Trudno to zrozumieć. Ciągły kryzys zmusza do akceptacji podwójnych standardów i szukania kompromisu ze zdrowym rozsądkiem. Zaczynasz więc upraszczać. Ukraińcy takie uproszczenie wyrazili przez „#zdradę” i „#zwycięstwo”. Najpierw te hasztagi odbierano na poważnie, później stały się przyczynkiem do anegdot.

#zdrada

Każdy chciałby wiedzieć, na czym polega zdrada i gdzie się ukrywają zdrajcy.

Ludzie doszukują się zdrady w wojnie. Ci na wschodzie nie akceptują terminu „zawieszenie broni” – nie doświadczyli go przecież. Ci na tyłach są zmęczeni „wojną” w telewizji i portfelach. Muszą o czymś rozmawiać z przesiedleńcami – a ci nie obdarzają ich wdzięcznością i nie odczuwają z nimi patriotycznej więzi.

Kolejna wojna – wewnętrzna – toczy się o reformy lub przeciwko nim. Oligarchowie ze swymi feudalnymi ambicjami nie zniknęli, kurs na „deoligarchizację” ogłosił sam główny oligarcha – Piotr Petro Poroszenko. W zasadzie nic w tej sprawie nie osiągnięto.

Nie zmieniła się kadra urzędnicza. System państwowy nie był wymyślony po to, by skutecznie funkcjonować. Za starymi kadrami ciągną się nepotyzm i korupcja.

Komunikacja między politykami i masami odbywa się według schematów wypracowanych na przestrzeni lat. Wybory na Czernihowszczyźnie odbywały się w atmosferze kupowania wyborców – elementem agitacji stała się rozdawana masowo kasa gryczana.

#zwycięstwo

Przypomniało mi się, jak na Majdanie 17-letni członek Samoobrony powiedział, że będzie stał do zwycięstwa. „Na czym polega zwycięstwo?” – zapytałam się. Nie wiedział. Chciał tylko, by wszystko było dobrze.

Narzeczone intuicyjnie zakładają ukraińskie wianki zamiast radzieckiego welonu – ale wiele z dziewcząt nie potrafi zaśpiewać żadnej ludowej pieśni. Na święta, a nawet na co dzień, zakładają wyszywanki, koszule narodowe. Te relikty wyciągają z rodzinnych szaf albo kupują za ciężkie pieniądze.

Uroczystościom publicznym towarzyszy nie rosyjska muzyka pop, ale orkiestra symfoniczna. Właściciele kijowskich barów są zapatrzeni w Europę i budują parkingi rowerowe. Może, myślą, z tego baru kiedyś wyruszy na Zachód podróżnik bez nieosiągalnej wizy Schengen, z nowym paszportem biometrycznym.

Ulice miast niedługo zmienią nazwy, z fasad budynków znikną gwiazdy, sierpy, młoty i mozaikowi pionierzy.

#ukrop

„UKROP-em” nazwał swoją nową partię oligarcha Kołomojski. Początkowo tego słówka używali Rosjanie, nazywając Ukraińców już nie „chochłami”, tylko „ukrami” i „ukropami” (co oznacza w języku rosyjskim „koperek”). Później znaczek koperku pojawił się na szewronach żołnierzy ukraińskich, stamtąd powędrował na t-shirty z nadrukiem i w końcu – na partyjne logo dniepropietrowskiego pana i władcy.

„Каратель” to bar w Kijowie stworzony przez byłego żołnierza ATO. Knajpa, w której podają „smażonych rebeliantów” ma się stać miejscem spotkań aktywistów, żołnierzy i wolontariuszy. Pomysł dobry również ze względu na to, że szereg restauracji w stolicy odmawia obsługiwania ukraińskich wojskowych w mundurach. „Каратель” natomiast w dosłowny sposób wypełnia najgorsze proroctwa rosyjskiego propagandysty Kisieliowa.

Kijowski klub „Paskudny kojot” prowadzą młode półnagie diablice. Mówią po rosyjsku z wyraźnym ukraińskim akcentem, błędami językowymi i bazarowym czarem. Tak samo tańczą amerykańskie r’n’b, jak rosyjski pop. Nagle DJ włącza „Wojowników światła” zespołu Lyapis Trubetskoy – przebój Majdanu o rewolucji i krwi. Tancerki przynoszą na scenę żółto-błękitną flagę i tańczą dalej. Na końcu krzyczą: „Chwała nacji!”. „Śmierć wrogom!” – odpowiada pijany tłum.

Tak teraz na Ukrainie ma się patriotyzm. Kultura masowa i czas wszystko zamienią na nadruk na t-shircie – nawet niepodległość.