Kolonia, sześć stuleci temu. Rycerz i podróżnik Arnold von Harff spisuje swoje doświadczenia z pielgrzymek i podróży. Tworzy między innymi wielojęzyczne rozmówki dla podróżnych (m.in. z „języka Saracenów”), w których zawiera takie wyrażenia jak: „Dzień dobry”, „Ile to kosztuje?”, ale również „Pani, czy mogę się z tobą przespać?”.

Prowadząc swoje badania nad kontaktami międzykulturowymi w średniowieczu, jestem często zaskoczony, w jak nieoczekiwanych miejscach pojawia się seksualność. Płeć i kontakty płciowe są w istocie stałym, znacznie częstszym, niż można by się spodziewać, elementem opisów relacji międzykulturowych. Literatura na temat identyfikacji Narodu z figurą kobiety czy tworzenia obrazu Obcego poprzez charakterystykę jego praktyk seksualnych jest ogromna. Dyskusja po wydarzeniach w Kolonii i szerzej – wyobrażenia Europejczyków na temat życia seksualnego muzułmanów są kolejną odsłoną tego fenomenu.

Z inną mamy do czynienia w pierwszym okresie intensywnych kontaktów między Europejczykami i mieszkańcami Bliskiego Wschodu. W XII w. arabscy historycy opisywali obyczaje krzyżowców z takim zdumieniem, jak Malinowski mógł studiować życie seksualne Triobrandczyków i Triobriandek. XII-wieczny podróżnik ibn Dżubajr w swoich wspomnieniach daje wyraz zdziwieniu, że kobiety krzyżowców uczestniczą w działalności zawodowej mężów albo wręcz podejmują ją same, np. prowadząc domy dla podróżnych. Współczesny ibn Dżubajrowi syryjski rycerz, poeta i dyplomata Usama bin Munkidh w swojej autobiografii pisze z niedowierzaniem, że frankijska (tj. europejska) kobieta w obecności swojego męża może podejść do innego mężczyzny, żeby z nim porozmawiać. To jednak nic takiego w porównaniu z tym, że Frankijki mają zwyczaj chodzenia do łaźni, gdzie rozbierają się całkowicie, nie zważając na obecność innych mężczyzn, i – o zgrozo – przy braku sprzeciwu małżonka. Ta swoboda kobiet i pobłażliwość mężczyzn są dla autora na tyle dziwaczne, że parodiuje je w anegdocie, w której frankijska kobieta zostaje przyłapana przez męża z innym mężczyzną w łóżku. „Rogaty” małżonek grozi tylko amantowi i wyrzuca z domu. A mógł zabić.

To nie jedyny sposób ujęcia europejskiej kobiety w arabskich źródłach z epoki krucjat. Mamy też obrazy szacunku do frankijskich kobiet, szczególnie władczyń, a Saladyn zaskarbia sobie uznanie otoczenia, traktując ze wspaniałomyślnością chrześcijańskie kobiety po zdobyciu miast krzyżowców. Niemniej, powyższe relacje pokazują, że odmienność życia przedstawicieli poszczególnych płci w społeczeństwach bliskowschodnich i europejskich jest zakorzeniona głębiej, niż mogłoby się wydawać.

Ogoleni mężczyźni i wąsate kobiety

Czy znaczy to, że „bliskowschodnie społeczeństwa” tkwią tak głęboko w przyzwyczajeniach kulturowych, że najlepiej „dla nas i naszych kobiet” byłoby się od tego wszystkiego solidnie odseparować? Warto, choćby pobieżnie, przyjrzeć się przekształceniom stosunków płciowych na szeroko pojętym Bliskim Wschodzie w ciągu ostatnich dwóch stuleci.

Z początkiem XIX w., przed rozpoczęciem drugiego (po wyprawach krzyżowych) okresu intensywnych relacji między Europą Zachodnią a Bliskim Wschodem, główną cechą charakterystyczną bliskowschodnich kontaktów płciowych pozostawała ścisła segregacja życia obu płci, podobna do tej obowiązującej w starożytnej Grecji epoki klasycznej. Strefa heterosocjalnych kontaktów (czyli kontaktów społecznych między osobami odrębnych płci bez stosunku seksualnego) między niepowiązanymi osobami właściwie nie istniała, a dominacja strefy homosocjalnej sprzyjała kontaktom seksualnym między mężczyznami oraz – w mniejszym stopniu – między kobietami.

