Majdan świątecznie udekorowany i pusty. Podświetlone drzewa i budynki nie usuwają w cień Domu Związków Zawodowych spalonego podczas rewolucji. Przez ostatnie dwa lata pozostałe oznaki pożaru zakrywało płótno, teraz po raz pierwszy zniknęło, obnażając sczerniały beton i wspomnienia.

Każdy chciałby być reformatorem

Petro Poroszenko deklarował niedawno chęć przeprowadzenia „stanowczych reform”. Było to w październiku, tuż przed wyborami lokalnymi. Według niego po wyborach miał nastąpić czteroletni okres „bez wyborów, bez populizmu”. Jednak być może na skutek kłótni w koalicji rządzącej przedterminowe wybory parlamentarne odbędą się już w 2016 r., a przez brak spełnienia obietnic zaufanie do prezydenta spadło więcej niż o połowę. Według ostatniego badania opinii publicznej przeprowadzonego przez Instytut Gallupa, Poroszence ufa obecnie 17 proc. Ukraińców. W dniu inauguracji ta liczba wynosiła 47 proc.

O reformach w ubiegłym roku dużo mówił też premier Arsenij Jaceniuk, znany ostatnio raczej z zarzutów o korupcję. Wybrzmiewają one nie tylko na Ukrainie, ale i poza krajem. Podczas bardzo emocjonalnego wystąpienia w Radzie Najwyższej, amerykański wiceprezydent Joe Biden wzywał ukraińskie władze do zwalczania korupcji – gestami wskazując na siedzącego obok Jaceniuka. Nagranie przemówienia Bidena stało się przebojem ukraińskiego internetu, co nie dziwi, gdyż co trzeci Ukrainiec uważa problemy wewnętrzne za bardziej zagrażające niepodległości i suwerenności niż zewnętrzne, a zaufanie do rządu wynosi 8 proc. (sondaż Centrum im. Razumkowa).

Jedną z najbardziej widocznych zmian ubiegłego roku jest reforma milicyjna. Minister spraw wewnętrznych, Arsen Awakow, może być dumny z tego, że nowi policjanci szybko zdobyli popularność i stali się symbolem oczekiwanych przemian. Rozczarowanie przyszło jednak bliżej końca roku, kiedy okazało się, że pojawienie się nowych grzecznych dzielnicowych to tylko miłe złego początki. Lwia część przyszłej policji zostanie sformowana z byłych milicjantów, w tym – z członków elitarnego oddziału „Berkut”, znanego z pacyfikacji Majdanu. Berkutowcy powinni już dawno stanąć przed sądem, jednak postępowania kryminalne wciąż są na etapie śledczym, co pozwala milicjantom aplikować na stanowiska w nowej policji.

Osobą, która mogłaby zdobyć tytuł „gubernatora – reformatora roku” (gdyby taki istniał), byłby Micheil Saakaszwili. Każdy chyba przynajmniej na chwilę zatroskał się, czy byłemu prezydentowi Gruzji nie będzie zbyt ciasno na fotelu szefa obwodu odeskiego. Sam Misza ogłosił się naczelnym przeciwnikiem korupcji i wystąpił z poważnymi zarzutami pod adresem rządu i oligarchów. Zwołał masowy wiec antykorupcyjny, przypominający jednak konkurs oratorski ze słodyczami rozdawanymi w nagrodę. I choć wysokie tempo pozytywnych zmian na Odeszczyźnie jest doskonałym alibi dla Saakaszwilego, niedawna kłótnia z ministrem Awakowem znacząco nadwątliła jego pozycję superbohatera.

Nie opłaca się przeprowadzić reformy

Co Ukraińców cieszyło być może najbardziej, to perspektywa zniesienia wiz do krajów Unii Europejskiej. Dla tych, którzy umowę stowarzyszeniową kojarzą chyba tylko z nazwy, „integracja europejska” stała się synonimem reżymu bezwizowego. By sprostać warunkom Visa Liberalisation Action Plan, przyjęto nawet poprawkę o niedyskryminacji na podstawie płci czy orientacji seksualnej. Choć Komisja Europejska wstępnie uznała spełnienie przez Ukrainę wymogów liberalizacji przepisów wizowych, to rozpoczęcie działalności Agencji Zwrotu Aktywów (Агентства з питань повернення активів) oraz Narodowego Biura Antykorupcyjnego pozostało tylko obietnicą.

Na dodatek w ostatecznej wersji budżetu na rok 2016, przegłosowanej w ostatnich dniach grudnia, z niewyjaśnionych przyczyn nie uwzględniono możliwości elektronicznego deklarowania dochodów. A była ona jednym z warunków zniesienia wiz, więc Komisja Europejska zażądała wyjaśnień. Nikt nie przyznaje się do autorstwa tej zmiany.

Reforma prokuratury wywróciła się o niemożliwe do przeprowadzenia odwołanie prokuratora generalnego Wiktora Szokina. Nawet liczne skandale korupcyjne oraz presja społeczna nie wystarczyły, by usunąć przeszkolonego jeszcze w Związku Radzieckim prokuratora ze stanowiska. Głosy za odwołaniem Szokina zbierano w parlamencie wiosną, z niezbędnych 150 o zebrano ponad 120. Jednak nie tak dawno dokument z podpisami w magiczny sposób zaginął – główny lustrator, Jehor Soboliew, oświadczył, że… skradziono mu folder z podpisami.

I tak właśnie rozpoczął się nam rok 2016.