Swój pierwszy orgazm Olga przeżyła w wieku 4 lat, gdy wyobrażała sobie, że poraniona wydostaje się z niemieckiej niewoli, a dzieci w przedszkolu witają ją jak bohaterkę. Katia marzyła, by jej wizerunek znalazł się na pomniku zasłużonych pionierów, którego obraz wypełniał jej dziewczęce fantazje. Nieco przeszkadzał w tym ukochany dziadek bimbrownik, który swoją szkodliwą działalnością narażał młodą duszę wnuczki na pierwszy poważny konflikt moralny. Andriej chciał ocalić ludzkość przed śmiercią, dlatego hodował w słoiku pod wanną specjalną pleśń. Plany wzięły w łeb, kiedy matka odkryła w łazience naczynie z odrażającą zawartością.
Poznajemy ich w roku 1987, gdy całą trójką z niecierpliwością oczekują wstąpienia w szeregi pionierów. Mają po 9 lat i, tak samo jak o zbawianiu świata, marzą o chwili, gdy drużynowa zawiąże na ich szyjach czerwoną chustę, a oni uroczyście zobowiążą się żyć, uczyć się i walczyć tak, jak pokazał towarzysz Lenin. Założona w 1922 r. Wszechzwiązkowa Organizacja Pionierska im. W.I. Lenina aż do początku lat 90. skupiała dzieci pomiędzy 9 a 14 rokiem życia, wpajając im ideały komunizmu i wypełniając niemal każdą wolną chwilę zbiórkami, szkoleniami i pracami społecznymi. Odznaka pionierska oznaczała nie tylko zaszczyt (którym władza od lat 40. wspaniałomyślnie honorowała praktycznie wszystkie radzieckie dzieci), lecz także wielką odpowiedzialność za los idealnego społeczeństwa, które młode pokolenie miało budować. Olga, Katia i Andriej wiedzą więc, jaki ciężar spoczywa na ich barkach. Wierzą, że zostali stworzeni do wielkich czynów. Nie będzie łatwo, to pewne. Ojczyzna wymaga jednak poświęceń.
To wypełnione wzniosłymi ideami dzieciństwo swoich bohaterów Kudriaszowa przeplata obrazami współczesności. Z zewnątrz wszyscy mają całkiem poukładane życie, niezłą pracę. Wciąż trzymają się razem. Łączy ich jednak nie dające się opanować poczucie bezsensu. „Wszystko, co robię, jest gównem. To fakt obiektywny” – wyznaje Olga swojemu psychoanalitykowi. Zapytana, co w takim razie chciałaby robić, wzrusza ramionami. „Cokolwiek, byleby coś istotnego” – odpowiada.
Dreszczowiec spod znaku czarnej wołgi
Wypełniony powiewającymi wszędzie czerwonymi chustami obraz Kudriaszowej polskiemu widzowi może od razu przywieść na myśl przejmujące „Dreszcze” Wojciecha Marczewskiego. Osadzona w roku 1956 historia kilkunastoletniego Tomka Żukowskiego, który na obozie harcerskim (choć, biorąc pod uwagę stopień zideologizowania, chciałoby się raczej rzec „pionierskim”) zakochuje się w pięknej druhnie, stanowi ekranizację największych młodzieńczych traum twórcy „Zmór”. W ślad za uwielbieniem, jakim chłopak obdarza dorosłą kobietę, idzie również przyjęcie jej „wiary”. Z niepokornego introwertyka Tomek zmienia się we wzorcowy produkt socjalistycznej machiny indoktrynacyjnej, gotowy do krzewienia nowych ideałów, upominania niewiernych i denuncjowania krnąbrnych kolegów.
Postacie Olgi, Katii i Andrieja można by do pewnego stopnia potraktować jak rozszczepioną na troje osobowość Tomka. Bohater Marczewskiego z początku przypomina najbardziej Andrieja, utalentowanego indywidualistę i buntownika, który w dorosłym życiu zostaje analitykiem politycznym. Kiedy na początku obozu ujawnia się jego wrażliwość i niedopasowanie, wówczas najbliżej mu do Olgi, w przyszłości zmagającej się z licznymi fobiami aktorki. Jest w nim także sporo z Katii, choć jej postać w największym stopniu wydaje się żartobliwą wersją nawróconego na socjalizm Tomka. Ona ma pędzącego bimber dziadka, on ojca – wroga ludu w więzieniu. Oboje wierzą w sprawę i są gotowi na poświęcenia, chociaż dziewczynka nie posuwa się aż tak daleko jak on, gorliwy neofita.
