For Joe, with thanks
Wybrałam się dzisiaj na spacer. Ciepły, już nabrzmiały słońcem, pachnący ziołami i kwiatami poranek. Wokół cisza. Taka cisza wolnego dnia – kiedy śpi się dłużej, samochodów niewiele, a z okolicznych tarasów dochodzi śniadaniowa krzątanina sąsiadów, uporczywy śpiew ptaków (budzących mnie tu codziennie już o czwartej), daleki szum klimatyzatorów wymieszany z bzyczeniem owadów.
Wystarczyło tylko zejść ze wzgórza, gdzie wśród eleganckich domów i cytrynowych ogrodów znajduje się i moje mieszkanie. Po zamknięciu furtki po prostu w dół po schodkach, by w dwie minuty trafić na róg Ringelbluma i Korczaka, w zupełnie inny świat.
Tabliczka z nazwą ulicy Emanuela Ringelbluma wisi smętnie wśród krzaków i śmieci, przyczepiona do drewnianego słupa. Gdzieś wśród tych krzaków schodki w dół – równie zaśmiecone, a dalej ścieżka, zasypana szkłem rozbitych butelek. Z maleńkiej synagogi tuż obok dochodziły dźwięki modlitwy. Stałam tak chwilę na tym dziwnym rogu, wpatrując się w trójjęzyczną niebieską tabliczkę, z której można się dowiedzieć (jeśli ktoś czyta po hebrajsku), że rzeczony Ringelblum to pisarz i historyk zamordowany w czasie Zagłady. I daty. Jakiś tam historyk zaplątany w uliczki Jerozolimy. Imię jego trudno rozszyfrować, więc w łacińskiej wersji napisu stał się on A. – Amosem? Adim? Akiwą? Amalem? – Ringeblumem (szukam imion, które mają ten sam inicjał, czyli zaczynają się na literę ajen).
Stałam tak na tym rogu, wsłuchując się w dochodzące z synagogi modlitwy i rozmyślałam o odległościach – między jednym ajen a drugim, między „e” a „a”, między Buczaczem a Jerozolimą, Jerozolimą a Warszawą. O losach snujących się gdzieś leniwie na miejskich peryferiach.
Puściłam się uliczką Ringelbluma w stronę Ledermana. Przy przystanku Lederman/Ringelblum znów chwilę myślałam o tych skracających się odległościach, o tych różnych kfices-haderech* i ulicznych konstelacjach. Krój czcionki zwany Chaim, którym zapisywane są m.in. nazwy przystanków w Izraelu (tu mamy: Chaim ściągły), zaprojektował Jan Levitta w Warszawie, przy Rejtana 16 (i tak to Rejtan też się zaplątał w losy jerozolimskich uliczek).
Później zeszłam do opustoszałego parku Ganim/Bostanija, czyli lokalnego niby jardin des plants. Staram się trzymać słowny fason, ale dopada mnie przejmująca melancholia pustego o poranku parku, gdzie co i rusz walają się porozbijane butelki i śmieci, a w oddali ktoś wybrał się na poranny jogging. Melancholia upiorniej pustej i brudnej ulicy Ringelbluma, na którą wracam po niemożebnie zaśmieconych schodkach, by zaraz skręcić w ulicę Korczaka.
Ulica Yanusha Korczaka w Jerozolimie ma dużo więcej szczęścia niż ulica Ringelbluma. Całkiem schludna i elegancka. Ma też bardziej okazałą synagogę (przysiadam na chwilę na jej dziedzińcu, wąchając zupełnie szaleńczo pachnące kwiaty i wsłuchując się w rytm modlitewnych śpiewów). I kończy się słonecznie, wpadając w ulicę Chile. Stamtąd prosto w górę można dostać się do słynnej dzielnicowej atrakcji – Ha-miflecet (zjeżdżalni w kształcie potwora). Właśnie skończył się jej remont i grupka dzieci pod okiem rodziców wesoło zjeżdża w piasek po czerwonych jęzorach zjeżdżalni.
Czasem wracając z biblioteki wysiadam na przystanku Potwór. Częściej jednak na przystanku Thon, którego nazwę w autobusie męski lub żeński głos odczytuje – niezależnie od linii – wyraźnie i dobitnie: Tahon. Jakub T(a)hon ze Lwowa. Mikroprzesunięcia w literze, dźwięku, przestrzeni i czasie. Ulice imion przesuniętych. Skręcam w lewo i eleganckimi, szerokimi, jasnymi od słońca schodami wracam w dół do siebie.
Mieszkam w połowie drogi między Tahona i A. Ringelbluma.
PS Ulica Ringelbluma w Jerozolimie znajduje się zaledwie 10 minut jazdy autobusem od Instytutu Jad Wa-szem [Yad Vashem], którego nazwa – Miejsce i Imię – nawiązuje do fragmentu z Księgi Izajasza (56,5): „dam [im] miejsce w moim domu i w moich murach oraz imię […] wieczyste i niezniszczalne”.
* kfices ha-derech – zjawisko i umiejętność pokonywania szybko ogromnych przestrzeni, znalezienia się w odległym miejscu za sprawą cudownych środków lub pomocników.
** Lead pochodzi od redakcji.