Ludzka walka przeciwko władzy jest walką pamięci z zapomnieniem.
Milan Kundera
Pomiędzy Wschodem a Zachodem
Ormianie to starożytny lud od ponad trzech tysięcy lat mieszkający na pograniczu Wschodu i Zachodu – pomiędzy Morzami Czarnym, Kaspijskim i Śródziemnym. W IV w. n.e. Armenia przyjęła chrzest, stając się pierwszym państwem na świecie, które uznało chrześcijaństwo za religię państwową. Jej suwerenność trwała jednak krótko. Tureckie najazdy na ziemie Ormian rozpoczęły się w XI w. Większość terytorium starożytnego i średniowiecznego królestwa Armenii zostało włączone do Imperium Osmańskiego w XVI w.
Imperium tureckie było państwem wielonarodowym i wieloreligijnym. Elity nim rządzące wyznawały islam. W kraju wykształciło się różnorodne, choć – co należy podkreślić, pochylając się nad genezą ludobójstwa Ormian – niepluralistyczne społeczeństwo. Różne grupy ludzi żyły obok siebie, ale integracja między nimi miała ograniczony zasięg.
W XIX w. reżim Osmanów słabł. Coraz częściej dochodziło do napięć między poszczególnymi wspólnotami etniczno-wyznaniowymi. Ormianie zaczęli być postrzegani jako arogancka mniejszość, która – podstępnie odwołując się do idei równości – tak naprawdę walczy o dominację. Do pierwszych większych zamieszek doszło w październiku 1895 r. Ormian mordowano, ich sklepy niszczono, wioski plądrowano i palono. Wielu z nich znalazło schronienie w trudno dostępnych terenach górskich. Część wyemigrowała za granicę. Tysiące osób zmuszono do konwersji na islam. W przeciągu kilkunastu miesięcy śmierć poniosło co najmniej 100 tys. Ormian, choć wiele źródeł zawyża te szacunki do 200 tys.
Sułtan Abdülhamid nie próbował wtedy nawet interweniować. Desperacko starał się utrzymać władzę nad państwem, które chyliło się ku upadkowi. Ciche przyzwolenie na pogromy i czystki etniczne uznać należy za próbę stworzenia narzędzia zarządzania kryzysowego – znalezienia kozła ofiarnego i skumulowania gniewu poddanych.
Era nacjonalizmu
W 1908 r. sułtan Abdülhamid został obalony. Władzę przejął Komitet Jedności i Postępu. Młodoturcy, jak powszechnie nazywano stronników Komitetu, starali się wcielić w życie rewolucyjną wizję państwa opartego na konstytucyjnym rządzie i zasadach równości, braterstwa i sprawiedliwości. Eksperyment z demokracją w przywiązanym do tradycji społeczeństwie jednak się nie powiódł. Wojny bałkańskie (1912–1913) i wybuch I wojny światowej zachwiały kruchą równowagą polityczną Turcji. W konfliktach tych dawni chrześcijańscy poddani sułtana sprzymierzyli się z Rosją. Turcja poniosła klęskę, a władzę przejął skrajny odłam Młodoturków. Wojskowi coraz otwarciej deklarowali konieczność oczyszczenia ojczyzny z Ormian. Ich zdaniem, tylko w ten sposób można było zapewnić bezpieczeństwo wewnętrzne w kraju. Stare stereotypy o nielojalności politycznej chrześcijan odżyły. Podziały religijne uległy upolitycznieniu.
Turecki ultranacjonalizm opierał się na koncepcji wyższości rasy tureckiej. Wyobrażenie to – o czym często się zapomina – inspirowane było przez europejskich sojuszników Turcji, wykorzystujących państwo nad Bosforem do osłabienia carskiej Rosji.
Rząd turecki od dekad zaangażowany jest w niesłabnącą kampanię zaprzeczania, że ludobójstwo w ogóle miało miejsce. Sukcesywnie wygasza się też pamięć o nim. | Richard G. Hovannisian
Idea nacjonalistyczna zastąpiła osmański koncept wielonarodowości. Młodotureccy dyktatorzy wyznawali ideologię „turkizmu” – dążyli do stworzenia homogenicznego państwa opartego na supremacji jednego narodu – Turków i jednej religii – islamu. Spełnienie owej wizji oznaczało konieczność fizycznej eliminacji Obcych na drodze systematycznego, centralnie zaplanowanego ludobójstwa. Mechanizm ten wkrótce powtórzył Adolf Hitler – miejsce Ormian w jego koncepcji nowego światowego ładu rasowego zajęli Żydzi.
Pogromy zaczęły się w nocy z 23 na 24 kwietnia 1915 r. Najpierw aresztowano elitę ormiańską w Konstantynopolu. Ludobójstwo realizowano szybko i sprawnie na terenie nieomal całej Anatolii. Dorosłych mężczyzn zabijano najczęściej na miejscu. Pozostałych wysiedlano. Setki tysięcy osób zmuszono do marszu przez Pustynię Syryjską. Większość nie przeżyło tej tragicznej drogi, umierając z głodu i pragnienia. Założono również 25 obozów koncentracyjnych w rejonie dzisiejszej granicy Turcji z Irakiem i Syrią. Przez kilka następnych miesięcy śmierć poniosło od 1 do 1,5 miliona Ormian.
