W listopadzie 2013 r., na wezwanie Mustafy Nayema, tysiące ludzi zgromadziło się na kijowskim Majdanie Niepodległości. Najpierw panował tam entuzjazm obywatelskiego nieposłuszeństwa, a po kolejnych pacyfikacjach narastała chęć dokonania zmiany w państwie. To tam rozpoczęła się rewolucja, która doprowadziła do wybuchu największego konfliktu politycznego w Europie w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Co dziś myśli się o ukraińskiej rewolucji?

Na samej Ukrainie obchody drugiej rocznicy Majdanu będą niezwykle gorzkie. Po pierwsze minęło zbyt mało czasu, by zatarły się wspomnienia o śmierci wielu demonstrantów. Tym bardziej, że nikt za ową tragedię nie poniósł odpowiedzialności. A w niedawnych wyborach samorządowych całkiem dobrze poradzili sobie ludzie, którzy przez zimowe i wiosenne miesiące 2013 i 2014 r. stali naprzeciwko demonstrujących.

Nie widać też specjalnie pozytywnych zmian w gospodarce. Wielu młodych ludzi, którzy przed dwoma laty na ulicach Kijowa podjęli walkę o lepsze życie, w dalszym ciągu nie widzi dla siebie perspektyw na Ukrainie. Niedawno spotkałem w Warszawie znajomego – Artura ze Lwowa. Na Majdanie był wolontariuszem medycznym. Teraz pracuje dorywczo w Warszawie i mieszka w noclegowni w okolicy Dworca Centralnego. Nie wierzy już w Ukrainę, ale Europa także nie okazała się dla niego rajem. Przypominają mi się lata 90. w Polsce, kiedy efektem ubocznym naszej niepodległości było zepchnięcie na margines wielu z tych, którzy z entuzjazmem obalali komunizm. Ilu ludzi takich jak Artur nie wyjechało z kraju, ale nadal żyje na Ukrainie, poddając się nieuchronnemu poczuciu zawodu i frustracji?

Polska z początku lat 90. miała przynajmniej niepodważalny dorobek reform. Ukraina nie ma i tego. Rozumiem radość tych, którzy w portalach społecznościowych publikują filmy z capstrzyków nowej ukraińskiej policji, ale to tylko jedna z niewielu inicjatyw. Statystyki są nieubłagane. Rada Najwyższa pogrąża się w partyjnych sporach, a nieliczne akty prawne mogące uzdrowić sytuację w kraju przechodzą z problemami i niezbyt często.

Głębszą integrację Ukrainy z Unią Europejską i NATO także należy włożyć między bajki. Implementacja porozumienia o stowarzyszeniu z UE została rok temu odłożona, a teraz nie ma już dla niego w Europie Zachodniej dobrej prasy. Tragedia Ukrainy sprzed roku została zapominana. Europa ma swoje problemy, przy których znaczenie konfliktu w Doniecku i pomocy gospodarczej dla upadającej Ukrainy jest, mówiąc delikatnie, niewielkie.

Europa udaje więc, że wierzy w przestrzeganie porozumień mińskich, bo nie ma także zamiaru pogłębiać konfliktu z Rosją. Ostatnie deklaracje prezydenta Francji, François Hollande’a, i przewodniczącego Komisji Europejskiej, Jeana-Claude’a Junckera, powinny to Ukraińcom dobitnie uświadomić. Polityka prezydenta Poroszenki, polegająca na pełnej lojalności wobec niemieckich i francuskich uczestników rozmów w formacie normandzkim, zakończyła się fiaskiem.

Ukraina dwa lata po Majdanie to kraj borykający się z tlącym się na wschodzie kraju konfliktem militarnym, rosnącą frustracją społeczną, niestabilnym systemem politycznym i ekonomicznym. To Ukraina, która z uwagi na swoje błędy oraz kolejną zmianę geopolityczną w Europie – po raz kolejny straciła europejską szansę.

I nic nie wskazuje na to, by w roku 2016 coś mogło się zmienić.

***

O drugiej rocznicy ukraińskiej rewolucji Łukasz Jasina będzie rozmawiał w niedzielę 22 listopada o godz. 11 w radiu TOK FM. Za tydzień obchody rocznicy z perspektywy ukraińskiej omówi w Putinadzie współpracowniczka „Kultury Liberalnej”, Viktoriia Zhuhan.