Polecamy również:
tekst Heleny Jędrzejczak „Kobieto, masz rodzić. Tu i teraz”.
Partia Razem na swoim profilu społecznościowym zamieściła wyniki raportu z lutego tego roku, przygotowanego przez Dom Wydawniczy Maison i Warsaw Enterprise Institute na podstawie badań przeprowadzonych na naprawdę reprezentatywnej grupie Polaków. Razem zwraca uwagę na powody, dla których Polacy nie decydują się na dzieci. Jak łatwo się domyślić, to powody ekonomiczne: 74 proc. respondentów wskazało na warunki materialne jako barierę w podejmowaniu decyzji o urodzeniu dziecka, 61 proc. obawia się pogorszenia sytuacji materialnej, a 39 proc. badanych boi się… reakcji pracodawcy. Podejrzewam, że gros z tych 39 proc. stanowią kobiety, bo to one najczęściej ponoszą w pracy konsekwencje narodzin potomstwa.
W kraju, w którym kobiety wciąż zarabiają mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach; gdzie ściągalność alimentów jest na poziomie kilkunastu procent; gdzie opozycji politycznej wydaje się rewolucyjna jej propozycja, by na drugie i każde kolejne dziecko państwo dawało rodzinie po 500 zł (to kwota, za którą nie można godnie żyć, nie pracując), zamiast ułatwić matkom zawodową aktywność – spot Fundacji Mamy i Taty wydaje się żartem. Gdy jeszcze zestawimy go z przeprowadzonym właśnie jednogłośnie [sic!] przez Sejm projektem, zgodnie z którym matki prowadzące własną działalność gospodarczą krócej niż dwa lata otrzymają zasiłek macierzyński w wysokości niecałych 18 zł, otrzymujemy absurdalną perspektywę dla niezależności finansowej kobiet i ich aktywności zawodowej. Nic dziwnego, że protesty kobiet są coraz głośniejsze i przyniosą, mam nadzieję, skutki już w najbliższych wyborach parlamentarnych. Bo w państwie, które traktuje nierówno połowę społeczeństwa, ta połowa nie będzie zwiększać liczby przyszłych podatników i konsumentów.
Wspominana już przeze mnie na tych łamach Alison Wolf w niedawno wydanej książce „Faktor XX. Jak pracujące kobiety tworzą nowe społeczeństwo” prezentuje nowy typ kobiety – takiej, która dzięki swojemu wykształceniu i ciężkiej pracy osiągnęła pozycję równą mężczyznom na najwyższych stanowiskach w największych firmach (tu uwaga: Wolf pisze tak, bo opiera swoje badania na statystykach krajów Europy Zachodniej, USA, Kanady i Japonii). Mówimy tu o 20 proc. najlepiej zarabiających ludzi na świecie, gdzie kobiety może nie stanowią połowy, ale za chwilę do tej połowy dobiją.
Wolf zwraca uwagę, że dla tych kobiet praca jest zawsze na pierwszym miejscu. Często jest pasją, ale też pozycja z nią związana jest dla tych kobiet tak ważna, że nie chcą jej stracić, nawet kosztem założenia rodziny. I te z nich, którym tej rodziny nie udało się założyć – wyobraźcie sobie Państwo! – nie żałują. Naprawdę. Nie myślą w kategoriach „nie zdążyłam”. Myślą: „no, trudno”. Wolf stawia tezę, że kobiety na najwyższych stanowiskach i zarabiające wielokrotnie więcej niż średnia krajowa mniej różnią się od mężczyzn na podobnych stanowiskach niż od innych kobiet. Od tych bowiem różni je wszystko: poziom zarobków, wykształcenie, skala problemów życiowych. Wolf podkreśla, że gdy mowa o polityce równościowej, często reprezentanci rządu podkreślają z dumą coraz wyższy procentowy udział kobiet w radach nadzorczych firm. Jakby zapominali, że polityka równościowa dotyczy nie tylko tych na wysokich szczeblach władzy, wykształcenia czy finansów, ale przede wszystkich całej „reszty”, czyli ogromnej większości społeczeństwa!
Niestety państwo polskie w tym niedostrzeganiu połowy społeczeństwa przoduje, karząc przedsiębiorcze kobiety śmieszną stawką zasiłku macierzyńskiego, nie proponując żadnych rozwiązań związanych z aktywizacją młodych mam na rynku pracy, oprócz rocznego macierzyńskiego – dla tych uprzywilejowanych etatem, z których wiele i tak nie korzysta z opcji rocznej, bo boją się reakcji pracodawcy.
Szanowni politycy, matki w tym kraju zawsze dostawały mniej niż rolnicy, górnicy czy lekarze. A rzadko dostawały cokolwiek. I rodziły mimo wszelkich utrudnień, na jakie napotykały ze strony pracodawców, ZUS-u, fiskusa, utrudnień pojawiających się zawsze za cichym przyzwoleniem państwa. Ale to nie znaczy, że tak będzie zawsze. Nadchodzą młodsze pokolenia, trochę odważniejsze w wyrażaniu swojego zdania, a z nimi niekoniecznie pójdzie tak łatwo. Dla tych kobiet świat jest o niebo atrakcyjniejszy niż siedzenie w domu z dzieckiem i liczenie, czy starczy do pierwszego, bez szans na powrót do pracy, bo dziecko nie dostało się do żłobka. One zdążą i pojechać tam, gdzie chcą, i ułożyć sobie życie tak, jak chcą. I dziecko nie musi być dla nich priorytetem. A już na pewno nie zagłosują w wyborach tak, jak tego sobie życzycie, czyli na te same twarze, które od lat nie mają im nic sensownego do zaoferowania. Tego im – i sobie – życzę.