Wraz z wejściem w życie przepisów ustawy krajobrazowej, która powinna już w najbliższych dniach zostać opublikowana w Dzienniku Ustaw, pojawia się pytanie o to, co będzie następnym dominującym elementem wizualnym w przestrzeni miejskiej. Z pewnością jednym z elementów, które mają szansę okazać się w jakimś stopniu opłacalne, będą murale.
Street art w postaci murali zagościł w Warszawie już dawno temu i był wtedy wyznacznikiem nadchodzących zmian. Wkrótce po tym, jak pierwsze prace zagościły na ścianach kamienic, duża część Muranowa została upiększona różnego rodzaju obrazami nawiązującymi do historii tej dzielnicy. O mural upamiętniający Marka Edelmana toczono nawet lokalną walkę. Ostatnio zaś kontrowersje wzbudziła firma, która zaczęła chwalić się kolekcją ściennych malowideł będących reklamą jej sklepu. Wobec protestów mieszkańców oraz głośnych sporów wokół malunków, strona społeczna razem z władzami miasta przyjrzały się sprawie bliżej.
W miastach widzimy powolne odejście od reklamowego wielkiego formatu. Firmy, które starają się celować w bardziej wysublimowanych klientów, nie będą korzystać z nośników budzących coraz powszechniejszy sprzeciw. Wybierają takie, które wzbudzają pozytywne skojarzenia, a także – przez to, że ich wykonanie zleca się profesjonalnym artystom – są wykonane staranniej niż tandetne wyklejanki na wystandaryzowanych billboardach. Reklama malowana na murze ponadto zawsze jest projektowana dla konkretnej ściany, a zatem w przynajmniej pewnym stopniu unikalna i dopasowana do kontekstu architektonicznego. A to był chyba zawsze jeden z najbardziej bolesnych elementów wizualnych reklam na architekturze – w żaden sposób nie pasowały do elewacji, na której się pojawiały.
Dyskusję wokół murali, w tym murali komercyjnych, wywołała w Warszawie nowa realizacja na ulicy Tamka, w bliskim sąsiedztwie murali z wizerunkami Fryderyka Chopina, nawiązującymi do pobliskiego muzeum kompozytora. Zdziwienie wzbudził komercyjny charakter i przykuwające uwagę agresywne barwy wykorzystane w reklamie. Przy okazji oddawania kolejnych murali w Warszawie będziemy zapewne świadkami jeszcze niejednej takiej dyskusji. A że murale z samej swojej zasady zaliczają się do dzieł tymczasowych, wymienialność powinna być wpisana w lokalizowanie każdego przypadku. Niedawna burza wywołana wokół muralu artysty BLU na kamienicy przy ulicy Siennej [https://kolekcjapublicznawarszawy.files.wordpress.com/2012/08/blu.jpg] pokazała, że pewne murale, cieszące się dużą popularnością, powinny żyć dłużej, jednak przyjdzie taki moment, że i ten będzie musiał czemuś ustąpić. Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie to wieżowiec.
Murale mogą stać się kolejną już wyrazistą wizytówką Warszawy, tym razem chlubną. Miejmy nadzieję, że obok nich pojawią się także inne charakterystyczne elementy, świadczące o wizualnym bogactwie miasta. I wciąż czekamy na powrót starych dobrych neonów.