Jednocześnie na przykład w Persji kryteria piękności były w dużym stopniu niezdeterminowane płciowo: w malarstwie piękne kobiety i piękni mężczyźni przestawiani byli w taki sam sposób, a jedynym sposobem ich odróżnienia były nakrycia głowy. U mężczyzn brak brody był atrybutem pięknego, młodego kochanka. U kobiet ozdobą były wąsy, które niektóre damy domalowywały sobie maskarą.

Stosunki homoseksualne i zarost u kobiet były jednak nie do przyjęcia dla coraz liczniej pojawiających się gości z Europy (którzy zresztą według miejscowych „wyglądali, jakby przyjechali sprzedać się do haremu” – bo nie nosili brody). Persja doczekała się wręcz reputacji kraju homoseksualistów (o ironio historii!), co bardzo trapiło zafascynowanych Europą entuzjastów modernizacji Persji, którzy coraz intensywniej zaczęli lansować pogardę dla stosunków homoseksualnych oraz emancypację (i golenie) kobiet.

Gdy to z kolei perscy mężczyźni odwiedzali w XIX w. europejskie stolice, byli zdumieni dwiema rzeczami: brakiem bród i swobodą kobiet. Bycie w towarzystwie obcych kobiet było dla nich intensywnym przeżyciem kulturowym, któremu poświęcili wiele stron w relacjach i które przyczyniło się do heteronormatywizacji perskiej seksualności. Perscy „modernizatorzy” w XIX w., uznając, że praktyki homoseksualne są wynikiem separacji kobiet i mężczyzn w społeczeństwie, wzięli sobie za cel stworzenie nowego ideału kobiety-partnerki (czułej matki, wykształconej żony, użytecznej obywatelki), pozbycie się hidżabu – symbolu zacofania i separacji płci, a w rezultacie wytępienie praktyk homoseksualnych. Elity rządzące i szachowie stopniowo zaadoptowali tę tendencję, której kulminacją była kampania przymusowej „dehidżabizacji” kobiet irańskich w latach 1936–1941.

 

363667-une-ancienne-une-d-un-magazine-iranien-622x0-1
Okładki irańskiego magazynu z lat siedemdziesiątych.

Podobne ruchy znajdziemy w innych rejonach bliskowschodniego świata islamu, u Atatürka w Turcji, u Bourguiby w Tunezji i u Nasera w Egipcie. Te przekształcenia w strukturach interakcji społecznych przyniosły bardzo poważne skutki.

Przede wszystkim obecność kobiety została zaznaczona w społeczeństwie, zwłaszcza w sferze wizualnej – na ulicach, na plakatach, w reklamach, filmach itd. Po drugie, ogromnej stygmatyzacji poddane zostały kontakty homoseksualne. Relikty dawnej seksualności męsko-męskiej widzimy jeszcze na ulicach bliskowschodnich miast, choć oczywiście miejscowi będą nam uparcie tłumaczyć, że są to gesty zupełnie niewinne i aseksualne. Prawdopodobnie nawet będą wierzyć we własne słowa.

Um Kalthoum concert in Kuwait in the 1960s before the invasion of the cancer that is political Islam
Widownia na koncercie egipskiej śpiewaczki Umm Khulthum. Kuwejt, lata pięćdziesiąte.

Stopniowo pojawiły się różne sposoby radzenia sobie z erupcją seksualności i kobiecości w sferze publicznej – początkowo były to głównie importowane przez elity modele relacji europejskich. W lat 70. i 80. XX w. w społeczeństwach bliskowschodnich zaszły jednak głębokie przekształcenia: traumatyczna porażka w wojnie sześciodniowej z Izraelem, rewolucja w Iranie, wzrost znaczenia fundamentalizmu islamskiego sponsorowanego przez coraz bogatsze roponośne państwa. Potrzeba znalezienia nowej, dumnej tożsamości zaowocowała rosnącą popularnością fundamentalistów i coraz szerszym odrzuceniem „zachodnich” norm społecznych, seksualnych i odzieżowych. Stopniowo zaczął wracać hidżab.

