Jeszcze w marcu ponad 70 proc. ankietowanych uważało, że Bronisław Komorowski dobrze sprawuje swoją funkcję. Czy od tego czasu prezydent popełnił jakikolwiek tragiczny błąd, który wyjaśniałby aż tak dramatyczny spadek poparcia? Nie było afery korupcyjnej, nie ujawniono żadnych innych nadużyć, nie doszło do żadnej poważnej kompromitacji na arenie międzynarodowej. Nie stało się nic – w Pałacu Prezydenckim pracował dokładnie ten sam polityk, który 5 lat temu zdecydowanie pokonał Jarosława Kaczyńskiego, a potem zdystansował konkurencję w rankingach akceptacji i zaufania. Mało tego, okazuje się, że nawet dziś, na pytanie o to, czy Bronisław Komorowski dobrze wykonuje obowiązki głowy państwa, większość z nas odpowiada „tak”. Co się zatem stało?

Prezydent zawalił kampanię – co do tego wszyscy są zgodni. Rozpoczął ją za późno, a następnie prowadził z pozycji pewnego zwycięzcy i w konwencji wielkiej fety 25. rocznicy wyborów czerwcowych, jakby nie zauważył, że i rok już nie ten, i okazja inna. Chybił okrutnie, bo wybory to nie czas, by powtarzać, że Polakom jeszcze nigdy w historii nie żyło się lepiej – nawet jeśli taka jest prawda. A to był dopiero początek. Kiedy Komorowski w końcu ruszył w Polskę, niemal codziennie jego spotkania przerywały happeningi zwolenników Janusza Krowin-Mikkego, o czym drobiazgowo informowały media. Informowały również o fatalnych reakcjach prezydenta, które sprowadzały się właściwie do oskarżania innych o psucie mu jego święta. Prezydent nie potrafił złapać kontaktu z wyborcami, a dystans dodatkowo podkreślała forma spotkań (przywitanie, przemówienie, odjazd) oraz wygląd kandydata, który nawet gospodarstwa rolne odwiedzał w garniturze, pod krawatem i z biało-czerwonym kotylionem w klapie marynarki!

Ilu_Wstępniak i Pawłowski
Ilustracje: Marta Zawierucha [http://marta-zawierucha.tumblr.com/]

Na tym tle młody, energiczny i otoczony rodziną Andrzej Duda prezentował się po prostu lepiej. Co więcej, bardzo szybko się uczył. O ile jeszcze w czasie pierwszej, zbiorowej „debaty” prezydenckiej wyglądał komicznie, wykonując wyraźnie wyuczone przez PR-owców gesty, to po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów wypadł znacznie lepiej niż urzędujący prezydent. A już wizyty w fabrykach, gdzie zatroskany Duda w błękitnej koszuli z podwiniętymi rękawami i w dżinsach słucha skarg pracowników oraz „pomaga” w produkcji, to wizerunkowy majstersztyk.

Wybory to nie czas, by powtarzać, że Polakom jeszcze nigdy w historii nie żyło się lepiej – nawet jeśli to prawda. | Łukasz Pawłowski

To jednak wszystko wyłącznie PR-owe sztuczki, a przecież liczy się program. Dla kogo się liczy? Do pierwszej tury z pewnością nie miał znaczenia dla opiniotwórczych mediów. Owszem, różnego rodzaju instytucje przeprowadzały ankiety wśród kandydatów, dopytując ich o stanowisko w konkretnych sprawach, ale były to właśnie „ankiety” – pytania opatrzone krótkimi odpowiedziami.

Dokładnie ten sam format miała szeroko reklamowana „debata” prezydencka przed pierwszą turą. Pamiętamy krótką serię autoprezentacji, w której dziennikarz pełnił funkcję czasomierza i odbierał głos po upływie dwóch minut. Nie miało znaczenia, kto i co mówił – kiedy Grzegorz Braun rzucał antysemickimi hasłami, Paweł Kukiz w absurdalny sposób bronił JOW-ów, a Andrzej Duda zapowiadał wprowadzenie reform kosztujących ćwierć biliona złotych, prowadzący Krzysztof Ziemiec pozostawał niewzruszony.

A skoro już o proponowanych reformach Dudy mowa, warto zwrócić uwagę na fakt, że ich astronomiczny koszt Bartosz Marczuk z „Rzeczpospolitej” wyliczył już na początku marca. I co? I nic – padło kilka pytań, na które Duda nie odpowiedział, i wróciliśmy do politycznej bieżączki oraz do klasycznych pytań typu: „Jaki wpływ ma na pana Jarosław Kaczyński?”; „Czy chciałby pan zostać szefem PiS?”, „Co pan myśli o katastrofie w Smoleńsku?”, „Jak pan skomentuje najnowszy sondaż?”.

To poziom, na którym Duda czuł i czuje się znakomicie, bo doświadczenie polityczne ma – w porównaniu z Komorowskim – niewielkie, a po ewentualnej wygranej będzie musiał sprawować urząd z opozycyjnie nastawionym rządem. Jakimi instrumentami chce się posłużyć, by chociaż część swoich obietnic zrealizować?  Nawet w mediach uznawanych za wrogie wobec PiS, nie musiał odpowiadać na tak trudne pytania.

Jeszcze gorzej jest, kiedy kandydat przychodzi do medium „życzliwego”, bo w nim rzeczowych pytań nie dostanie na pewno. Takie łagodne rozmowy pomyślane są zapewne jako przysługa, w rzeczywistości jednak mogą mieć efekt dokładnie odwrotny. Obszerny wywiad, którego Bronisław Komorowski udzielił na tydzień przed pierwszą turą „Gazecie Wyborczej”, nie powiedział nic na temat tego, jak kandydat wyobraża sobie Polskę w roku 2020, czyli pod koniec ewentualnej prezydentury. Nawet kiedy prezydent mówi, że chce  działać „na rzecz wspierania konkurencyjnej gospodarki i innowacyjności”, kolejne pytanie nie brzmi: „jak?”, ale dotyczy… prezydenckiej opinii na temat źródeł popularności Korwin-Mikkego i Kukiza!

Przebieg kampanii słusznie oburzył większość obywateli, którzy temu oburzeniu dali wyraz. Nie zrzucajmy jednak winy wyłącznie na polityków, bo żaden z nich nie funkcjonuje w próżni. | Łukasz Pawłowski

Debata telewizyjna obu kandydatów niewiele zmieniła pod względem naszej znajomości ich programów. Obaj politycy udzielali na pytania dziennikarzy wcześniej przygotowanych odpowiedzi, nierzadko luźno związanych z treścią pytania, zaś prowadzący nie mieli żadnych narzędzi, by uczestników dyscyplinować. Po raz kolejny mieliśmy więc do czynienia raczej z serią autoprezentacji niż faktyczną rozmową.

Polska klasa polityczna jest odklejona od rzeczywistości – trudno się z taką tezą nie zgodzić. Ale czy polskie media są w niej lepiej umocowane? Rywalizacją wyborczą zarządzają specjaliści od marketingu? Niewątpliwie. Ale kto, jak nie media, w ten model uprawiania polityki doskonale się wpisuje?

Wyniki pierwszej tury wyborów były zaskoczeniem, a przebieg kampanii słusznie oburzył większość obywateli, którzy temu oburzeniu dali wyraz. Nie zrzucajmy jednak winy wyłącznie na polityków, bo żaden z nich nie funkcjonuje w próżni. Mamy prawo zżymać się na doskonale okrągłe, pozbawione treści wypowiedzi kandydatów. Pamiętajmy jednak, że zwykle są to odpowiedzi na pytania, które także mają swoich autorów.