Ziemię z Mizielińskimi zwiedzają czytelnicy na całym świecie. Ich „Map” nie trzeba nikomu przedstawiać, stały się książkowym hitem ponad granicami. Jak dobrze, że autorzy nie poprzestali na „powierzchownym” eksplorowaniu Ziemi. Dzięki nowej, pomysłowo wydanej książce mamy okazję zgłębić temat (dosłownie!): zobaczyć, co kryje się pod ziemią lub pod wodą. Książka jest swoistą mapą przypominającą grę planszową lub podchody prowadzące do ukrytego skarbu. W zależności od tego, z której strony zaczniemy ją czytać, krok po kroku poprowadzi nas do coraz to głębiej ukrytych tajemnic ziemi lub wody. By w samym środku spleść ze sobą oba żywioły.
Czego spodziewamy się, zaglądając w głąb Ziemi? Spontanicznie przychodzą mi do głowy robaczki, korzenie roślin, skamieniałości, minerały. Jednak autorzy nie ograniczają się tylko do fenomenów naturalnych. Książka ukazuje, jak bardzo człowiek ingeruje we wnętrze Ziemi, jak korzysta nie tylko z jego złóż, lecz także przestrzeni, którą oferuje.
Ale wróćmy na chwilę do podziemnych żyjątek: jest ich, okazuje się, całe mnóstwo. A żeby nam je zobrazować, ilustratorzy wykorzystują całą powierzchnię podwójnej strony (Mizielińscy nie uznają marginesów), ukazując robaczki i robale w odpowiednich proporcjach. Cieszę się, że wielu z nich nie oglądam na co dzień przez lupę. Nie chcę też spotkać australijskiej dżdżownicy-rekordzistki. Nie mam wprawdzie „insektofobii”, ale trzymetrowy potwór z pewnością zrobiłby na mnie piorunujące wrażenie.
Za to z nieukrywanym podziwem przeszłam przez każdy stopień mrówczej piramidy. Fascynację myrmekologią – nauką o mrówkach – wzbudził we mnie zasłyszany kiedyś wykład młodego naukowca, hodowcy i badacza mrówek. To, o czym opowiadał, przekrojowo zobrazowali Mizielińscy. W mrowisku, faktycznie, jak w bloku, ale to nie żadne tam „Alternatywy 4” – panuje pełen ład, system i kontrola. I spryt: niektóre gatunki zabezpieczają swoje mozolnie budowane konstrukcje, tworząc je głęboko pod ziemią (nawet na 4 metry!).
Ze strony na stronę pogłębia się nie tylko wiedza czytelnika, lecz także jego zdziwienie. Nie miałam pojęcia, ile zwierząt żyje w podziemnych norach. O istnieniu niektórych z nich dowiedziałam się właśnie z tej książki. Mam nadzieję, że nie tylko ja nigdy przedtem nie słyszałam o alaktagach, piestruszkach, sewelach, kururo czy tukotuko. Uspokaja mnie nieco fakt, że także słownik wordowy ich jeszcze nie zna.
Nie wszystko pod ziemią okazuje się groźne, ponure czy wręcz odrażające. Galeria jadalnych bulw powala liczbą i rozmaitością. Ach, jakże uboga wydaje mi się teraz moja wegetariańska dieta… Niestety, większość z nich uprawiana jest poza Polską. A szkoda, bo już same nazwy brzmią apetycznie: zjadłoby się taką kucmerkę, dziwaczek jadalny, kamasję czy ponikło…
Cóż, głodna kopię jeszcze głębiej i ze zdziwieniem dowiaduję się, że nawet 60 metrów pod ziemią wciąż mogę napotkać korzenie niektórych roślin. Najsprytniejsze i najbardziej pracowite okazują się rośliny pustynne: wiedzą, gdzie szukać wody i wytrwale dążą do najgłębszych jej źródeł. Ale, jak już wspominałam, nie tylko natura upodobała sobie podziemne kryjówki. Człowiek wykorzystuje przestrzenie niewidoczne dla oka, żeby eksplorować cenne zasoby mineralne, a także po to, by własne twory – niekoniecznie korzystne pod względem estetycznym – ukryć przed światem. Często nie zdajemy sobie sprawy, co znajduje się pod naszymi stopami: kable, kanały, rurociągi. Rurami płynie gaz, woda, ale i ścieki…
Co więcej, człowiek coraz odważniej przemieszcza się pod powierzchnią ziemi, gigantycznymi wiertłami wykopując tunele dla samochodów, pociągów i metra. I tutaj po raz pierwszy zaczyna „przeszkadzać” wcinający się drugi żywioł – woda. Niektóre z tuneli prowadzą mianowicie pod wodą, dosłownie pod zbiornikami wodnymi.
