Chińskie Ministerstwo Kultury obwieściło właśnie, że występy striptizerek na pogrzebach są „niecywilizowane” i że wspólnie z policją dołożą starań, aby wyeliminować te naganne praktyki. Zapewne do reakcji władz przyczyniły się krążące w sieci zdjęcia z ostatniego pożegnania pewnego człowieka w mieście Handan (prow. Hebei). Jedną z żegnających okazała się młoda pani w czarnych lateksowych kozakach i czerwonej bieliźnie, wyrażająca swój żal tańcem na rurze i, zapewne z rozpaczy, zrzucająca z siebie części garderoby. Jej występ z trumną w tle obejrzały tłumy, dzięki czemu rodzina denata może mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Bowiem im więcej ludzi na pogrzebie, tym większy splendor dla zmarłego i jego krewnych.
Z jednej strony chodzi o „twarz”, którą w chińskiej kulturze można wytworzyć i utrzymać dzięki różnym sytuacjom życiowym – wijący się jak wąż kondukt pogrzebowy na pogrzebie ojca sporo daje jego potomkom, którzy wciąż muszą zmagać się z ziemską egzystencją. Z drugiej zaś strony chodzi o wsparcie denata. Im więcej ludzi na pogrzebie, tym większa gwarancja, że w kolejnym wcieleniu (jeśli zmarły miał predylekcję do buddyzmu albo po prostu ubezpieczał się na każdym froncie) będzie mu się wiodło lepiej niż w tym właśnie zakończonym. Niekiedy dochodzi aspekt kontynuacji i dogadzania – gdy zmarły był wielkim miłośnikiem wdzięków kobiecych, oglądanie striptizu ma na celu wprawienie jego jeszcze błąkającej się po ziemi duszy w dobry nastrój.
Urozmaicanie pogrzebu występami zawodowców – płaczek czy tancerek – nie jest w Chinach niczym nowym, odpowiednie pożegnanie zawsze wymagało wiele starań i wysiłku od rodziny. Nowością są striptizerki, można się jednak tylko dziwić, że mieszkańcy kontynentalnych Chin wpadli na to dopiero teraz. Na Tajwanie taniec erotyczny urozmaica pogrzeby już od lat 70. ubiegłego wieku. Podobno zapoczątkowała ten zwyczaj mafia, która właśnie wtedy weszła w biznes pogrzebowy. Na pogrzeby organizowane przez przejęte firmy, mafiosi wysyłali tancerki z klubów nocnych, których występy przyciągały takie tłumy, że patent przejęli inni. Do dziś na Tajwanie na ok. 1/3 ceremonii pogrzebowych pojawiają się skąpo odziane dziewczyny, które podczas występów śpiewają, tańczą i pozbywają się większości odzieży. Teoretycznie takie zachowania w miejscach publicznych są zakazane, ale policja reaguje rzadko i niechętnie. Kto w końcu miałby ochotę narażać się duchom zmarłych? Ponadto w razie nalotu sił porządkowych dziewczyny błyskawicznie znikają, ponieważ występy odbywają się na „elektrycznych wozach kwietnych”, jak poetycko nazywa się ciężarówki wyposażone w neony, ozdoby i platformę do tańców. Publiczne występy erotyczne pojawiają się zresztą nie tylko podczas pogrzebów. Dziewczyny uświetniają także wesela, lokalne święta, a nawet wiece polityczne. W nudnej atmosferze wsi i małych miasteczek (w Tajpej taka oprawa różnorakich wydarzeń jest bardzo rzadka) striptiz na świeżym powietrzu i w świetle dnia zapewnia obecność tłumów podczas imprezy.
Podobnie w Chinach. Striptiz podczas pogrzebu gwarantuje, że cała wioska stawi się na pogrzeb czy ślub. I bez wątpienia jest lepszą rozrywką niż przestrzeganie tradycyjnej żałoby – długich postów, unikania strzyżenia, golenia i licznych przyziemnych przyjemności. Chyba tylko nie wszystkim się podoba, że dawny teatr, jakim był pogrzeb, zamienił się w farsę bogaczy i podnietę dla gapiów.