Kudriaszowa jednak traktuje swoich bohaterów z dużo większą sympatią niż polski reżyser. Pomimo powierzchownych podobieństw są to bowiem filmy o zupełnie różnych rzeczach. Marczewski, chcąc przedstawić czas dla niego najgorszy, stworzył opowieść o wyrachowanym odzieraniu z niewinności, wykorzystywaniu jej do politycznych celów. Dla Kudriaszowej natomiast okres „pionierski” był erą wielkich marzeń i ideałów, których jałowości kilkuletnie dzieci nie mogły przecież podejrzewać. Dlatego niewinność – i naiwność – cechująca jej bohaterów w pewnym sensie towarzyszy im do samego końca, to ona tłumaczy także ich dojrzałe wybory. Marczewski mówi o ideologii, Kudriaszowa o ideałach. Dla obojga twórców ich filmy pozostają w pewnym stopniu dziełami autobiograficznymi (Kudriaszowa, urodzona w 1978 r., miała jeszcze okazję wstąpić w szeregi słynnej Organizacji Pionierskiej, a Marczewski, konstruując historię Tomka, czerpał z własnych doświadczeń związanych z aresztowaniem ojca i pobytem na obozie harcerskim).
Olga i Katia bezceremonialnie omijają system, z ideologii czerpiąc to, co dla dziewięciolatków wydaje się najistotniejsze. | Katarzyna Pochmara-Balcer
Jednak perspektywa młodej kobiety, która w drugiej dekadzie XXI w. sięga pamięcią do czasów dawno i słusznie minionych, różni się diametralnie od perspektywy twórcy, który w 1981 r., kiedy „Dreszcze” miały swą premierę, owego epokowego dystansu mieć nie mógł. Dlatego mundurki jej bohaterów są zawsze czyste i idealnie wyprasowane, a z perfekcyjnie splecionych warkoczy nie ma prawa wymknąć się ani jeden swobodny kosmyk. I nawet jeśli szkolna toaleta wydaje się dość obskurna, daleko jej jeszcze do zbiorowego wychodka, w którym swoje traumy podczas pierwszych dni na obozie przeżywał Tomek Żukowski. Niezdolny do załatwiania potrzeb fizjologicznych w licznym towarzystwie swoich nowych kolegów, po kilku dniach silnego bólu brzucha dostaje dreszczy. Podobny problem ma w „Pionierach marzycielach” Olga. Kiedy nauczycielka nakazuje dzieciom przynieść kał w pudełku od zapałek, dziewczynka jako jedyna nie jest w stanie wywiązać się z zadania. „Nie potrafię tak na zawołanie” – tłumaczy przyjaciółce, która takich zahamowań nie ma i w końcu ratuję dziewczynkę z opresji. Ideologia, taka w końcu jej rola, nie zostawia jednostce żadnej przestrzeni, brutalnie wkraczając w każdy aspekt egzystencji. Tomek próbuje się przed tym bronić, ale ta nierówna walka okazuje się dla niego destrukcyjna. Olga i Katia bezceremonialnie omijają natomiast system, z ideologii czerpiąc to, co dla dziewięciolatków wydaje się najistotniejsze.
Świat Marczewskiego jest mroczny i brudny, wspomnienia Rosjanki to z kolei pogodna pocztówka ze słonecznego, choć betonowego socjalizmu. Olga i Katia spacerują po zalanym słońcem parku i niczym mali detektywi ze skandynawskich książek dla dzieci tropią podejrzanych o porywanie radzieckich dzieci kierowców czarnych wołg, podczas gdy obdarci uczniowie polskiej podstawówki w szarą, zimną niedzielę w czynie społecznym przekopują skutą lodem ziemię. Znamienne, że nawet niepokojącym, surrealistycznym wizjom Katii towarzyszy zawsze jasne, wręcz oślepiające światło. Schody zaczynają się dopiero potem, gdy zagubieni w kapitalistycznym świecie pozorów trzydziestolatkowie nie potrafią wzniecić w sobie ognia, który rozpalał ich w dzieciństwie. W takiej rzeczywistości Wojtek z książeczki Czesława Janczarskiego nie zostaje strażakiem, bo gubi gdzieś pragnienie, by się nim stać.