Człowiek-intruz nie tylko z ciekawości próbuje dostać się do samego serca (a raczej jądra) Ziemi – co oczywiście skazane jest na niepowodzenie ze względu na materię, z którą przychodzi mu się zmierzyć, a także na panujące wewnątrz Ziemi temperatury. Ludzkość bez opamiętania korzysta też z ziemskich zasobów. Z przerażeniem odkryłam, że zilustrowany przez autorów „podziemny magazyn” dóbr naturalnych obejmuje aż cztery gęsto zapełnione strony tej wielkoformatowej książki. Od gazu, poprzez sól, węgiel, metale, po uran – wyszarpujemy trzewia Ziemi dla potrzeb cywilizacji. Strach pomyśleć, dokąd zmierzamy, ile nasza planeta jest w stanie jeszcze nam ofiarować. I z jakim skutkiem ubocznym.
Wspominałam już wyżej, że w ilustracjach Aleksandry i Daniela Mizielińskich najbardziej przemawia do mnie niezwykle sugestywne przedstawienie proporcji. Przekrój Ziemi zapiera dech w piersiach – nasza planeta jest naprawdę potężna! Nie jesteśmy w stanie przewiercić się nawet przez jej najcieńszą, zewnętrzną powłokę zwaną skorupą. Co więcej, jeszcze większym wyzwaniem okazuje się zbadanie najgłębszych miejsc naziemnych: tych ukrytych pod wodą.
I tutaj skaczemy wprost na głęboką wodę, tę najgłębszą: do Rowu Mariańskiego.
Chyba że odwrócimy książkę i rozpoczniemy lekturę „do góry nogami” – a więc od wód płytkich i swojskich: jezior i rzek. Oprócz przekrojowego zilustrowania, co gdzie żyje i rośnie, autorzy wyjaśniają fenomen pływania i tonięcia. Obrazowo tłumaczą zależności między siłą ciążeniaa siłą wyporu. Dowiadujemy się także, jakie ciśnienie panuje na głębinach i dlaczego tak trudno je okiełznać ludziom, a innym organizmom niekoniecznie. A ludzie, jak to ludzie, od setek lat próbowali i próbują nadal, z różnym skutkiem, zbadać podwodny świat. Mizielińscy nie omieszkali przedstawić nam ich pomysłów i konstrukcji wymyślanych na przestrzeni wieków. O wiele ciekawsze, jak dla mnie, okazuje się jednak życie na głębokości. Niesamowite jest, że niektóre istoty wytworzyły mechanizmy przystosowujące je do życia w podwodnym ekstremum, a wszechmocna cywilizacja nie daje temu rady. Jak bardzo wymowna jest ilustracja zatopionego Titanica: poległ w starciu z żywiołem i nawet zbadanie wraku jest dziś dla naukowców nie lada wyzwaniem.
Wydawałoby się, że naukowcy wiedzą o Ziemi już niemal wszystko, że czas teraz raczej na eksplorowanie coraz bardziej odległych zakątków Kosmosu. Po zwiedzeniu tej niezwykłej kopalni wiedzy zdałam sobie sprawę, jak wiele tajemnic kryje jeszcze nasza planeta. I to nie tylko jej wnętrze, lecz także powierzchnia. To, co pod ziemią, wydaje się wręcz dogłębniej zbadane niż to, co pod wodą. A podziemne i podwodne odkrycia – tak ciekawie przedstawione przez państwa Mizielińskich – są nie mniej fascynujące niż nowinki przesyłane z sond kosmicznych.
Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek
Książka:
Aleksandra i Daniel Mizielińscy, „Pod ziemią, pod wodą”, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2015.