównego nurtu. Film doskonale oddaje ciasnotę przejściowego lokum, pokazuje, w jaki sposób ograniczona przestrzeń i brak perspektyw odbijają się na ludzkiej psychice.

Westen2

Jednostkowy dramat, który przedstawia Schwochow, ma więc charakter uniwersalny. Okoliczności i przyczyny migracji bywają różne, ale historia ucieczki to zarazem początek opowieści o życiu w nowym miejscu. Nelly prawdopodobnie poddałaby się, gdyby do walki nie motywowała ją troska o syna. Realia okazują się bowiem znacznie odleglejsze od marzeń.

Przypis:

[1] W 2014 r. złożono w Niemczech ponad 200 tys. wniosków o azyl. Oczekiwanie na rozpatrzenie sprawy trwa z reguły kilkanaście miesięcy i dla ok. 80 proc. uchodźców kończy się wydaleniem z kraju. Pełna liczba uchodźców, obejmująca także osoby, które się nie ujawniają, nie jest znana.

 

Film:

„Druga strona muru” (oryg. „Westen”), reż. Christian Schwochow, Niemcy 2013.

 

[yt]hArjWInMwEM[/yt]