Uchodźcy są problemem nie tylko dla krajów śródziemnomorskiej Północy. Zanim mały ułamek spośród migrantów trafi na łodzie i pontony zmierzające ku brzegom Lampedusy i Sycylii, tysiące starają się przetrwać w Egipcie, Libii, Libanie, Tunezji i Turcji. Prasa arabska, szczególnie te odważniejsze i bardziej niezależne media, krytykują obojętność władz tych państw wobec losu tych ludzi, służby porządkowe za brutalność, zaś aparat administracyjny za paraliż biurokratyczny.
Krytyczne opinie nie omijają oczywiście także państw europejskich. Muhammad Wamusi z palestyńskiego dziennika „al-Quds”, w tekście o wymownym tytule „Migranci toną w morzu tragedii, a politycy w bagnie sporów”, pisze, że europejscy politycy znaleźli się pod presją opinii publicznej, by szybko i drastycznie ograniczyć liczbę migrantów. Radykalna prawica stara się spotęgować strach, ostrzegając, że kontynent europejski zamieni się w bastion dla uchodźców z ubogich krajów, czyhających na ich miejsca pracy.
W podobny sposób motywacje działań polityków europejskich rozumie Hasan al-Hasini, dziennikarz i specjalista od spraw europejskich. Jego zdaniem postanowienia ostatniego zgromadzenia państw członkowskich w Brukseli „nie odbiegają od tych z poprzedniego szczytu sprzed dwóch lat, z wyjątkiem inicjatywy poszerzenia uprawnień patroli wodnych, co oznacza, że ich głównym celem jest pacyfikacja nastrojów opinii publicznej”.
Syryjski krytyk literacki i tłumacz Sobhi Hadidi zwraca z kolei uwagę, że odpowiedzialność Europejczyków nie ogranicza się jedynie do poprawy losu rozbitków. Jego zdaniem, państwa Starego Kontynentu są winne nie tylko z powodu obojętności wobec tragedii uchodźców, ale także negatywnego wpływu na czynniki leżące u źródła ich wędrówki, tj. wsparcia dla reżimu Baszara al-Asada oraz powiązań finansowych z innymi bliskowschodnimi dyktatorami. Zdaniem autora, Europejczycy mówią o problemie uchodźców językiem zderzenia cywilizacji, podczas gdy chodzi po prostu o prawa człowieka. Hadidi przypomina o globalnej niesprawiedliwości i zwraca uwagę na kontrast „między głodem większości, a niestrawnością mniejszości”. Wiele oskarżeń tego rodzaju można przeczytać w arabskojęzycznych mediach społecznościowych i komentarzach pod artykułami oskarżającymi Zachód od bezczynność wobec krwawej wojny w Syrii i Libii.
Co jednak ciekawe, oprócz tego rodzaju zarzutów pod adresem Unii, można też trafić na bardziej zaskakujące wypowiedzi arabskich publicystów, którzy wyrażają swoją solidarność z Europejczykami i spoglądają ze zrozumieniem na niechęć społeczeństw Północy do przyjmowania uchodźców. Adil Darwisz na łamach „asz-Szarq al-Awsat” przekonuje, że większość migrantów pochodzi „z rejonów stabilnych, takich jak Bangladesz i Afryka Subsaharyjska”, a ich motywacje mają charakter w pierwszym rzędzie ekonomiczny. Autor postuluje zaostrzenie działań już podejmowanych przez organy unijne: niszczenie statków służących do transportu uchodźców, blokadę wód Libii, a nawet odsyłanie migrantów do kraju pochodzenia. Jako alternatywę do niesienia pomocy podaje stworzenie systemu kredytów pieniężnych na poczet rozwoju przedsiębiorstw rolniczych, co miałoby „zapewnić godziwe życie milionom uchodźców” i zastąpić konieczność migracji.
Jeśli prasę arabską zdefiniować bardzo szeroko, najbardziej wyrazistą reakcją na kolejną katastrofę na Morzu Śródziemnym była ilustracja Alego Dilema, słynnego karykaturzysty tworzącego dla jednego z największych francuskojęzycznych dzienników w Algierii, „Liberté”. Obrazek przedstawia opadających na dno morza czarnych migrantów, a opatrzony jest podpisem: Regroupement familial en Méditerrannée. To aluzja do programu imigracyjnego zezwalającego na przyjazd do Francji członków rodziny imigranta o zalegalizowanym statusie. Karykatura wywołała falę oburzenia w sieci, która skierowało się jednak przede wszystkim przeciwko… tygodnikowi „Charlie Hebdo”. Wiele osób nie zorientowało się, że kontrowersyjne karykatury nie pochodzą spod ołówków tej właśnie redakcji, choć Ali Dilem rzeczywiście dołączy wkrótce do redakcji zdziesiątkowanej przez styczniowy zamach.
Podobnie jak media europejskie koncentrują swoją uwagę na radykałach islamskich, tak prasa arabska często poświęca zaskakująco dużo uwagi radykalnej prawicy europejskiej. Polityka agresywnego odstraszania uchodźców uciekających przed wojną jest często przedstawiana jako efekt manipulacji emocjami opinii publicznej przez polityków pokroju Marine Le Pen. Wielu użytkowników arabskojęzycznego internetu ostro krytykuje szkodliwe ich zdaniem działania Europejczyków wobec Bliskiego Wschodu. Zdecydowaną większość takich głosów można jednak znaleźć w komentarzach nieformalnych, duże organy prasowe wypowiadają się w sposób stonowany. Zaskakują raczej zrozumieniem dla Europejczyków domagających się obrony „Twierdzy Europa”, niż podżeganiem do jej zdobywania.