Było już jednak za późno. Seksualność weszła do codzienności, tyle że teraz odpowiedź na nią została zislamizowana – pojawiły się „muzułmańskie metody” zaspokajania nowych potrzeb: religijnie usankcjonowane małżeństwa tymczasowe i powrót poligamii wykorzystywanej odtąd, by zalegalizować towarzystwo kochanki.

Niezależnie od tego, w jaką formę ubierane były sposoby radzenia sobie z nią, nowa konfiguracja stosunków między represjonowaną odtąd homoseksualnością i eksponowaną heteroseksualnością jest jednym z czynników, które przyczyniły się do kanalizowania presji seksualnej mężczyzn przez krzywdzące i karygodne praktyki, takie jak molestowanie słowne lub fizyczne.

Między placem Tahrir a katedrą w Kolonii

Błędem byłoby twierdzenie, w imię źle pojętej walki z rasizmem, że pochodzenie napastników z Kolonii nie ma znaczenia. W krajach regionu molestowanie seksualne i przemoc wobec kobiet są jednymi z najważniejszych problemów społecznych, z którymi walczy wiele lokalnych aktywistek i aktywistów. Z czasu mieszkania w Kairze dobrze zapamiętałem projekt HarassMap.org, który zbiera informacje od poszkodowanych kobiet, oraz plakaty przeciw molestowaniu rozwieszane przez działaczy społecznych, np. z wymownym pytaniem: „Jesteś mężczyzną czy zwierzęciem?”.

tumblr_miljbf3Izs1qjdk8lo1_500
„Czy jesteś mężczyzną (u góry). Czy zwierzęciem molestującym kobiety (u dołu). Plakat z egipskiej kampanii przeciw molestowaniu seksualnemu.

Te kampanie społeczne są jednak wyłącznie ruchami oddolnymi. W większości krajów władze zazwyczaj udają (przede wszystkim przed światową opinią publiczną), że problem nie istnieje. Media robią co mogą, żeby zamieść pod dywan incydenty – jak podczas pierwszych nagłośnionych (przez arabskich blogerów, nie przez media) grupowych molestowań w Kairze w 2006 r. Mimo apeli ze stron środowisk feministycznych, rządzący nie chcą wprowadzać przepisów, które pomogłyby rozwiązać problem. Policja bagatelizuje go, zresztą sama nie stroni od molestowania na ulicy. Co gorsza, reżimy nie wahają się przed użyciem molestowania jako broni politycznej, jak w przypadków grupowych molestowań w 2011 r. na placu Tahrir, inspirowanych przez aparat bezpieczeństwa Hosniego Mubaraka.

Problem molestowania może się pojawiać ze strony uchodźców, choć warto zaznaczyć, że w Kolonii w gronie podejrzanych znaleźli się głównie obywatele Maroka i Algierii, a nie uchodźcy z Syrii, która skądinąd miała w latach przedwojennych reputację kraju, w którym ten problem występuje na mniejszą skalę niż w sąsiednich państwach. Nie powinniśmy obawiać się masowych gwałtów ze strony Syryjczyków, co nie znaczy, że nie powinniśmy podjąć kroków prawnych i edukacyjnych, które wysłałyby jasny komunikat, jakie praktyki nie są tolerowane. Sądy niemieckie nie powinny zawahać się przed ukaraniem sprawców i usprawiedliwiać ich przestępstw „odmiennością kulturową”.

Nie jest natomiast prawdą, że przyczyną tego rodzaju zachowań są wynaturzenia pochodzące z islamu, o czym najlepiej świadczy fakt, że te praktyki nie dotyczą wszystkich muzułmanów, że są zjawiskiem relatywnie nowym oraz że występują dość powszechnie w innych społeczeństwach – samozwańczy obrońcy białych kobiet też mają dużo na sumieniu.