Mariola Wiktor: Dramatyczne wydarzenia ostatnich miesięcy związane z kryzysem ekonomicznym w Grecji sprawiły, że twój film nabiera bardzo aktualnego znaczenia. „Płomień” to historia samotnej matki wychowującej dwójkę dzieci. Nie dość, że Maria nie ma z czego spłacać kredytów, bo straciła pracę, to jeszcze zwyczajnie kończą się jej środki na życie. Bank nie chce jej udzielić kolejnych pożyczek, ponieważ sam jest niewypłacalny, a bezrobocie wśród jego klientów wciąż rośnie.
Syllas Tzoumerkas: Kiedy przeszło rok temu skończyłem ten film, sytuacja w Grecji nie była aż tak bliska totalnego bankructwa, jak obecnie. Atenom nie groziło wtedy wyjście ze strefy euro. Nikt też nie myślał, że czekają nas trudności z wypłaceniem pieniędzy z banków i bankomatów. Nikt również nie przewidywał ostatnich dramatów związanych z napływem wielkiej fali imigrantów, której Grecja nie jest w stanie utrzymać, bo sama jest na skraju przepaści.
W moim filmie pokazuję ostatnie 3–4 lata przed tym, co mamy dzisiaj. Można „Płomień” traktować jako rodzaj komentarza, refleksji wobec dynamiki zmian zachodzących w greckim społeczeństwie. Te zmiany pokazują frustracje mojego pokolenia ludzi 30–letnich, ich dylematy, rozczarowania, złość, poczucie bycia oszukanymi, manipulowanymi przez polityków, kolejne rządy, banki, korporacje, medialną propagandę. Bohaterkę mojego filmu, Marię, która staje się niewypłacalna i której grozi finansowa ruina, łączy z jej rówieśnikami również życie w iluzji, oszukiwanie samej siebie, strach przed spojrzeniem prawdzie w oczy. Jednak Maria pod presją finansowej katastrofy związanej z brakiem funduszy na życie nie załamuje się. Przeciwnie. Coś w niej pęka. Zaczyna wywracać swój dotychczasowy świat do góry nogami, przewartościowuje priorytety i bierze sprawy we własne ręce, idzie na wojnę z rodziną, przyjaciółmi, ukochanym mężczyzną, sąsiadami. Do Marii dociera, że żyła dotąd w świecie iluzji. Musi więc teraz na nowo zdefiniować siebie, odkryć, kim jest naprawdę i co jest ważne w życiu. To oczywiście długi i bolesny proces. Chciałem pokazać, że kryzys jako sytuacja ekstremalna często powoduje, że człowiek staje się kreatywny, elastyczny, zmusza go do działań i zachowań, o jakie nikt nigdy się nie podejrzewał. Maria okazała się kobietą silną, odważną, asertywną, potrafiącą postawić na swoim i o swoje walczyć, choć wcześniej wydawało jej się, że sytuacja ją przerośnie.
Współczesnych greckich reżyserów łączy to, że żyją w czasach, które wymagają od nich ewaluacji idei. To jest bardzo twórcze dla kina. | Syllas Tzoumerkas
Czy można ją uznać za bohaterkę typową dla pokolenia współczesnych młodych Greków?
Z całą pewnością tak. Maria uosabia emocje, które stają się udziałem większości młodych Greków: od zaskoczenia, złości, frustracji, przez apatię, rozpacz, po bunt i złość. Czują się oszukiwani, wykorzystani przez polityków, rządy, banki, mają poczucie straconych szans i braku perspektyw. W takiej sytuacji jak Maria jest dziś wiele osób, które muszą się skonfrontować ze sobą, swoim krajem, rodziną, postrzeganiem ról męskich i kobiecych. Uświadamiają sobie, że nic nie jest takie, jakie się wydaje lub za jakie powszechnie uchodzi.
„Płomień” podobno wywołał w Grecji wiele kontrowersji i podzielił publiczność.
Jedni zakochali się w Marii i zrozumieli, że jedyne, na co mają wpływ w kraju, który bankrutuje i upada, to oni sami i ich sposób postrzegania świata. Inni uznali, że gloryfikuję kryzys i jestem szalony, że zapominam chociażby o ludziach starych, którzy nie są już w stanie dokonać w sobie takiej mentalnej przemiany, a jedynej pomocy oczekują od państwa, bo przyzwyczaili się do postaw roszczeniowych. Jest to prawda, ale ja nie uzurpuję sobie prawa do występowania w imieniu całego greckiego narodu. „Płomień” to dopiero mój drugi film po debiutanckiej „Ojczyźnie”. Mówię w nim o ludziach z mojego pokolenia, których znam i o których wiem, co czują. O ile w „Ojczyźnie” pokazałem, jak pewne wzorce postępowania wstydliwie skrywane w rodzinach i w życiu politycznym doprowadziły greckie społeczeństwo do upadku, to w „Płomieniu” opisałem niektóre rezultaty i konsekwencje tego procesu, który okazał się dla Marii i części Greków terapią wstrząsową.
Jednak postawa głównej bohaterki nie wyczerpuje problemu reakcji greckiego społeczeństwa na kryzys. Opowiadasz także o radykalizacji postaw. Jest w filmie na przykład potraktowany ironicznie wątek neonazistowskich fascynacji Gogo i Costasa, krewnych Mariii. Czy twój film odczytywany jest jako historia zrozumiała także dla borykającej się z podobnymi wyzwaniami publiczności międzynarodowej?
