Biznesowy serwis Bloomberg opublikował analizę pięciu podstawowych pytań związanych z przyszłością Polski po wyborach. Jak piszą autorzy, Prawo i Sprawiedliwość (najpewniej) przejmie w poniedziałek odpowiedzialność za gospodarkę wartą pół biliona dolarów, której wzrostu zazdroszczą partnerzy ze strefy euro. Przypominają również, że od 2007 r. inwestorzy zagraniczni wykupili obligacje warte 35 mld dolarów, stając się właścicielami połowy polskiego długu. Jakie są najważniejsze pytania, na które należy odpowiedzieć? Zdaniem autorów tekstu najistotniejszym jest to o klimat relacji z biznesem. Przypominane są zarzuty formułowane przez PiS o unikaniu opodatkowania w Polsce i transferze zysków do spółek-matek. Z drugiej jednak strony zachęcająca jest stawka podatku CIT w wysokości 15 proc., która ma objąć najmniejsze firmy.
Kolejne pytanie to kwestia przyszłości sektora bankowego. PiS wzywa do zwiększenia udziału krajowych instytucji finansowych w tym rynku, zdominowanym obecnie przez podmioty zagraniczne(60 proc.). Nastąpi to najprawdopodobniej poprzez akwizycję mniejszych banków przez takich gigantów jak PKO BP czy budujące ramię bankowe PZU. PiS proponuje również obciążyć kredytodawców i ubezpieczycieli podatkiem od aktywów o wysokości 0,39 proc. (co ma przynieść 1,4 mld złotych rocznie) oraz wprowadzić podatek od obrotu papierami wartościowymi mający przynieść 1,7 mld złotych rocznie. Autorzy przypominają, że w ubiegłym roku zysk banków w Polsce wyniósł ponad 16 mld złotych.
Jaki będzie wpływ obietnic PiS na budżet kraju? Pasquale Diana, ekonomista z Morgan Stanley, zauważa, że wyborcze propozycje opozycyjnej partii każą obawiać się o stan finansów publicznych kraju. Na szczęście, mimo rozrzutnych planów, na straży fiskalnej stoi konstytucyjny zapis o najwyższym dopuszczalnym zadłużeniu, do którego zmiany władza potrzebuje 2/3 głosów.
Jednym z bardziej zasadnych wydaje się pytanie o przyszłość sektora energetycznego. Letnie problemy z zapewnieniem energii dla przedsiębiorstw ukazały słabość najbardziej odizolowanej w Europie sieci przesyłowej. Jednocześnie PiS zapowiada sprzeciw wobec importu taniej energii z Niemiec, choć na rynku hurtowym była ona w lecie o 25 proc. tańsza niż ta wyprodukowana w Polsce.
Ostatnim pytaniem autorów tekstu jest to o przyszłość Polski w Unii Europejskiej. Na pewno czeka nas zmiana, choć trudno powiedzieć, jak głęboka. PiS tradycyjnie nie jest zwolennikiem umacniania więzi z Niemcami, a już teraz zapowiedziany został sprzeciw wobec postawy Angeli Merkel w sprawie kryzysu uchodźczego. Idąca po władzę w Polsce partia zapowiedziała, że nie zgadza się również na rezygnację z polityki wydobycia węgla i szerokiego wykorzystywania tego surowca energetycznego. Pamiętajmy jednak, że zapowiedzi nie zawsze mają wiele wspólnego z późniejszą ich realizacją. Niemcy są partnerem nr 1 polskiej gospodarki, a kraj nad Wisłą jest największym beneficjentem funduszy unijnych.
*
Jeżeli się starzeć, to w Danii lub Holandii. Tak wynika z raportu o systemach emerytalnych, połączonego z rankingiem tychże, które zamieścił „Financial Times”. Indeks tworzą firma konsultingowa Mercer oraz Australijskie Centrum Studiów Finansowych. Uwzględniono w nim 25 krajów, które oceniane są według 40 wskaźników. Polska znajduje się w nim na 15. miejscu, tuż za USA i przed RPA. W pierwszej piątce, oprócz wymienionych na początku, znajduje się jeszcze Australia, Szwecja i Szwajcaria. Ostatnia piątka to Indonezja, Chiny, Japonia, Korea Południowa i Indie. Z raportu wynika, że średnia liczba lat na emeryturze wzrosła z 16,6 w 2009 r. do 18,4 roku w 2015. Raport prognozuje, że w 2035 r. wzrośnie do 19,2 roku. Analitycy ośrodka rekomendują rządom, aby wykonały większy wysiłek, by starsi pracownicy utrzymali aktywność zawodową. Udział w sile roboczej wśród osób w grupie wiekowej 55–64 lata, to w Szwecji 77 proc., a w Polsce jedynie 40 proc.
*
Niemiecka grupa handlowa BayWa z Monachium chwali Polskę i wskazuje jako przykład – doniósł FruchtPortal.de. Sadownicy z tego kraju mają poważne problemy ze sprzedażą swych owoców. Jak podkreślają biznesmeni, Polacy udowodnili, że nowe umowy handlowe z partnerami azjatyckimi można wynegocjować w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy. Impulsem do walki o nowe rynki było ogłoszone w zeszłym roku rosyjskie embargo. Ceny polskich jabłek, dla których Rosja była najważniejszym rynkiem, drastycznie spadły, a branża rzuciła się do walki o nowe kierunki sprzedaży. Niedawno otwarto dla polskich owoców rynek wietnamski, skończyła się również kontrola chińskich inspektorów, czekamy także na oficjalne otwarcie rynku w Stanach Zjednoczonych.