Gdy przylatywałem do Amsterdamu, muzeum miejskie bezsprzecznie zajmowało pierwsze miejsce na mojej liście „do zobaczenia”. Wybór okazał się słuszny. To, co zobaczyłem, przewyższa wszystko, co dotychczas miałem okazję widzieć w tego rodzaju instytucjach. Prosta organizacja pozwoliła bardzo łatwo zorientować się w całej wystawie, a zrozumiały podział na okresy historyczne nadaje ciekawy rytm narracji. Najbardziej uderzająca w całej ekspozycji jest jednak pozytywna opowieść o tym, jak miasto rozwijało się na przestrzeni lat, oraz jakie wartości przyświecały temu rozwojowi, mimo trudów i zmian politycznych.

Wystawę zatytułowano „DNA Amsterdam”, bo nie jest to tylko zaproszenie do poznania miasta, to zaproszenie do poznania samego siebie. Na każdym etapie wystawy zwiedzający mają możliwość skonfrontowania tego, co zobaczyli, z własnymi przekonaniami oraz oceny zgodnie z własnymi poglądami. Pozwala to na koniec wystawy zbudować indywidualny profil odwiedzającego, a następnie porównać go z wartościami, jakim hołduje Amsterdam. A są nimi: przedsiębiorczość, wolność wyboru, wartości społeczne oraz kreatywność.

Interaktywne wystawy mamy w Polsce już od kilku lat. Kreatywnego podejścia do ich wykorzystania wciąż możemy się jednak uczyć. Bowiem tutejsza wystawa nie tylko pozwala bawić się elementami historii opowiadanej (dla przykładu, pod jednym z obrazów widnieje pytanie: „Kogo ci przypomina ta postać? Napisz do nas” – i dalej podany jest adres mailowy), ale również dowiedzieć się czegoś o samym sobie. Historia Amsterdamu w połączeniu ze wspomnianą wyżej zabawą związaną z doborem odpowiednich wartości staje się kluczem do zobaczenia samego siebie na tle historii miasta. Jest w tym niewątpliwie odrobina marketingu i próba pokazania, jak – rzekomo – wspaniałym miejscem jest Holandia, ale to również propozycja włączenia zwiedzającego do odwiedzanego miasta, co jest niesłychanie charakterystyczne dla tego właśnie miejsca. Przestrzeń publiczna nie różni się tu aż tak bardzo od polskiej, jednak to, w jaki sposób o niej mówimy, ma znaczenie.

Oglądając wystawę w Muzeum Amsterdamu, zastanawiałem się, jak mogłaby wyglądać nasza przyszła wystawa w Muzeum Warszawy. Czy powinna opowiadać tylko o tym, jakie szkody wyrządziła wojna, czy też mogłaby opowiadać o wartościach i naszych sukcesach? Czy jednak bylibyśmy w stanie zgodzić się na wybór jednego zestawu, nawet ogólnych wartości i sukcesów, z których wszyscy bylibyśmy dumni? Te pytania niewątpliwie powinniśmy sobie zdać, ponieważ sposób przedstawiania naszego miasta na zewnątrz jest sprawą ważną – nie tylko ze względów marketingowych. Bardzo wiele mówi o nas samych tym, którzy przyjadą nas odwiedzić.