Nigdy nie chciałem realizować filmów czytelnych tylko dla Greków. Zwłaszcza że „Płomień” powstał w koprodukcji grecko-niemiecko-holenderskiej. Nie tylko Grecja, lecz także cała Europa przeżywa kryzys wartości, upadek autorytetów moralnych, brak alternatyw – to rodzi ekstremizmy, radykalizuje nastroje społeczne. Ludzie wszędzie, także w Polsce, chcą zmian, radykalizacja postaw ma jednak różne odcienie: od skrajnych (jak ruchy neonazistowskie czy ultraprawicowe) po łagodniejsze, indywidualistyczne, które reprezentuje Maria z „Płomienia”, albo takie jak Ruch Oburzonych w Hiszpanii, które zrodziła frustracja wobec bezrobocia i braku perspektyw oraz chciwości bankierów. Z neonazistów możemy drwić, żartować, jak choćby Dietrich Brüggemann w swoim najnowszym filmie „Heil”, pokazywać tych ludzi jako głupawych lub zagubionych osiłków, którzy nie zrozumieli lekcji historii i potrzebują adrenaliny w zrutynizowanym do bólu, na ogół dostatnim, poukładanym życiu. Jeśli jednak formacje te zaczną się znacząco powiększać, to już nie będzie to przedmiot żartów, ale powód do obaw.
Chciałem pokazać, że kryzys jako sytuacja ekstremalna często powoduje, że człowiek staje się kreatywny, elastyczny, zmusza go do działań i zachowań, o jakie nikt nigdy się nie podejrzewał. | Syllas Tzoumerkas
Czy to możliwe, że kryzys pozytywnie wpłynął także na zjawisko Nowej Fali Greckiej w kinie? Czy to przypadek, że w ostatnich latach, tak trudnych dla Grecji, w kinie greckim pojawiło się – nie wliczając twojego – tak wiele znaczących w świecie filmu nazwisk, jak Lanthimos, Tsangari czy Papadimitropoulos?
To, że od kilku lat mamy do czynienia z odrodzeniem kina greckiego, nie wynika wyłącznie z pogarszającej się sytuacji gospodarczej Grecji. Złożyło się na to wiele czynników. Jeszcze przed kryzysem wymienieni przez ciebie reżyserzy osiągnęli sukcesy na zagranicznych festiwalach filmowych jako autorzy filmów krótkometrażowych. W owym czasie duże wsparcie uzyskaliśmy od państwowej instytucji Greek Film Centre. Z całą pewnością wielką rolę w takich kreatywnych poszukiwaniach odegrali młodzi greccy producenci, którzy po roku 2000 wtargnęli do kina. Chcieli zerwać z nawykami producentów – „kasjerów” i „księgowych” z lat 80. i 90. na rzecz producentów kreatywnych, współtwórców, partnerów reżyserów. Zaczęli zachęcać filmowców nie tylko do poszukiwania nowych środków ekspresji, ale również do zabawy językiem filmowym. Oczywiście to, że o Grecji pisze się teraz we wszystkich mediach, przekłada się także na zainteresowanie młodym kinem greckim. Jednak to dzięki otwartości naszych producentów na świat nasze filmy budziły ciekawość na zagranicznych festiwalach już dużo wcześniej. Czasem, kiedy czytam recenzje zagranicznych dziennikarzy, bawi mnie to, jak doszukują się oni w greckich nowofalowych filmach podtekstów politycznych i ekonomicznych. Oczywiście pojawiają się one, choćby pod postacią jadowitej ironii czy spiętrzenia absurdu (bo to jest reakcja na greckie patologie), ale bywa i tak, że obrazy te są wynikiem czystej zabawy, radości tworzenia, eksperymentowania z formą.
O młodym kinie greckim mówi się często: ekscentryczne, eksperymentalne, dziwaczne, ekstremalne. Jak zdefiniowałbyś sam młode kino greckie i jego źródła?
Ono jest przede wszystkim bardzo różnorodne. I w ten sposób dobrze współgra z naszą trudną, skomplikowaną, absurdalną wymykającą się logice rzeczywistością. W tym nurcie mieszczą się filmy, od naturalistycznych do surrealistycznych, oraz rozmaite gatunki, od dramatów psychologicznych do komedii i kina familijnego. Ich twórców łączy to, że żyją w czasach, które wymagają od nich ewaluacji idei, przewartościowywania norm społecznych. To jest bardzo twórcze dla kina, bo odświeża jego język, wnosi nowe tematy, łamie rozmaite tabu i stereotypy. Nasi reżyserzy czerpią przy tym z twórczości takich mistrzów jak Haneke, Lars von Trier, Ulrich Seidl czy Chang-dong Lee.
Widzisz jakieś światełko w tunelu, w którym dziś znalazła się Grecja?
Nie jestem politykiem i nie mam wpływu na ich decyzje. Moja rola jest zupełnie inna. Oni ograniczają ludzi, podcinają im skrzydła, narzucają im i wymuszają na nich rozmaite restrykcje, uprzedmiotawiają obywateli. Ja jako filmowiec pokazuję, że nawet w tak dramatycznych okolicznościach jak bankructwo kraju człowiek może, paradoksalnie, odnaleźć w sobie podmiotową siłę i wewnętrzną wolność. I to wciąż budzi nadzieję, choć wymaga wysiłku, na jaki nie wszystkich stać.
Zdjęcia: materiały prasowe.
Zwiastun filmu:
[yt]NfU5yPx0ozk[/yt]