Złudzenia, których brak nie pozwala żyć
Zapytana o wspomnienia z czasów młodości Kudriaszowa przywołuje charakterystyczny dla tamtych czasów, wszechogarniający gigantyzm [1]. I chociaż tej myśli towarzyszy obraz wielkich betonowych placów i sięgających nieba budynków, ta gigantomania w takim samym stopniu dotyczy marzeń, które wszczepiano radzieckim dzieciom. A jeśli marzy się o kosmosie, upadek na ziemię musi być zdecydowanie bardziej bolesny niż gdyby marzenie dotyczyło ciepłego stołka w jakiejś mało wymagającej pracy. To właśnie ten brak opanowania okazuje się przyczyną, dla której dorośli bohaterowie „Pionierów” nie potrafią się odnaleźć w rzeczywistości. Kudriaszowa rezygnuje zresztą ze zbyt wyraźnego jej portretowania, tak jakby jedyną rzeczą, którą widz musi o niej wiedzieć, był fakt, że nie przystaje do dziecięcych wyobrażeń bohaterów. Ponieważ cały dramat i tak rozgrywa się wewnątrz nich, te fragmenty akcji, które mają miejsce we współczesności, zdominowane są przez zbliżenia ich twarzy, czy to podczas sesji terapeutycznych, czy kłótni z partnerami, czy wreszcie leczonych alkoholem nagłych napadów depresji.
Problem jednak w tym, że w tej ponaddwudziestoletniej luce, rozpościerającej się pomiędzy przeszłością a teraźniejszością bohaterów, ginie ich psychologiczna spójność. Zestawienie pionierskich marzeń o bohaterstwie i chwale z bezideową współczesnością może wyjaśnić pewne zblazowanie postaci, ale nie tłumaczy już dzikich ataków paniki, które Olga przeżywa przy każdej próbie wejścia do metra. Widz, którego reżyserka stawia w rozkroku pomiędzy dwiema odległymi epokami, musiałby się wykazać nadzwyczajną dozą empatii, by tej wewnętrznej szamotaniny młodych Rosjan nie uznać za nieco wydumaną.
Chociaż Kudriaszowa cały koncept „Pionierów marzycieli” oparła na opozycji pomiędzy dwiema skrajnie różnymi epokami, dylematy, które trapią jej bohaterów, zna chyba każde pokolenie, niezależnie od tego, czy dzieciństwo upłynęło komuś na zbiórkach pionierów czy kopaniu piłki na osiedlowym boisku. Jeśli zamienić irokeza na biały korporacyjny kołnierzyk, a długofalowe plany naprawy świata na trzydziestoletni kredyt hipoteczny, otrzymamy scenariusz bardzo dobrze u nas znany. Konflikt pomiędzy potrzebą poczucia bezpieczeństwa a pięknymi, choć ryzykownymi snami o potędze, wydaje się problemem nie tylko naszych czasów. Z tego punktu widzenia historia opowiedziana przez Kudriaszową mogłaby się wydarzyć kiedykolwiek, a wybór okresu, w którym doszło do zmiany ustroju, jest decyzją arbitralną, aczkolwiek dodającą opowieści wyrazistości, a dorastającej wówczas reżyserce – wiarygodności. Jak sama przyznaje, jej film równie dobrze mógłby być historią człowieka wychowanego wśród tybetańskich mnichów, którego dojrzałość zastała w Nowym Jorku [2]. Pragnienia, by zmienić świat, stanowią w końcu niezbywalne prawo młodości, a powolne godzenie się z faktem, że te marzenia mogą się nigdy nie ziścić, to nieodłączny cień dojrzewania. Emil Cioran dziwił się, jak ogromna musiała być liczba złudzeń, z którymi się urodził, by każdego dnia móc tracić po jednym. Kudriaszowa wie, że utrata ostatniego z nich oznaczałaby dla jej postaci koniec. Dlatego pozwala im na podjęcie jeszcze jednej walki. Bo nawet jeśli Wojtek nie został strażakiem, to może nie wszystko jeszcze stracone.
Przypisy
[1] Natalia Kudriaszowa. „Rosja – wspaniały kraj, tylko nieszczęśliwy. Rozmowę przeprowadziła Ludmiła Anannikova”, „Gazeta Wyborcza” 2015, nr 288, dodatek „Duży Format”, nr 49/1160, s. 21.
[2] Tamże.
Film:
„Pionierzy marzyciele”, reż. Natalia Kudriaszowa, Rosja 2015.