Medz Jeghern i Szoah
Mimo że wymordowanie Ormian i zbrodnie dokonane przez nazistów w Europie mają swoje specyficzne cechy, to istnieją pewne uderzające podobieństwa między tymi wydarzeniami. Medz Yeghern, jak nazywane jest ludobójstwo dokonane przez Turków, oraz Holocaust zostały zrealizowane w trakcie wojen światowych. Z racji na kontekst międzynarodowy, szansa na interwencję z zewnątrz i powstrzymanie eksterminacji były bliskie zeru. W obydwu przypadkach plan działania ustaliła wojskowa elita, która szerzyła ideologię rasizmu, ksenofobii i nietolerancji wobec niepokornych i uznanych za niewarte asymilacji osób. Podobnie wyglądał też proces przygotowywania ludobójstwa – dzięki dyscyplinie partyjnej przebiegał on w ścisłej tajemnicy. Jednocześnie, za sprawną totalnej i niezwykle nowoczesnej machiny propagandowej, starano się wytworzyć i podtrzymać w społeczeństwie wrogość wobec przyszłych ofiar. I Ormianom, i Żydom przypisywano czyny, których nie popełnili. Za pewnik uznano, że obydwie grupy nie będą w stanie się bronić.
Sprawcy czuli się pewni bezsilności ofiar. Wiedzieli, że nikt nie pomoże prześladowanym. Czy ktokolwiek działał w obronie Żydów podczas nocy kryształowej w 1938 r.? Czy ktoś bronił Ormian podczas masakry Hamidiana (1894–1896) czy masakry w Adanie (1909)? W obu przypadkach społeczność międzynarodową pozostała bezczynna, co tylko zachęcało Niemców i Turków do realizacji planów eksterminacyjnych.
Do ludobójstwa zaangażowano specjalne jednostki – SS i Einsatzgruppen oraz Teşkilât-ı Mahsusa. Oficjalnie wspierać miały one działania wojenne. W rzeczywistości kontrolowały przebieg ludobójstwa i zmuszały krnąbrnych rodaków do współpracy. Kiedy zaś jakiś urzędnik śmiał się sprzeciwić – pozbawiano go stanowiska i przykładnie karano. Teşkilât-ı Mahsusa rekrutowało do batalionów śmierci recydywistów i ludzi z marginesu społecznego. Mordercy napadali na karawany Ormian, zazwyczaj w miejscach, gdzie ucieczka była niemożliwa – górskich przełęczach i mostach. Tysiące Ormian zginęły utopione i zrzucone ze skał, co w oficjalnej dokumentacji odnotowywano później jako „wypadki podczas marszu”.
Rzecz jasna było wielu Turków, w tym muzułmanów, którzy uważali, że akcja wymierzona w Ormian stanowi obrazę Boga i człowieczeństwa. Wiele osób, mając świadomość ryzyka, starała się chronić swoich ormiańskich przyjaciół i sąsiadów. Niestety, współczesny turecki negacjonizm nie pozwala Ormianom na ich uhonorowanie, tak jak to się stało ze Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata.
Ku pojednaniu
Trauma poludobójcza trwać będzie, dopóki sprawcy nie przyznają się do popełnienia masakr. W przeciwnym razie akty skruchy i pojednania są nie do pomyślenia. Rząd turecki od dekad zaangażowany jest w niesłabnącą kampanię zaprzeczania, że ludobójstwo w ogóle miało miejsce. Sukcesywnie wygasza się też pamięć o nim. Wiele dokumentów potwierdzających skalę zbrodni zostało zniszczonych zarówno w trakcie masakr, jak i podczas następnych dekad. Nawet samo słowo „ludobójstwo” zostało zastąpione w debacie publicznej pojęciami takimi jak „relokacja” czy „deportacja”.
Pamięć o ludobójstwie Ormian, jego skutkach i geopolitycznych implikacjach stanowi integralną część zbiorowej pamięci historycznej ludzkiej cywilizacji. | Richard G. Hovannisian
W XXI w. negowanie ludobójstwa przybrało nową, bardziej złowieszczą formę: racjonalizacji, relatywizacji i trywializacji. Wkrótce umrze ostatni Ormianin, który pamięta tamte tragiczne wydarzenia. Wówczas następcy sprawców zapytają: „Byłeś tam? Widziałeś? Czy twoje zeznania którykolwiek sąd dopuściłby jako źródło z pierwszej ręki? Nie było cię tam przecież. Twoje pseudo-świadectwo jest bezwartościowe. Fabrykujesz jedynie historie”. Pamiętając o tym, stwierdzić należy: pamięć o ludobójstwie Ormian, jego skutkach i geopolitycznych implikacjach stanowi integralną część zbiorowej pamięci historycznej ludzkiej cywilizacji.
100. rocznica ludobójstwa Ormian jest ważna tak dla potomków sprawców, jak i ofiar. Obydwie strony mogą dzięki niej pogodzić się z własną historią, podjąć działania, dzięki którym przyznanie się do winy i choć częściowe zadośćuczynienie stanie się realne. Na szczęście w Turcji pojawia się coraz więcej osób o poglądach liberalnych, intelektualistów i aktywistów walczących o prawa człowieka. Podejmują się oni bardzo trudnego zadania – walki z państwową narracją, usprawiedliwiającą i racjonalizującą ludobójstwo sprzed wieku. Tylko przełamanie tego dyskursu pozwoli ludziom, których połączyła tragiczna historia, odnaleźć pojednanie.