Przeciwstawne kciuki dały kiedyś naczelnym wyjątkową pozycję w świecie natury. Pokazanie środkowego palca jednoznacznie sugeruje drugiej osobie, co o niej myślimy. Dwa palce uniesione w górę podczas wypowiadania słów przysięgi nadają jej mocy. Pokazywanie palcem naraża nas na opinię osoby o dyskusyjnym poziomie kultury. Kciuk uniesiony w górę jest oznaką akceptacji. Innymi słowy: w palcach drzemie moc wyjątkowa, moc budowania, niszczenia, przekazywania emocji.
Ale kiedy sięga się po kolejną na rynku książkę Marion Deuchars „Arcypalce”, można odkryć jeszcze inne zastosowanie palców. Palce, a raczej arcypalce, są bowiem wyjątkowe, arcyzdolne, arcyciekawe i oczywiście arcybrudne, a za ich pomocą mogą powstać dzieła sztuki.
Pierwsza na rodzimym rynku wydawniczym książka tej autorki – „Zróbmy sobie arcydziełko” – była dla moich dzieci dwa lata temu wprowadzeniem w świat technik i trendów malarskich, pierwszym przewodnikiem po historii sztuki. Były zachwycone tym, w jak prosty sposób można narysować skomplikowane wydawałoby się rzeczy. Obawiałam się odrobinę, że być może są już za dorośli, za poważni na zabawę w sztukę, ale nie potrafiłam odmówić – przyznam, że początkowo głównie sobie – przyjemności sprawdzenia, do czego autorka będzie chciała przekonać tym razem. Oczywiście miałam świadomość tego, że zabawa z „Arcypalcami”, czyli malowanie palcami i tworzenie obrazków z ich odcisków, nierozerwalnie wiąże się ze sprzątaniem i zmywaniem przez kolejny tydzień, ale jak wiadomo dzieci są albo czyste, albo szczęśliwe, a przy opcji numer dwa poziom bałaganu w miejscu pobytu jest wprost proporcjonalny do poziomu endorfiny.
Klej, nożyczki, czarny flamaster i papier wystarczająco zabezpieczą zaplecze młodego artysty. Ja dołożyłam jeszcze od siebie grube pędzelki – do zamalowywania powierzchni dłoni przed ich odbijaniem na kartce – łatwiej jest wtedy uzyskać pożądany stopień nasilenia koloru i niewątpliwie pozwala to oszczędzać surowiec. Dodatkowo malowanie dłoni pędzlem jest doskonałym treningiem sensorycznym, podobnie zresztą jak zanurzanie paluszków i dłoni w farbach różnej konsystencji, stykanie ich z powierzchniami o zróżnicowanej fakturze.
Książeczka okazała się kolejnym strzałem w dziesiątkę. Jedyny negatywny komentarz ze strony moich dzieci to stwierdzenie, że „jest za chuda, tamta („Zróbmy sobie arcydziełko”) była grubsza”.
Trudno opisać tę książkę – nie ma w niej ani fabuły, ani bohaterów. Łatwiej oddać słowami emocje, które wywołuje. Barwne postaci, tworzone zgodnie z poleceniami autorki, są wyjątkowe – bo wyjątkowe są, jak wiadomo, odciski palców. Rozczulające – bo tworzone przez nasze dzieci. Fascynujące – bo znaczna część dorosłych nie byłaby w stanie przewidzieć, że ze zwykłego kleksa czy odbicia dłoni może powstać szereg małych i większych arcydziełek: stworków, liter, flag, pejzaży. W mojej głowie powstała koncepcja zdobienia w ten sposób powierzchni innych niż papier. Minimurale, oczywiście z użyciem farb, które nie zlikwidują dzieciom linii papilarnych na zawsze, to plan do wykonania w najbliższym czasie.
W odróżnieniu do poprzedniej książki autorka zmniejsza liczbę wiadomości wplecionych w zabawę. W „Arcypalcach” znajdziemy zaledwie kilka zdań o totemach czy meksykańskich obchodach święta zmarłych. Rekompensuje to szczegółowym instruktażem dotyczącym techniki wykonywania zadań. Arcypalce nie tylko zostawiają ślady na papierze, ale przygotowują szablony, sklejają, rysują linie. Głowa musi nadążyć za paluszkami, trzeba wymyślić jak schować kaczkę przed groźnym lwem i z której strony dorysować linię, aby postać z odcisków kogoś goniła lub przed kimś uciekała.
Podobnie natomiast jak „Arcydziełko”, „Arcypalce” umieszczam w kategorii lektur mądrych, mimo że – jak wspominałam – słów w niej niewiele. Mądre książki dla dzieci mają w moim przekonaniu sprawić, że czytelnik, choćby młodociany, chciał do nich wrócić, powinny budzić dobre emocje, motywować do szukania nowych, choć nie zawsze najłatwiejszych, rozwiązań. Co prawda w tym wypadku satysfakcja z lektury wiąże się nierozerwalnie ze sprawnością manualną, ale to tylko podnosi w moich oczach wartość książki. A efekty pracy niewątpliwie poprawiają samoocenę młodych artystów. Stworzenie czegoś wyjątkowego za pomocą własnych odcisków i kilku linii motywuje do kolejnych eksperymentów. Polubiłam tę książkę, polubiły ją też moje dzieci. Polubiłam autorkę za świetne pomysły. Zastanawia mnie tylko jedno: dlaczego ja wcześniej sama na to nie wpadłam?! Ta książeczka nie jest wyzwaniem, jest esencją radości tworzenia, idealnym instruktażem do bycia spełnionym. Cokolwiek zrobisz, nikt nie zrobi tego tak samo, bo nie ma dwóch osób o takich samych liniach papilarnych. A przecież każdy z nas lubi czuć się kimś wyjątkowym.
Książka:
Marion Deuchars (tekst i ilustracje), „Arcypalce”, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2015.
Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.