Szanowni Państwo,
twarz Angeli Merkel na tułowiu Adolfa Hitlera pochylonego nad mapą. Obok niej, zamiast twarzy najważniejszych oficerów nazistowskiej armii – głowy Martina Schulza i Günthera Oettingera, a całość podpisana: „Znów chcą kontrolować Polskę”. Oto okładka najnowszego numeru tygodnika „Wprost”, mająca podsumować narastające napięcie na linii Warszawa–Berlin. Na okładce „wSieci” Angela Merkel i Martin Schulz wspólnie z Katarzyną Wielką i królem Prus Fryderykiem debatują nad rozbiorem Rzeczypospolitej. Tytuł: „Spisek przeciw Polsce”.
Ostre komentarze płyną pod adresem Niemców także ze strony polityków rządzącej koalicji. Mariusz Błaszczak, Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński mówią zgodnie, że politycy zza Odry nie mają prawa krytykować nowych polskich władz w sprawie Trybunału Konstytucyjnego czy mediów publicznych ze względu na… nazistowską przeszłość swojego kraju. Szef MSZ zdecydował się wezwać niemieckiego ambasadora w Warszawie w sprawie wypowiedzi takich jak komisarza Günthera Oettingera.
Kilka dni wcześniej podobną wizytę przy alei Szucha złożyła szefowa przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie. Każda ze stron zapewnia, że nie zależy jej na eskalowaniu konfliktu, ale słowa nie znajdują potwierdzenia w działaniu. W przeddzień debaty na temat sytuacji politycznej w Polsce, która ma się odbyć na forum Komisji Europejskiej, relacje z Brukselą również stają się coraz bardziej napięte.
Jak to się stało, że do tej pory dobra współpraca między Warszawą a Berlinem i Brukselą nagle napotyka coraz to nowe trudności, a dotychczasowy prymus Europy, jakim była Polska, znalazł się na cenzurowanym? W szerszym planie następuje wyczerpywanie się postkomunistycznego mitu Zachodu, który przez ćwierć wieku mobilizował Polaków do reform i wyrzeczeń – o czym pisał ostatnio Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”. Doraźnie natomiast jako przyczynę wskazać można szybkość i rewolucyjny charakter zmian dokonywanych przez rząd PiS. Kroki w stronę podporządkowania sobie Trybunału Konstytucyjnego, zmiany w służbie cywilnej, następnie tzw. mała ustawa medialna – każda z tych inicjatyw spotkała się na Zachodzie z krytyką polityków i mediów. Polska dosłownie znalazła się na czołówkach światowych mediów. Dość zajrzeć do najnowszych publikacji, takich jak te Davida Osta w amerykańskim „The Nation”, Martina Pollacka w austriackim „Der Standard”, analiz polityki krajów Grupy Wyszehradzkiej w prestiżowym „Strategic Europe”, czy wreszcie wezwania do ostrego kursu Brukseli wobec Polski w „Le Monde”, by się o tym przekonać. Tymczasem w najnowszym tygodniku „wSieci” minister Witold Waszczykowski z niezmąconym spokojem twierdzi, że „nie można mówić o lawinie krytyki”.
Nic dziwnego, że polska dyplomacja, zamiast tonować konflikt, pozwala na jego dalszą eskalację. W kampanii wyborczej politycy Prawa i Sprawiedliwości wielokrotnie mówili o konieczności dokonania korekty polskiej polityki zagranicznej, ich zdaniem nie dość asertywnej i „prowadzonej na kolanach”. Polska pod nowymi rządami miała stać się „podmiotem”, a nie „przedmiotem” europejskiej dyplomacji. Co dokładnie oznaczają te deklaracje, nie wiadomo, podobnie jak nie wiadomo, kto dziś w Polsce odpowiada za politykę zagraniczną rządu, którego ministrowie wysyłają w świat sprzeczne komunikaty. Wrażenie zamieszania potęguje fakt, że do prowadzenia polityki zagranicznej włącza się również Jarosław Kaczyński. Na kilkugodzinne spotkanie prezesa PiS z premierem Węgier, Viktorem Orbánem, nie został zaproszony żaden z najważniejszych polskich dyplomatów. Oficjalnie było to spotkanie liderów dwóch partii. Nie wiadomo jednak, czego dokładnie dotyczyło.
„Skala negatywnych emocji wobec Polski i krajów Europy Środkowej jest zaskakująca”, mówi Tom Nuttall, brukselski korespondent tygodnika „The Economist”, w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. Zdaniem brytyjskiego dziennikarza takie nastroje panują nie tylko w Brukseli, ale i w Holandii, która 1 stycznia przejęła przewodnictwo w Unii.
Podobne obawy co do stosunków Warszawy z Brukselą wyraża Eugeniusz Smolar. Jego zdaniem panująca obecnie atmosfera oraz chaotyczność działań naszych dyplomatów „nie buduje zaufania i nie zwiększa gotowości do współpracy”, a tym samym „osłabia pozycję Polski”. Według Smolara „obecne pogorszenie się stosunków z Niemcami proces ten tylko przyspieszy”. Cytuje on też pewnego użytkownika Twittera, który napisał, że pod kierownictwem nowego rządu Polska faktycznie „wstała z kolan”, ale zaraz potem „upadła na głowę”.
Na negatywne konsekwencje problemów w relacjach z Niemcami zwraca także uwagę Piotr Buras z European Council on Foreign Relations, który podkreśla, że w kraju borykającym się z problemem integracji setek tysięcy imigrantów narasta zniecierpliwienie z powodu niechęci innych państw europejskich do zaangażowania się w rozwiązanie problemu.
Czy to usprawiedliwiona krytyka? Jak przekonują liczni polscy publicyści i politycy, to przecież nieodpowiedzialna polityka Angeli Merkel – która bez konsultacji z innymi państwami otworzyła granice dla uchodźców – leży u podstaw dzisiejszego kryzysu. W tej argumentacji jest na pewno wiele racji, ale w żaden sposób nie zbliża nas ona do rozwiązania problemu. Tymczasem Unia Europejska staje w obliczu najpoważniejszych wyzwań w całej swojej historii. „Projekt integracji europejskiej nagląco wymaga rekonstrukcji od samych jego podstaw”, twierdzi w rozmowie z „Kulturą Liberalną” słynny niemiecki socjolog Wolfgang Streeck.
Numer uzupełnia komentarz dr Łukasza Jasiny z „Kultury Liberalnej” dotyczący polskiej polityki wschodniej. Niestety to również diagnoza pesymistyczna. „Polską dyplomację na Wschodzie w ciągu najbliższych lat z pozoru nie stać na wiele – nie mamy tam partnerów do rozmowy. Najlepszy z nich – Ukraina – może najbliższych 5 lat nie przetrwać w obecnej formie geopolitycznej”, twierdzi Jasina.
Zapraszamy do lektury!
Łukasz Pawłowski
Stopka numeru:
Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.
Opracowanie: Łukasz Pawłowski.
Współpraca: Julian Kania, Joanna Derlikiewicz, Piotr Rojewski.