Nad Polskę nadciąga nawet nie jesień, a zima średniowiecza. I nie mówię tu tylko o pewnie już czekających na przegłosowanie w nowym składzie parlamentarnym projektach, takich jak propozycja całkowitego zakazu wykonywania zabiegu aborcji. Mam na myśli całą politykę rodzinną i równościową, która silnie wpłynie na kobiety, a te stanowią 52 proc. naszego społeczeństwa.
Najpierw polityka równościowa. Postulatów w kwestii takowej nowa partia rządząca nie posiada. Według przygotowanego przez Fundację Feminoteka zestawienia propozycji programowych partii startujących w tegorocznych wyborach, PiS ma jedno wyraźne stanowisko w kwestii polityki równościowej i jest ono zgodne z tym, co słyszymy co niedziela z niektórych ambon: nie dla ideologii gender, ponieważ „przyczynia się do szerzenia postaw niesprzyjających zakładaniu rodziny i posiadaniu dzieci”.
Co do ochrony kobiet, podniesienia ich bezpieczeństwa w sferze publicznej, ale przede wszystkim domowej i prywatnej – to stanowisko PiS znamy. Wyraziło się ono w głosowaniu przeciwko ratyfikacji Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Jak pamiętamy, powodem głosowania przeciw była opinia, że konwencja narusza świętą w Polsce integralność rodziny i może prowadzić do jej rozbicia.
Najwięcej do powiedzenia PiS ma w kwestii polityki rodzinnej i to w niej zachęca, by doszukiwać się poprawy losu kobiet w Polsce. Jak zatem ta poprawa miałaby wyglądać? Uwaga – od dziś możemy zacząć rozliczać partię rządzącą z przedwyborczych obietnic!
Po pierwsze, dodatek w wysokości 500 zł miesięcznie na każde drugie, trzecie i kolejne dziecko, do czasu ukończenia przez potomka 18. roku życia. Oczywiście dodatek nie należy się osobom zarabiającym zbyt dużo, ale to „zbyt dużo” nie zostało jeszcze zdefiniowane. Czekamy zatem. Do tego dochodzą specjalne świadczenia rodzinne, np. zerowa stawka VAT na ubranka dziecięce. Osobiście wolałabym na pieluchy, w końcu ubranka zawsze można sobie pożyczyć, pieluch raczej nie… Ponadto partia obiecuje objęcie darmową opieką medyczną ciężarnej, także podczas porodu, plus bezpłatne szkoły rodzenia. Te ostatnie i tak zazwyczaj są bezpłatne. Szkoda, że taką opieką nie można objąć kobiet starających się o zajście w ciążę metodą in vitro. No ale one popełniają – jak wiemy – grzech, więc im się nie należy.
Z ważnych postulatów mamy tu urlop macierzyński z możliwością wykorzystania do… 6. roku życia dziecka (PiS planuje cofnąć reformę szkolnictwa, zgodnie z którą 6-latki idą do szkół, stąd tak długi macierzyński). „Koszty finansowania urlopów macierzyńskich i wychowawczych miałyby być pokryte ze środków publicznych dla wszystkich kobiet, które urodzą dzieci, bez względu na formę zatrudnienia lub jej brak przed urodzeniem dziecka” – podaje we wspomnianym zestawieniu Fundacja Feminoteka. Jak rozumiem, ojcowie z tego finansowania nie mogliby skorzystać. Zatem PiS proponuje zniechęcenie pracodawców do zatrudniania kobiet na okres 6 lat, dzięki czemu zwolni się trochę miejsca na rynku pracy. Jak po 6 latach kobieta ma się na tym rynku odnaleźć, tego nie wiadomo. Zawsze może zajść w kolejną ciążę i tak do emerytury.
Kobieca strona PiS ma dwie twarze. Jedna z nich to Matka-Polka Beata Szydło, która ma rodzinę i dwóch synów, ale we wszelkich sprawach dotyczących kobiet głosuje zgodnie z linią partii. Druga – Krystyna Pawłowicz, która z jakiegoś powodu nie wystąpiła w kampanii Fundacji Mamy i Taty pt. „Nie zdążyłam” (w domyśle: „urodzić dziecka”), ale modli się o to, by Unia Europejska sama się rozpadła i szerzy mowę nienawiści. Jeśli takie kobiety mają decydować o przyszłości 52 proc. społeczeństwa, to jest się czego bać. Przede wszystkim regresu ustawodawczego i cofnięcia już uchwalonych rozwiązań, takich jak konwencja antyprzemocowa, ustawa aborcyjna czy dotycząca dofinansowania zabiegu in vitro lub ta wprowadzająca tzw. pigułkę „dzień po” bez recepty.
Możemy też zapomnieć o wyprowadzeniu nauki religii ze szkół i wprowadzeniu w jej miejsce edukacji seksualnej. Dojdzie również zapewne do przejęcia mediów publicznych. Pytanie tylko, jak silny kaganiec zostanie nałożony na swobodę publicystycznej wypowiedzi i czy wyznacznikiem wolności słowa nie stanie się i tak powszechna w środowiskach prawicowych mowa nienawiści. Nadciąga obyczajowa zima. Oby trwała jak najkrócej.