Wszystko zaczęło się kilka lat temu od artykułu na łamach magazynu „Slate”, w którym znany architekt Witold Rybczyński porównał kilka nowoczesnych budynków (m.in. budynek Nowego Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku) do struktur przypominających wieże zbudowane ze znanych klocków do gry „Jenga”. Samo porównanie, wyrażone w autorskim felietonie i jakkolwiek trafne, w tamtym czasie funkcjonować mogło jeszcze jako forma żartu. Jednak, gdy kilka lat później tendencję tę zauważono również w bryle nowego wieżowca World Trade Center Two, a także w kilku innych realizacjach tworzonych na całym świecie, zaczęto przyznawać, że coś, co stanowiło wcześniej niewinny pomysł, przekształciło się w swoistą modę.
[yt]sJNvqhK53Kg[/yt]
Dlaczego to zjawisko jest nie tylko interesujące, ale i groźne? Po pierwsze, rozwiązanie tego rodzaju pozwala na tworzenie budynków o zróżnicowanych bryłach, każdej dostosowanej do pewnego kontekstu, oraz na budowanie zarówno wysoko, jak i nisko. Po drugie, jest to rozwiązanie, które pozwala na wprowadzenie różnego rodzaju nowoczesnych rozwiązań w konstrukcji wieżowców, takich jak podwieszane fragmenty pięter, czy też propozycji bardziej „zrównoważonych”, jak ogrody na wystających piętrach. To oczywiście jedynie „błyskotki” tej architektury, ponieważ – po trzecie – jej głównym wyznacznikiem, jest wtórność oraz dążenie do maksymalizacji zysku. Wtórność objawia się w standaryzowaniu, w tym względzie omawiany styl mógłby wręcz być echem „star-architektury” (dość powiedzieć, że architekci tacy, jak Eduardo Suoto de Moura czy Jacques Herzog i Pierre de Meuron, również stworzyli budynki w tej stylistyce), jako że charakteryzuje go swoista unifikacja i bezkontekstowość. Pisaliśmy już na ten temat przy okazji omawiania budynku Złotej 44. Z kolei maksymalizacja zysku z metra kwadratowego pokazuje, że jest to swoisty znak czasów współczesnego kapitalizmu, pozwalający na wyciśnięcie dodatkowych pieniędzy z kolejnego piętra, wystającego poza linię fundamentów.
W całym zjawisku, nazwanym przez Rybczyńskiego „Jenga Effect”, widziałbym z pewnością też jakiś rodzaj mody, ale przede wszystkim pójście na łatwiznę, bo tego rodzaju architektura jest po prostu łatwiejsza w odbiorze. A dobra architektura, pasująca do otoczenia w mieście, może być prosta w formie, ale nie powinna być prostacka.
Boję się, że tego rodzaju rozwiązania prędzej czy później pojawią się i u nas. W końcu taka architektura się podoba, jest „nowoczesna”, „światowa”, poza tym „tak projektują znani”. Jeśli już ma być, to oby nie była zbyt wysoka oraz wokół siebie miała dobrze skomponowaną przestrzeń publiczną. A to cenniejsze aniżeli „zrównoważone” ogrody ma podwieszonych piętrach.