Władze Tadżykistanu poinformowały w ostatnich dniach, że w szeregach Państwa Islamskiego walczy ponad czterystu Tadżyków. To kolejna informacja dobiegająca z tego kraju i wskazująca na zaangażowanie ludzi pochodzących z tego regionu Azji Środkowej w wojnę na Bliskim Wschodzie.

Nieco wcześniej bowiem tadżyckie media informowały o ucieczce z kraju szefa sił specjalnych miejscowego OMONU-u, czyli oddziałów przygotowanych do tłumienia demonstracji. Gul Murad Chalimow, pułkownik tadżyckiego OMONU, trzykrotnie szkolony w Stanach Zjednoczonych, odnalazł się w… Państwie Islamskim. Swoją obecność w szeregach dżihadystów potwierdził odpowiednim wpisem na portalach społecznościowych rozpoczynającym się od słów: „Wy amerykańskie świnie, szkoliliście nas do walki z islamem…”.

Warto pamiętać, że na terytorium Federacji Rosyjskiej żyje ponad 20 mln wyznawców religii Proroka. | Krzysztof Renik

Zarówno informacja o kilkuset Tadżykach w szeregach Państwa Islamskiego, jak i wiadomość o ucieczce Chalimowa rzuca snop światła na zjawisko tyleż niepokojące, co i mało rozpoznane. Chodzi o przechodzenie muzułmanów z terenów byłego Związku Sowieckiego na służbę terrorystów. I nie jest w tej chwili najistotniejsze, czy zasilają oni szeregi Państwa Islamskiego, czy rozrzuconych po świecie filii Al-Kaidy. Trend jest stosunkowo wyraźny – muzułmanie z Tadżykistanu, Uzbekistanu, Kirgistanu, a także Turkmenistanu szukają swej islamskiej tożsamości w szeregach terrorystów spod znaku dżihadu. Eksperci zauważają przy tym, że podobny proces zachodzi również wśród islamistów z terenu Kaukazu. Coraz częściej porzucają obszary, na których mieszkali ich przodkowie i kierują się w stronę Bliskiego Wschodu lub Afganistanu. Oznacza to, że przynajmniej na razie ugrupowania islamskie czy też konkretni islamiści z obszaru byłego Związku Sowieckiego szukają swego dżihadystycznego spełnienia poza rodzinnymi stronami.

Rodzi się rzecz jasna pytanie o powody. Dlaczego chcą przystawać do ugrupowań terrorystycznych poza miejscami zamieszkania, skoro ich marzeniem jest życie w społeczeństwie wyznającym jak najbardziej fundamentalistyczne nurty islamu? Czy i dlaczego nie są w stanie tworzyć społeczeństw kierujących się prawem szariatu u siebie? Przecież próby takie były już podejmowane przez islamskich ortodoksów zarówno w Kaukazie, jak i w posowieckiej Azji Środkowej, a nawet w samej Rosji, gdzie w republikach Baszkortostanu oraz Tatarstanu wyznawcy islamu stanowią znaczącą siłę. Warto pamiętać, że na terytorium Federacji Rosyjskiej żyje ponad 20 mln wyznawców religii Proroka.

Nie ma jednoznacznych odpowiedzi na sformułowane powyżej pytania. Najprostsza z nich byłaby taka: brutalne i krwawe represje zastosowane przez władze rosyjskie na Kaukazie skutecznie osłabiły dążenia do stworzenia tam obszaru rządzonego w zgodzie z szariatem. Krwawa wojna w Czeczeni, ale i w jej bezpośrednim sąsiedztwie, uświadomiła zwolennikom dżihadu, że przynajmniej na razie ich szanse w starciu z brutalnością armii i sił specjalnych Rosji są mizerne. Dlatego część z nich przemieściła się na Bliski Wschód, część udała się do Afganistanu i Pakistanu, by wzmocnić tam szeregi talibów.

W posowieckich krajach Azji Środkowej miejscowi chanowie – bo jakże inaczej nazwać niegdysiejszych pierwszych sekretarzy miejscowych partii komunistycznych, którzy komunistyczną czerwień zamienili na zieleń sztandarów Proroka i którzy zapewnili sobie dożywotnie rządy – skutecznie i brutalnie rozprawiają się z islamem bardziej radykalnym niż ten, na który pozwala im ich posowiecka mentalność. Odrodzenie islamu w krajach Azji Centralnej to proces niełatwy i zapewne długotrwały. Ateistyczne państwo sowieckie skutecznie tępiło przejawy wszelkiej tradycji religijnej i duchowej. Nie tylko chrześcijanie – prawosławni i katolicy – byli obiektem represji sowieckiego systemu rugowania religii z życia społecznego. Straty ponosili także muzułmanie, wyznawcy judaizmu, również buddyści. Represyjny system doprowadził do daleko idącej przemiany świadomości, w wyniku której odrodzenie religijne może przybierać formę bardzo zradykalizowaną lub też nie dochodzi do niego w ogóle, a duchowość zostaje zastąpiona codziennym materializmem. Ta obojętność wobec religijności w jakiejkolwiek formie to także jeden z powodów ucieczek radykalnych islamistów z krajów zamieszkania, a szerzej: z obszarów byłego Związku Sowieckiego.

Większość Tadżyków walczących w szeregach dżihadu pochodzi z terytorium Federacji Rosyjskiej, a nie z samego Tadżykistanu. Podobnie jest ponoć i z Uzbekami. | Krzysztof Renik

Warto ponownie odwołać się do tadżyckich mediów. Otóż można w nich znaleźć i taką informację: większość Tadżyków walczących w szeregach dżihadu pochodzi z terytorium Federacji Rosyjskiej, a nie z samego Tadżykistanu. Podobnie jest ponoć i z Uzbekami. Świadczyłoby to wyraźnie o tym, że pod sztandary Państwa Islamskiego zaciągają się ludzie wyrwani ze swego naturalnego środowiska, ze swych lokalnych społeczności, ludzie, którzy szukali swego miejsca na swoistej emigracji w Rosji. Fakt, że postanowili uciekać na Bliski Wschód i walczyć o muzułmański kalifat oznacza, iż tego miejsca w Rosji nie znaleźli.

Dla Rosjan, którzy nigdy nie darzyli mieszkańców Azji Centralnej i Kaukazu sympatią, którzy wypowiadali się o nich z pogardą, to może na razie sytuacja wygodna. To odsuwanie problemu radykalizacji społeczności islamskiej zamieszkującej Federację. Niech wyjeżdżają, będziemy żyli spokojniej – zdaje się mówić przeciętny Iwan. Tyle tylko, że owi bojownicy Proroka mogą powrócić – zradykalizowani jeszcze bardziej, fanatyczni i bezwzględni. Powracający dżihadyści to nie tylko problem krajów Zachodu. Wkrótce może się okazać, że dotyczy także obszaru posowieckiego imperium.